Strażnik graniczny Jan, bohater z „Zielonej granicy” grany przez Tomasza Włosoka to postać złożona, wieloformatowa i taka, z którą każdy, lewaczka też, może się utożsamić. To bardzo uczciwa postać, która za nic swojego munduru zhańbić nie chce, ale to, do czego zmuszają ją zwierzchnicy i polski rząd jest hańbiące.
Jan krzyczy w aucie, wyje z bezradności i wściekłości na to, w co – jako strażnik graniczny – został wrzucony przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Ma kochającą żonę w ciąży, buduje własny dom i chce służyć ojczyźnie z honorem. I cały ten honor rządzący mu odbierają, zmuszając rozkazami do czynów niegodnych człowieka.
I to Jan reprezentuje pograniczników i ten symboliczny mundur. I to on stara się ocalić swoją godność i poprzez to godność munduru i funkcji. W filmie jest to czytelne i bardzo jasno powiedziane. Ta scena w filmie, w której Jan zamyka swój dom w stanie surowym, zakłada na niego mocną kłódkę, ale pod tym domem zostawia śpiwór i wodę dla potrzebujących, jest sceną kluczową. Mocno symboliczną. On nie chce wpuścić do swojego domu obcych. Ma takie prawo i obowiązek, ale nie chce też z tego powodu przestać być człowiekiem, który głodnego ma obowiązek nakarmić, a spragnionego napoić.
Jak o nas piszą w związku z filmem zagraniczne media? „Green Border, le film polonais qui embarrasse le pouvoir/ Zielona granica, polski film, który zawstydza władzę" zatytułowało swój artykuł o filmie Le Figaro. Francuska gazeta centroprawicowa. Nie ma tam słowa o zhańbieniu munduru. Bo co to za honor, który można obrazić jednym filmem?