Bolesławianin może stracić mieszkanie

Dom przy ulicy Spokojnej
fot. istotne.pl Według ustaleń Miejskiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, Ryszard Siemiątkowski nie przebywał stale w domu swojej matki. „Będę się odwoływał” zapowiada mężczyzna.
istotne.pl 0 mieszkanie, eksmisja, mzgm bolesławiec

Reklama

Ryszard Siemiątkowski w Bolesławcu zameldowany jest od początku lat 50. ubiegłego wieku. Jego rodzice osiedlili się w naszym mieście zaraz po zakończeniu II wojny światowej. W 2003 r. pan Ryszard przeprowadził się wraz z matką na ulicę Spokojną. Pod koniec kwietnia br. Jadwiga Siemiątkowska zmarła. Była ciężko chora. Nie mogła chodzić. Przeszła dwa wylewy.

Okazało się, że syn może nie otrzymać mieszkania po matce. Pan Ryszard dostał pismo z MZGM, że do 15 lipca ma się wyprowadzić. „Gdyby pan Siemiątkowski mieszkał z matką, nikt nie miałby żadnych zastrzeżeń” mówi portalowi IstotneInformacje.pl Jarosław Karbowski, pełniący obowiązki dyrektora MZGM. Podczas wizji lokalnej pracownicy miejskiego zakładu stwierdzili, że w mieszkaniu brakowało rzeczy osobistych pana Ryszarda. Mężczyzna nie miał chociażby ubrań na zimę. Co więcej, jedna z jego sąsiadek złożyła oświadczenie, że bolesławianin nie mieszkał tam na stałe.

Dura lex...

W myśl uchwały Rady Miejskiej lokal przysługiwałby panu Ryszardowi, gdyby cały czas przebywał w domu najemcy. „Tego pan Siemiątkowski nie potrafił udowodnić” tłumaczy dyrektor. Dodaje, że nawet w zażaleniu, które trafiło na biurko prezydenta Piotra Romana, mężczyzna nie podał bolesławieckiego adresu. „Byłem w domu trzy–cztery razy w miesiącu” ripostuje Siemiątkowski. Wracał z pracy w Jeleniej Górze, gdzie żyje przede wszystkim z malowania obrazów. Czasem też dorabia jako ochroniarz. A w jednej z miejscowości w powiecie jeleniogórskim przeszedł długotrwałe leczenie.

Pan Ryszard ma orzeczenie o niepełnosprawności. Cierpi na ciężką chorobę gardła. „Jak można takiego człowieka wyrzucić?!” irytuje się chcąca zachować anonimowość sąsiadka lokatora. Kilka dni temu oboje próbowali interweniować w tej sprawie w MZGM. Niczego nie wskórali. Co więcej, pracownica zakładu próbowała ich wyprosić. „Wstała, podeszła do drzwi i powiedziała: wyjdźcie z biura! Jak nie wyjdziecie, to zawołam ochroniarzy” opowiada mieszkanka ulicy Spokojnej.

Zapytana, dlaczego zdecydowała się pomóc Siemiątkowskiemu, opowiedziała: „Ludzie mają dzisiaj znieczulicę. Żyją tylko dla siebie. A ja nie”.

Finał w sądzie?

Gdyby pan Ryszard pogodził się z decyzją miejskiego zakładu, wówczas mieszkanie jego matki zostałoby przyznane komuś z listy oczekujących. Jeśli zaś nie opuści lokalu do 15 lipca, MZGM odda sprawę do sądu. Wtedy bolesławianinowi grozi eksmisja. „Ja nie opuszczę tego mieszkania” zapowiada Siemiątkowski. „Będę się z nimi sądził. Ja tego tak nie zostawię!” dodaje.

(informacja GA)

Reklama