Radni żądają od urzędników pilnowania czystości w mieście

Janina Piestrak-Babijczuk i Józef Pokładek
fot. istotne.pl IX Sesja Rady Miasta odbyła się 30 maja. Lejtmotywem obrad bolesławieckich rajców stały się odpady komunalne.
istotne.pl 0 samorząd, mzgk bolesławiec

Reklama

Majową sesję rady miasta zdominowała burzliwa dyskusja o czystości naszego miasta. Zanim jednak do niej doszło, rajcy minutą ciszy uczcili pamięć zmarłego niedawno Wojciecha Bogumiła Krzywdzińskiego, wybitnego bolesławieckiego psychologa, radnego II i III kadencji.

Temat śmieci w Bolesławcu poruszyła Przewodnicząca Rady Miasta Janina Piestrak-Babijczuk. Radna zapytała Grażynę Strzyżewską, Naczelnik Wydziału Komunalnego, kto – z ramienia Urzędu Miasta – pilnuje, aby w Bolesławcu panował porządek. Przewodnicząca przyznała, że nie zauważyła nikogo, kto by to nadzorował i sprawdzał, "tak jak było za czasów dawnych, że przechodziła taka pracownica i patrzyła. Aha! Na Asnyka jest brudno, są rynsztoki nieoczyszczone, pełno śmieci". "A teraz psa z kulawą nogą nie widać, straży miejskiej też prawie nie ma i nikt nie nadzoruje" powiedziała wzburzona radna. Dodała jednak, że nasze "miasto jest piękne, tylko trzeba o nie zadbać" i że życzyłaby sobie, aby pracownicy Wydziału Komunalnego przynajmniej dwa razy w tygodniu przeszli się po mieście i interweniowali.

Kwestię przepełnionych pojemników do segregacji odpadów poruszył Stanisław Andrusieczko, radny LiD. Radny chciał wiedzieć, kto odpowiada za to, że papiery nie są zbierane. "My jako radni, my cierpimy, bo nam twierdzą, że radny jest tylko po to, żeby słuchać, a nic nie mówić" powiedział Andrusieczko. Jako że wywóz odpadów segregowanych leży w gestii Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej, głos zabrał radny Jarosław Kowalski. Rajca zauważył, że "spółka dysponuje jednym samochodem do segregacji", który akurat ostatnio oddano do naprawy. MZGK wywozi odpady z kilkuset punktów. Nie zawsze jest w stanie wywieźć je na czas. Spółka zresztą zamierza wygospodarować środki na zakup kolejnego samochodu. Jarosław Kowalski dodał również, że problemu wyrzucania odpadów przy pojemnikach nie ma w centrum miasta i że problem ten dotyczy głównie mieszkańców domków jednorodzinnych. Naczelnik Strzyżewska powiedziała, że odpady wyrzucane przy pojemnikach traktowane są jak dzikie wysypiska, które wywożone są na koszt gminy. A zatem – płacimy za nie wszyscy.

Radny Józef Burniak uznał, że nie chodzi o to, by szukać winnego – "Największym sukcesem bolesławian jest to, że nasi mieszkańcy przyjęli segregację śmieci jak swoją". Największym zaś niebezpieczeństwem, zdaniem Burniaka, jest to, że z powodu niewywożenia śmieci na czas "ludzie utracą wiarę w sens segregowania".

Rajców pogodził Hubert Prabucki, radny Ziemi Bolesławieckiej, który przypomniał, że każdy z członków rady Miasta dysponuje numerem telefonu do MZGK. Radny Prabucki przyznał, że kilka razy dzwonił do Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej w tej sprawie. MZGK po takim telefonie zawsze interweniowało. Janina Piestrak-Babijczuk wyraziła nadzieję, że w Bolesławcu już wkrótce będzie czysto.

Na sesji mowa była też o strajku nauczycieli. "Do strajku miały przystępować i przedszkola, i szkoły" powiedziała Krystyna Boratyńska, Naczelniczka Wydziału Społecznego. Jednakże przed przystąpieniem do protestu pojawił się "cały szereg wątpliwości, pytań" przyznała pani naczelnik. Wątpliwości mogły się pojawić chociażby w stosunku do przedszkolanki, która chciała przyłączyć się do strajku, mimo że była na urlopie zdrowotnym. "Sprawdzaliśmy to z radcami prawnymi Związku Nauczycielstwa Polskiego" zapewniła Boratyńska. Tuż przed strajkami, w poniedziałek rano odbyło się spotkanie dyrektorów placówek z prawnikami. Dyrektorzy dowiedzieli się między innymi, jakie konsekwencje ponieść mogą ich pracownicy, jeśli przyłączą się do protestu. W Bolesławcu w ogólnopolskim strajku uczestniczyły jedynie dwie szkoły: Szkoła Podstawowa nr 2, w której udział w proteście wzięły 2 osoby, oraz Szkoła Podstawowa nr 5, w której strajkowało 17 nauczycieli.

(informacja GA/KG)

Reklama