Do groźnego przestępcy wysłano tylko dwóch policjantów. Dlaczego?

Policjant
fot. istotne.pl Policja nie potrafi wyjaśnić, dlaczego wyznaczono tylko dwóch policjantów do zatrzymania niebezpiecznego włamywacza z Milikowa. Z tego co wiemy, komenda w Bolesławcu potrafi zgromadzić większe siły. Do wylegitymowania 7 osób wysłano ponad 20 funkcjonariuszy.
istotne.pl 86 policja, milików, strajk kobiet, krzysztof s.

Reklama

W maju 2022 roku dwóch policjantów zostało wysłanych, by zatrzymać Krzysztofa S., który decyzją sądu miał do odbycia karę kilku lat pozbawienia wolności. Krzysztof S. podczas nieudanej próby zatrzymania zaatakował policjantów, był agresywny, jednemu z policjantów wyrwał broń, oddał strzał i uciekł. Złapano go dopiero po kilkudniowej obławie. W sieci ukazał się post z opisem, jak wyglądało nieudane zatrzymanie przez policję w Milikowie.

Rok wcześniej, w kwietniu 2021 roku podczas wizyty premiera w Bolesławcu, kiedy Mateusz Morawiecki opuścił miasto, do grupki pokojowo nastawionych 7 osób ze Strajku Kobiet podeszło ponad 20 funkcjonariuszy, by ich wylegitymować. Byłoby po trzech funkcjonariuszy na jedna osobę ze Strajku.

Zapytaliśmy rzeczniczkę policji, na jakiej podstawie policja podjęła taką decyzję, że aż tyle osób wysłano do tak małej grupy. Anna Kublik-Rościszewska odpowiedziała:

Zwiększona ilość mundurowych wynikała z zabezpieczenia prewencyjnego.

Kiedy wyjaśniliśmy, że tych ponad 20 policjantów otoczyło kilka osób w momencie, kiedy premiera nie było już w Bolesławcu od prawie godziny i było to w miejscu oddalonym od miejsca wizyty premiera o ponad półtora kilometra, i dopytywaliśmy, dlaczego tak się stało, otrzymaliśmy lakoniczną odpowiedź: taka była decyzja dowódcy zabezpieczenia.

Kim jest dowódca zabezpieczenia? Prawdopodobnie chodzi o dowódcę zabezpieczenia doraźnego lub prewencyjnego – wyznaczonego policjanta lub kierownika jednostki organizacyjnej Policji właściwej terytorialnie do miejsca zdarzeń szczególnych.

Rzeczniczka dodała, że jeśli chodzi o nieudaną akcję dwóch policjantów wysłanych do Krzysztofa S., to policjanci działali na podstawie zarządzenia w sprawie metod i form wykonywania przez policjantów konwojów i doprowadzeń (czyli znów sucha lakoniczna informacja nic nie wyjaśniająca).

Obserwując zaangażowanie sił policyjnych w obie akcje można dojść do wniosku, że obywatele, którzy nie lubią polityki rządu Prawa i Sprawiedliwości są uznawani przez polską policję za groźniejszych od włamywacza, i wysyła się do nich więcej funkcjonariuszy. Przynajmniej na to wyszło w Bolesławcu.

Reklama