Chłopiec włożył rączkę do sieczkarni. Policja „na bombach” pomogła mu dotrzeć do szpitala

Ranne dziecko
fot. unsplash.com (Markus Spiske) Z informacji, jakie uzyskali mundurowi, chłopcu udało się uratować paluszek. Razem ze swoją mamą został na obserwacji w szpitalu.
istotne.pl 183 policja, wypadek

Reklama

Do zdarzenia doszło 6 listopada, po godzinie 15:00, w rejonie ul. Bema w Lubinie. Kobieta podbiegła do patrolu prewencji, prosząc o pomoc. Była w szoku; roztrzęsiona i zapłakana. – Poinformowała funkcjonariuszy, że jej syn, będąc pod opieką babci, włożył rękę do sieczkarni pokrzyw, w wyniku czego jeden z palców prawej dłoni został rozczłonkowany – informuje mł. asp. Aleksandra Pieprzycka z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Według informacji przekazanej przez lubiniankę w szpitalu miejskim w Lubinie natychmiast udzielono dziecku pomocy medycznej, opatrując ranę, a następnie skierowano do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. 29-latka nie mogła jednak samodzielnie prowadzić samochodu z uwagi na stan emocjonalny, w jakim się znajdowała.

PolicjanciPolicjancifot. KPP Lubin

Policjanci, zdając sobie sprawę, że każda sekunda jest na wagę złota, uruchomili w radiowozie sygnały pojazdu uprzywilejowanego i przewieźli czterolatka i jego matkę do szpitala. W czasie drogi dyżurny powiadomił zespół medyczny z Legnicy o całej sytuacji.

Lekarze, przygotowani na przyjazd małego pacjenta, niezwłocznie przejęli dziecko od patrolu prewencji. Rzeczniczka dodaje:
Z informacji, jakie uzyskali mundurowi, chłopcu udało się uratować paluszek. Razem ze swoją mamą został na obserwacji w szpitalu.

(Nagłówek: zdjęcie poglądowe).

Reklama