Józef Król, prezydent Bolesławca w latach 1990–1998, wicewojewoda jeleniogórski, a potem dolnośląski; były radny powiatowy:
30 lat temu wydarzyła się rzecz niezwykle ważna w naszym życiu społeczno-politycznym. Rządzący wówczas – przypomnę: rząd Tadeusza Mazowieckiego – zechciał się podzielić władzą. I tak powstał samorząd terytorialny, który miał wydzielone zadania, wydzielone przychody. I mieliśmy się rządzić tu sami.
To były ciekawe lata i ciekawe czasy, bo bardzo dużo się wydarzyło, bardzo dużo udało się zrobić.
I dodaje:
Na początku sytuacja była niezbyt ciekawa. Nasze miasto, Bolesławiec, nie miało oczyszczalni ścieków, składowiska odpadów. Ratusz był w ruinie. Nie było dróg, zaniedbane chodniki.
Ale istota samorządu polegała na tym, że my, stając się tu gospodarzami, wiedzieliśmy, co robić i jak to robić. Okazało się, że po dwóch kadencjach mojej prezydentury udało nam się nadrobić wszystkie zaległości. Miasto miało wybudowaną oczyszczalnię, nowoczesne składowisko odpadów, mała obwodnica miasta już w pierwszej części oddana do użytku, wyremontowany ratusz, wiele, wiele innych działań.
Polska w latach 90. to była Polska w remoncie, Polska inwestująca. My wtedy położyliśmy fundament, podwaliny pod rozwój miasta, bo gdyby nie było takich inwestycji jak oczyszczalnia czy składowisko odpadów, to nie byłoby inwestorów. A oni już wtedy przyszli do nas, tworzyli miejsca pracy. Przypomnę: firma Bader, Zehnder, IBF. To był ogromnie dynamiczny rozwój lokalnej społeczności.
Co było najtrudniejsze?
J. Król:
Problemów było dużo, musieliśmy się uczyć demokracji.
I zaraz dopowiada:
Umieliśmy się wewnętrznie podzielić władzą i zająć problemami miasta. To była pierwsza lekcja, którą zdaliśmy. Nie zajęliśmy się sobą, nie zajęliśmy się kłótniami.
Oraz zaznacza:
Gdy patrzę dziś na samorząd z perspektywy tamtych lat, to trochę mi szkoda tego, co się obecnie dzieje. Dzisiaj rządzący samorząd traktują nie jak partnera, ale jak rywala. Niestety, następuje powolna centralizacja: zabiera się zadania, zabiera się pieniądze. To nie są dobre procesy.
My, tutaj mieszkający, tworzący samorząd terytorialny – bo to są wszyscy mieszkańcy – powinniśmy bronić tego dorobku. Bronić wszelkimi dostępnymi metodami. Bo warto i trzeba.