Slot Art Festival to największy festiwal kultury alternatywnej w Polsce. To dziesiątki koncertów, przedstawienia teatralne, wystawy, wykłady, happeningi. Jedno jest pewne – nie ma drugiego takiego miejsca na świecie, gdzie w przeciągu pięciu dni i nocy można doświadczyć tak wielu wrażeń.
Do lubiąskiego klasztoru cystersów w tym roku przyjechali m.in. młody chłopak z dredami, starszy nieco, już łysiejący adwokat, kobieta po trzydziestce z niemowlęciem na rękach czy człowiek w żółtej koszuli na wózku inwalidzkim. W wydarzeniu wzięło udział około 6 tysięcy ludzi z całego świata: z Polski, Holandii, Wielka Brytanii, Danii, Stanów Zjednoczonych, Czech, Ukrainy i Niemiec. Przybyli rozwijać swoje zainteresowania i pasje. A może przy okazji odkryć coś, czego dotąd nie znali.
„Na festiwalu jestem pierwszy raz. Jestem pozytywnie zaskoczona. Trudno tu o dziedzinę sztuki, która nie znalazłaby odbiorcy” mówi bolesławianka Barbara Bednarowicz. „Działania animacyjne, prelekcje, kino, grafika, piercing, zajęcia z fotografii i szereg innych przedsięwzięć – od rana do późnych godzin nocnych. Każdy ma możliwość znalezienia dla siebie zajęcia, a może nawet pomysłu na życie” dodaje.
Uczestnictwo w wydarzeniu ma pomóc osobom twórczym w odnalezieniu własnej artystycznej drogi. „Jesteśmy tu z 12-osobową ekipą” opowiada Grzegorz Roman. – „To, co mnie szczególnie zadziwiło, to niespotykane zrozumienie, życzliwość i tolerancja. Człowiek słuchający ciężkiego rocka z włosami po pas siedzi tuż obok łysej głowy słuchającej zupełnie odmiennej muzyki. I razem, uśmiechając się do siebie, nabijają rytm na bębnach!”
W przyszłym roku bolesławianie też wybierają się na festiwal. „Już dziś namawiam do odwiedzenia tego miejsca – naprawdę warto” podkreśla Grzegorz Roman.
(informacja Anna Kulpecka/GA)