W sobotę chcieliśmy złożyć zawiadomienie o wykroczeniu. Na mieście było pusto, padał śnieg, wszyscy byli albo na zakupach albo w domach.
Dyżurny policji poinformował nas, że na przyjęcie zawiadomienia można czekać nawet ponad dwie godziny. Przed nami była jeszcze jedna zawiadamiajaca kobieta, która na pytanie, jak długo czeka, odparła, że straciła już rachubę i nie wie.
Policjanci w rozmowach z nami mówią, że braki kadrowe są ogromne. – Władza się zmienia, a u nas jest coraz gorzej – powiedział jeden z nich.
Rozwiązaniem w tej sytuacji jest zgłoszenie zawiadomienia przez e-mail, ale później i tak trzeba będzie przyjść i na żywo wszystko opowiedzieć. Z tą tylko różnicą, że będzie można się umówić na konkretny dzień i godzinę.