Zgłaszający po raz kolejny napisał do nas ws. dzikiego wysypiska:
Tyle się zmieniło w Żeliszowie.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy jeszcze w marcu br. gminny samorząd. Jarosław Babiasz, kierownik Referatu Rolnictwa, Nieruchomości i Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Gminy Bolesławiec, odpisał nam tak:
Niestety, nie jestem w stanie jeszcze określić, na czyjej działce znajdują się te odpady. Granica w tym miejscu obejmuje zarówno gminę, jak też właścicieli prywatnych i lasy państwowe.
Systematycznie jako gmina sprzątamy tego typu „kwiatki” – symbol głupoty sprawcy, o ile znajdują się na gruncie gminnym. W innej sytuacji, zgodnie z przepisami prawa, zmuszeni jesteśmy wezwać właściciela terenu do uprzątnięcia, a ten dochodzi roszczeń od sprawcy.
J. Babiasz dodał wówczas:
Problem ten można jedynie opisać, parafrazując słowa Kapitana Wagnera z filmu C.K. Dezerterzy: „Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić takie postępowanie”. Oczywiście, tutaj powinienem zacytować po raz kolejny słowa Pani Margaret Thatcher z artykułu o wandalach, ale skrócę tylko do puenty – za takie cwaniactwo płacimy wszyscy. Tylko w minionym roku wydaliśmy z budżetu gminy na ten cel 11 000 zł, natomiast już w tym roku 2000 zł.
Oczywiście, mam tę świadomość, że po raz kolejny mój komentarz wywoła poruszenie wśród osób relatywizujących takie zachowania, to niemniej jednak wciąż apeluję o to samo: dbałość o nasze pieniądze, czujność wobec dziwnych zjawisk (np. dostawczak z przyczepką bądź bez w szczerym polu lub pod lasem na polnej drodze, z dala od zabudowań – raczej niskopodwoziowymi autami rolnicy w pola nie wyjeżdżają) i przede wszystkim dbałość o naszą małą ojczyznę.