Rozmowa z Ewą Gutek – kandydatką do Sejmu

Ewa Gutek - kandydatka do sejmu
fot. Ewa Gutek Nie będę obiecywać jak inni, że otworzę kopalnię miedzi i że dam wszystkim podwyżki, bo cenię sobie honor i jestem osobą odpowiedzialną za słowa. Obiecuję jedynie, że nie będę posłem do pokazania się, ale sługą swoich wyborców – mówi Ewa Gutek.
istotne.pl 0 wybory, kukiz'15, parlament

Reklama

Proszę powiedzieć coś o sobie

Mam 44 lata, wychowałam dwoje własnych dzieci i jedno w rodzinie zastępczej. Ukończyłam Wyższą Szkołę Medyczną o kierunku pielęgniarstwo, studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu o kierunku zarządzanie w ochronie zdrowia oraz posiadam tytuł specjalisty w dziedzinie epidemiologii. Jestem osobą aktywną, nie potrafię nie pracować, nie angażować się. Zapewne dlatego, że dominuje u mnie empatia i nie potrafię być obojętna wobec drugiego człowieka.

Dlaczego zdecydowała się pani startować do Sejmu?

Od ponad 10 lat walczę z systemem. Polityka wdrenowała się w każdą dziedzinę naszego życia. Zatrudnienia z polecenia, kumoterstwo, nepotyzm i wszelkie kolesiostwo nie tylko zabijają poczucie bezpieczeństwa obywatela, ale zwiększają również ilość decyzji o emigracji z Polski. Nie mogę, znając mechanizmy obecnego systemu, jego upadku moralnego, milczeć. Dziś władza nie trafia w ręce ludzi odpowiedzialnych, tylko tych, co zbudowali sobie bastiony poprzez układy. Zarówno polityczne, jak i biznesowe. To widać przy wyborach samorządowych czy parlamentarnych. Proszę zauważyć, że listy partii wiodących są każdego roku niemal identyczne, a miejsca ustępujących zajmują ich dzieci. Zatem stoi to w sprzeczności do Konstytucji, która obecnie iluzorycznie daje nam równe szanse i prawo.

Pani Ewo, obecnie w polityce jest moda na kobiety. Jak pani trafiła do świata polityki?

Nigdy nie planowałam wejścia do świata polityki. To politycy brutalne wtargnęli do mojego życia i przyczynili się do mojej aktywności w tej dziedzinie. Początkiem był 2003 rok. Zostałam wtedy przewodniczącą Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Lubaniu. Ówczesny starosta podjął decyzję o przekształceniu szpitala w spółkę prawa handlowego. Wniósł do niej wszystko z byłej jednostki, ale pominął pracowników. Wtedy nie wiedziałam, że staję się liderem największego, najbardziej nośnego i najdłuższego protestu w ochronie zdrowia w Polsce.

Najpierw walka toczyła się o przywrócenie pracowników do pracy, a następnie przyszło mi stoczyć bój o uratowanie już samego szpitala przed grabieżą, dziką prywatyzacją. Aby zachować czujność, być skuteczną i, jak później się okazało, konsekwentną, musiałam poznać mechanizmy wszelkich powiązań i układów politycznych. Z pozycji związkowca, w dodatku bez pracy, nie miałam jednak tak dużej siły, aby wygrać z ówczesnym betonem politycznym. Nawet 67 dni okupacji starostwa, nagłośnienie każdego dnia we wszystkich mediach naszego protestu nie dały mi tej siły, jaką dała mi zmiana władzy samorządowej w 2006 roku.

Z pozycji radnej i przewodniczącej Rady Powiatu mogłam skutecznie doprowadzić do powrotu pracowników do pracy, ale przede wszystkim poznać sytuację finansową szpitala. Spółka była zadłużona na tyle, że ówczesny prezes miał w biurku sporządzonym wniosek o upadłość. Miał też zarejestrowaną działalność szpitalną na siebie i kolegę. Dosłownie w ostatniej chwili został zdjęty z funkcji, a dla spółki został opracowany trudny plan naprawczy. Wiem, że nie uratowano by szpitala, gdybym nie została radną i czasami z niezrozumianym przez innych uporem nie pilnowałabym jego stabilności i własności.

Uratowanie szpitala to sukces, ale czy wystarczający, aby przekonać wyborców o pani sile?

Moja aktywność i wiedza, jaką wtedy zdobyłam, nie została zmarnowana. Zaczęli do mnie zgłaszać się ludzie z różnymi problemami. Wiedziałam, gdzie i jak mogę podejmować skuteczne interwencje. Udało mi się między innymi przywrócić wraz z odsetkami świadczenie rentowe poszkodowanemu przez ZUS. Zatrzymałam i nie dopuściłam do sprzedaży części majątku w Gminie Pasiecznik za 1% wartości. Burmistrz chciał zrobić „prezent” swojej koleżance – radnej – poprzez sprzedaż części budynku wyremontowanego ze środków unijnych. Nie sprzedał.

Czym pani się jeszcze zajmuje?

Oprócz licznych interwencji nie zapominam o naszej historii, kulturze i integracji. Będąc prezesem organizacji pozarządowej Stowarzyszenie Mieszkańców Panaceum, współorganizuję od trzech lat 1 marca uroczystości upamiętniające Żołnierzy Niezłomnych. Przez dwa lata prowadziłam jako asystent społeczny biuro poselskie. Kiedy inne biura były zamknięte albo głuche na głos wyborców, którzy przychodzili po pomoc, biuro, które prowadziłam, było przepełnione ilością zgłoszonych problemów. Jednak pomimo dużego obciążenia nad każdym problemem się pochylałam, wiele spraw zostało zakończonych sukcesem. Często poszkodowani mówili mi, że przyszli do mnie, bo zostałam polecona jako osoba skuteczna i odważna.

Dlaczego Kukiz?

Obecnie startuję do parlamentu z list KWW Kukiz’15. Może zabrzmi to zarozumiale, ale nie chcę być fałszywie skromna. Wiem, że jestem do roli posła dobrze przygotowana. Wiem, że jestem potrzebna, i wiem, że mając narzędzie, jakim jest mandat posła, przełożę to na wiele sukcesów zarówno dla Polski, jak i dla najważniejszego jej składnika, jakim jest Obywatel Rzeczpospolitej.

Co Pani zamierza zrobić kiedy zostanie pani posłem?

Nie będę obiecywać jak inni, że otworzę kopalnię miedzi i że dam wszystkim podwyżki, bo cenię sobie honor i jestem osobą odpowiedzialną za słowa. Obiecuję jedynie, że nie będę posłem do pokazania się, ale sługą swoich wyborców. Będę walczyć z układem, który traktuje obywatela przedmiotowo. Chcę doprowadzić do tego, żeby wyborcy poczuli się pracodawcami dla posłów, bo to z naszych podatków utrzymujemy dziś wybranych do parlamentu. Poseł nie może stać po stronie władzy, ale po stronie obywateli.

Nawet jak brzmi to górnolotnie, to proszę mi wierzyć, że tak postrzegam rolę posłanego przez naród na Wiejską w Warszawie. Zatem oddam się w pełni woli wyborców i to ich oczekiwania będę reprezentować. Pozdrawiam czytelników, a kontrkandydatom życzę, aby selekcja przy urnie wyborczej odsiała ziarno od plew, a pozamykane i utrzymywane przez nas biura poselskie nie zostały po 25 października ponownie otwarte. Chyba że przez zmiennika.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Zobacz także Ewę Gutek w wywiadzie dla Telewizji Dami Wałbrzych.

Sfinansowane z środków KWW Kukiz’15

Reklama