Jeszcze kilka lat temu dyrektorzy szkół średnich nie mieli problemu z brakiem chętnych do pracy. Teraz brakuje już nawet nauczycieli przedmiotów ogólnokształcących (pojedyncze przypadki). Bo jak przyznaje Jacek Jurkiewicz, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Bolesławcu, problem z nauczycielami przedmiotów zawodowych istniał od zawsze.
Jak ratuje się „Budowlanka”? Emerytami. Pracujący nauczyciele dostają po 1,5 etatu. Nadal jednak brakuje specjalistów w zakresie budownictwa, leśnictwa, geodezji i architektury krajobrazu. Na cito potrzebny jest polonista. Wiele o obecnej sytuacji mówi to, że do ZSB dojeżdżają obecnie nauczyciele z Leśnej czy… Żar.
Dlaczego tak się dzieje?
Jedną z prawdopodobnych przyczyn są pieniądze. Dyrektorzy nie mają tu wielkiego pola manewru, bo stawki są wszędzie takie same. I to niespecjalnie imponujące: nauczyciel stażysta na początek dostanie bowiem… 2,9 tys. zł brutto.
Efekt? Specjalistom z branży IT, mechatronikom czy mechanikom po prostu nie opłaca się przychodzić do pracy do szkoły, nawet na kilka godzin, bo w tym czasie zarobią o wiele więcej w macierzystych firmach.
Sytuacja na razie nie jest zła, ale powodów do hurraoptymizmu z pewnością nie ma. Może poprawią ją zapowiedziane na 2022 r. przez ministra Przemysława Czarnka „kilkudziesięcioprocentowe podwyżki w ramach szerokiej reformy” dla nauczycieli.
Do tematu z pewnością wrócimy.