Uratował 15 Żydów w czasie wojny. Pośmiertnie docenił go prezydent RP Andrzej Duda

Feliks Kwarciak
fot. archiwum państwa Mikulskich Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski dla Feliksa Kwarciaka odebrała – wraz z siostrą – córka prawdziwego bohatera, Regina Mikulska z Bolesławca.
istotne.pl 183 historia, odznaczenie, wojna, andrzej duda

Reklama

W poniedziałek 25 marca w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się ceremonia wręczenia wysokich odznaczeń dla Polaków ratujących Żydów w czasie wojny. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał pośmiertnie Feliks Kwarciak z Bolesławca. Odznaczenie w imieniu uhonorowanego odebrały jego córki: Halina Karolik i bolesławianka Regina Mikulska.

– To była wzruszająca uroczystość – mówi serwisowi istotne.pl pani Regina, której w pamięci utkwiła zwłaszcza przemowa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. Głowa państwa mówiła m.in. o trzech grupach Polaków w tamtych czasach: o szmalcownikach; o tych, którzy w ogóle się nie angażowali (zapewne ze strachu). I o tych, którzy zaczęli pomagać Żydom. Jak opowiada bolesławianka, A. Duda podkreślił, że ci pierwsi nie zasługują nawet na polskie obywatelstwo, zaś ci trzeci – to bohaterowie.

Wzorem do naśladowania dla śp. Feliksa Kwarciaka był z pewnością jego ojciec, Piotr, który mając lat naście, uciekł z domu, żeby wstąpić do Legionów Piłsudskiego. Za udział w obronie Lwowa dziadek pani Reginy otrzymał Krzyż Walecznych i ziemię w Dubnie na – wówczas jeszcze polskim – Wołyniu.

Tam poznał miłość swojego życia, z którą miał trzech synów: Alfreda, Anatoliusza i Feliksa właśnie.

Piotr Kwarciak w dwudziestoleciu międzywojennym pracował w więzieniu. Już wtedy... dokarmiał więźniów. (Rodzina podejrzewa, że to, że był dobrym człowiekiem, ocaliło go przed zesłaniem na Sybir).

– Życie mojego pradziadka to świetny materiał na film – mówi Bartosz Mikulski, który towarzyszył mamie podczas poniedziałkowej uroczystości.

Gdy w czasie wojny w Dubnie powstało getto, rodzinie żydowskiej udało się z niego uciec. Piotr Kwarciak zgodził się przyjąć pod swój dach bliskich swojego przyjaciela. Miały to być cztery osoby. Przyszło… piętnaście.

Pradziadek pana Bartosza wyjaśniał wówczas całej swojej rodzinie: pomagamy naszym sąsiadom i przyjaciołom. To, jakiego byli wyznania, nie miało znaczenia.

Piętnastka Żydów ukrywała się u państwa Kwarciaków około 20 miesięcy. Wszyscy przeżyli, m.in. Michał Fiszer, ojciec znanego dziś na całym świecie śpiewaka operowego Dudu Fishera. (Co ważne, gdy D. Fisher niedawno był w Polsce, podkreślał bardzo mocno, i to nie przekręcając nazwiska, że jego rodzinę od zagłady uratowała polska rodzina Kwarciaków).

Rodzina śp. Feliksa Kwarciaka pielęgnuje pamięć zarówno o nim, jak i o jego ojcu. Pani Regina i pan Bartosz podkreślają odwagę przodków. I są z nich dumni. – Wiadomo, czym to groziło. Gdyby to się wydało, zginęliby wszyscy – mówią. – Kula w łeb. Albo zostaliby spaleni żywcem.

Efekt mógł przecież być taki, że ani pani Regina, ani pan Bartosz nigdy nie przyszliby na świat...

Wnuk Feliksa Kwarciaka wspomina, że kiedyś oglądał z dziadkiem w telewizji jeden z procesów norymberskich. Esesman opowiadał o egzekucji w Dubnie. O tym, że rodzina żydowska, która miała zostać rozstrzelana, stała nago nad dołem. Nagle dziecko chwyciło swojego ojca za rękę i zapytało: co teraz z nami będzie? Ojciec pokazał tylko palcem ku górze. Wówczas rozległy się strzały.

– Zobaczyłem wtedy, jak 80-letni mężczyzna płacze – wspomina pan Bartosz. – Kiedy zapytałem, co się stało, dziadek odpowiedział: ja to widziałem.

Tegoroczne odznaczenie to nie pierwsze wyróżnienie, jakie rodzina Kwarciaków dostaje za swoją odwagę. W 1989 r. pięcioro członków rodziny otrzymało tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Zaś w 2010 r. Feliksowi Kwarciakowi – pośmiertnie – przyznano honorowe obywatelstwo Izraela.

– Bardzo ubolewam nad jednym – podsumowuje wnuk uhonorowanego bolesławianina – że o dziadku Polska przypomniała sobie tak późno. Gdzie były poprzednie rządy 12 lat temu, gdy on jeszcze żył?

I dodaje, że gdyby Feliks Kwarciak mógł być na tegorocznej uroczystości, na pewno wyszedłby, ukłonił się i nie powiedział nic. Za to pewnie rozpłakałby się jak dziecko.

Reklama