Odpowiedź dotyczy informacji opublikowanej 6 września: Nie chcieli podziału klas pierwszych, bo podejrzewali, że narzucili go „wpływowi rodzice”
W odpowiedzi na zapytanie dziennikarskie dotyczące podziału uczniów klas I na oddziały opisuję cały ciąg zdarzeń.
Jeszcze podczas wakacji przed zebraniem Rady Pedagogicznej przyszłe wychowawczynie klas I dokonały wstępnego przydziału uczniów do oddziałów. Uwzględniły następujące kryteria:
W miarę możliwości porównywalna liczba uczniów:
- w każdym oddziale, w tym liczba dziewcząt i chłopców
- o podobnych możliwościach edukacyjnych i potencjale umysłowym (zgodnie z pozyskanymi przez szkołę informacjami)
- z opiniami i orzeczeniami
- miejscowych i dojeżdżających
Listy uczniów zostały przyjęte przez Radę Pedagogiczną w dniu 28 sierpnia.
Po opublikowaniu list uczniów niektórzy rodzice bardzo naciskali na przeniesienie dziecka z jednego oddziału do drugiego, różnie argumentując prośby, najczęściej jednak motywując rozdzieleniem dziecka z najlepszym kolegą z przedszkola itp. Gdy stało się to „nagminne”, postanowiłam ukrócić tego typu zachowania i naciski ze strony różnych rodziców.
4 września poinformowałam, że 5 września odbędzie się nadzwyczajne zebranie rodziców uczniów klas pierwszych. Oznajmiłam na nim, że obowiązuje – z drobną uzasadnioną modyfikacją – przydział do klas opublikowany po zebraniu Rady Pedagogicznej w sierpniu.
Zarówno ja, jak i pedagog szkolny tłumaczyłyśmy, że dzieci nawiążą nowe przyjaźnie, szybko się poznają i zintegrują. Żaden z rodziców nie wyraził sprzeciwu co do mojej decyzji i do chwili obecnej nie zgłosił się z pretensjami w odniesieniu do list dzieci.
Na listach zatwierdzonych przez RP, a także na listach później modyfikowanych w obydwu klasach znalazły się dzieci z różnych środowisk, rodzin. W każdej z klas znalazły się w podobnych proporcjach dzieci „policjantów, pracowników gminy, a nawet dzieci nauczycieli" (dzieci policjantów i pracowników gminy też muszą gdzieś chodzić do szkoły).
W szkole wszyscy uczniowie traktowani są tak samo i mają takie same prawa i obowiązki. Zarzut dotyczący uwzględnienia próśb „wpływowych rodziców” odnośnie przydzielenia ich dzieci do jednej z klas itp. uważam za bezpodstawny. W naszej szkole nie ma tzw. „wpływowych rodziców” i nikt z nas nie patrzy przez taki pryzmat. Kierujemy się wyłącznie dobrem dzieci, ono jest dla nas najważniejsze. Rodzicom zostało wyjaśnione, że nie wolno kategoryzować dzieci na lepsze i gorsze, a także wyrażać się w sposób bardzo niestosowny o uczniach z jednej z klas.
Myślę, że w chwili obecnej emocje już opadają. Będziemy obserwować oczywiście, jak funkcjonują uczniowie w obydwu oddziałach i na pewno zrobimy wszystko, aby dzieci w zespole klasowym czuły się dobrze. Jeżeli któryś z rodziców widział to inaczej, to miał błędne wyobrażenie. Może w grę wchodzą czyjeś kompleksy?
Z poważaniem Urszula Jasińska – dyrektorka Zespołu Szkół w Osiecznicy im. Jana Pawła II
Pogrubienia w tekście od redakcji