materiał promocyjny

Czy nauka matematyki poszerza horyzonty?

Ręka pisząca zadanie z matematyki
fot. ugaldew/freeimages.com Jak się uczyć, aby wykorzystać jak najwięcej z samego faktu przyswajania wiedzy? Sposobów jest wiele, a właściwie każdy z nich — nawet te najbardziej niedorzeczne — pracują na naszą przyszłość.
istotne.pl 86 matematyka, szkoła, nauka

Reklama

Matematyka poszerza horyzonty. To fakt, o którym niewiele uczniów zdaje sobie sprawę

Matematyką można się bawić. Da się ją pokochać, znienawidzić lub po prostu „przetrwać”, szczególnie w czasach szkolnych. Podświadomie wiemy, że z każdym ćwiczeniem i godziną poświęconą na naukę jest łatwiej (oczywiście pod okiem kompetentnej osoby), ale z drugiej strony negujemy jej przydatność. Tymczasem matematyka może być pewnym środkiem do wielu celów, jakie osiągniemy w przyszłości — między innymi dzięki temu, że poszerza nasze horyzonty. Jak do tego dochodzi?

Czego nie ma bez matematyki?

Należy wyjść od analizy, czego by nam zabrakło, gdyby matematyka nie działała na takim, jak dotychczas poziomie:

  • Nauka, w tym np. ta związana z branżą medyczną, byłaby daleko w tyle. Nie da się ukryć, że obliczenia oraz umiejętności związane z ich dokonywaniem w wielu przypadkach przyczyniają się do nowych odkryć oraz możliwości ich przetestowania.
  • Internet i komputery? Nie byłoby ich! Warto pamiętać, że wszystkie maszyny — nawet najprostszy telewizor — opierają się na różnych obliczeniach. I to nie tylko w warstwie programowej, ale też fizycznej, mającej udział np. przy budowie procesorów.
  • Wciąż żylibyśmy w kiepskiej jakości lepiankach. Cała branża budowlana — od architektów, po wykonawców, aż po architektów wnętrz — opiera się bezpośrednio lub pośrednio na zasadach matematycznych.

Idąc tym tropem, wiemy już, że wiele byśmy stracili. To mówi nam całkiem sporo, prawda?

Horyzonty, a nauka

Jeśli spojrzymy, chociażby na wyniki matur, to wciąż matematyka sprawia duży problem — również tym osobom, które są u progu dorosłości, mają najbardziej chłonny umysł i największą styczność z królową nauk. Dlaczego tak się dzieje? Bo o ile proste działania można przyswoić niewielką liczbą ćwiczeń, tak te bardziej skomplikowane — wymagają zaangażowania i czasu. Do tego dochodzą jeszcze indywidualne predyspozycje ucznia.

Gdyby zdać sobie sprawę z tego, że samo poznanie funkcji i umiejętność rozpracowania równań nie jest tu najważniejsza, a „rozpracowanie metody”, to bardzo możliwe, że wiele by się w tym obszarze zmieniło. Zrozumienie tego jest trudne i wymaga poświęcenia sporej dozy energii. Nierzadko też trzeba odpowiedniego przewodnika na tej ścieżce — a powiedzmy sobie szczerze — nauczyciele w instytucjach państwowych nierzadko nie wykazują takich intencji.

Dlaczego warto?

Należy zatem zadać sobie pytanie: „po co to wszystko, jaki ja mam w tym udział?”. Odpowiedź jest prosta, a jest nią rozwój. Nie tylko nas, jako jednostek, ale również całej cywilizacji. Rozwiązywanie problemów matematycznych będzie nam towarzyszyło przez całe życie: budżet, praca, podróż, a nawet odpoczynek. Dziś uczymy się wzorów, a jutro? Nie wykorzystujemy ich bezpośrednio. Korzystamy natomiast z horyzontu, jaki poszerzył się dzięki ćwiczeniom odbytym wcześniej. Poprzez to jesteśmy skuteczniejsi: tracimy mniej pieniędzy, lepiej radzimy sobie w pracy, potrafimy wyciągnąć więcej z podróży i zdajemy sobie sprawę z tego jak odpoczywać.

Bez matematyki stanęlibyśmy w miejscu, a później zaprzepaścilibyśmy to, co już udało się wypracować. Mogłoby to nastąpić szybciej, niż później. Dlatego warto mieć szacunek dla tych, którzy uczą, a także dla samego siebie. Tracenie czasu na zamartwianie się „jak bardzo to wszystko jest niepotrzebne” powoduje jedynie marnowanie cennej energii. Lepiej wziąć dwa głębokie wdechy i tak zaplanować sobie czas, aby poprzez ćwiczenia — być może u boku odpowiedniej osoby, korepetytora — zrozumieć mechanizm danego działania. To zaprocentuje i pomoże w przyszłym życiu, zarówno prywatnym, jak i zawodowym!

Reklama