Czytelniczka napisała do nas via Facebook:
W sobotę pod Mrówką facet bezczelnie obił mi auto i zwyczajnie zwiał, a na komisariacie były jeszcze 3 osoby, które miały identyczny problem.
Kobieta podkreśla, że rzecz nie dotyczyła jakiegoś wystraszonego małolata, początkującego kierowcy, ale… faceta po pięćdziesiątce, który miał do dyspozycji „kawał parkingu”. I poprosiła nas o poruszenie tego tematu na naszych łamach:
Ucieczka bez zostawiania danych nie jest dobrym rozwiązaniem.
Czytelniczka ustala sprawcę. – Mrówka ma monitoring. Widać wszystko na nagraniu – podkreśla. – Widać też ludzi dwa auta dalej, którzy kompletnie nie reagują.
I dodaje:
Może by było warto trochę naświetlić sprawę, bo ludziska robią sobie problem i komuś. W rezultacie OC ściąga koszty z uciekiniera.
Opłaca się uciekać?
Nie, bo jak czytamy w serwisie moto.wp.pl:
Wiele osób decydujących się na ten [...] scenariusz, nie wie, że także w przypadku zarysowania czy stłuczki ubezpieczyciel ma prawo zwrócić się do sprawcy, który uciekł z miejsca zdarzenia, z żądaniem regresu. Oznacza to, że taka osoba będzie musiała z własnej kieszeni pokryć wszystkie koszty naprawy samochodu pokrzywdzonego. W przypadku drogich i nowych aut nawet banalne zarysowanie może oznaczać rachunek na kilka tysięcy złotych.
Nie warto liczyć na bezkarność. W dobie rosnącej popularności rejestratorów jazdy i kamer przemysłowych sprawca może się znaleźć zaskakująco łatwo.