Prezydent podobno rezygnuje z Azart-Sat

Panel sterujący miksera telewizyjnego
fot. istotne.pl Piotr Roman w telewizji Azart-Sat ogląda wielu polityków opozycji. Dlatego prezydenta męczą insynuacje, że wpływa na to, co w niej pokazują. I podobno przedsięwziął kroki, by Gmina Miejska sprzedała swoje udziały w telewizji lokalnej.
istotne.pl 0 piotr roman, azart-sat, telewizja, alicja burchardt-kubów

Reklama

Na ostatniej sesji Rady Miasta radny opozycji Cezariusz Rudyk zadał prezydentowi pytania dotyczące telewizji Azart-Sat. Pytał wprost, czy prezydent lub jego urzędnicy wydali zakaz pokazywania w telewizji polityków opozycji. Rudyk powoływał się na rozmowy przeprowadzone z pracownikami Azart-Sat, potwierdzającymi te zarzuty. Wytknął również, że do telewizji, w mijającej kadencji, nie został zaproszony żaden radny opozycji, by mógł odnieść się na przykład do nieprawdziwych zarzutów rozpowszechnianych przez magistrat.

– Mieszkańcy Bolesławca nie mają żadnej szansy poznania argumentów strony przeciwnej. Faktem jest, że od czterech lat żaden radny opozycji nie miał możliwości odniesienia się do tego, co mieszkańcom mówi się w telewizji lokalnej, szczególnie o radnych opozycji – mówił Rudyk.

Prezydent odpowiedział, że on wciąż ogląda opozycyjnych polityków w Azart-Sat. Nie wpływa w żaden sposób na to, co pokazuje się w telewizji. Powyższe insynuacje męczą go do tego stopnia, że poczynił kroki, by miasto pozbyło się wszystkich 40% udziałów w spółce Azart-Sat.

– Generalnie jestem zwolennikiem sprzedaży tych udziałów. Już zleciłem przygotowanie procedury – zadeklarował prezydent Piotr Roman. – Te udziały są do niczego niepotrzebne. Nie wiem tylko, czy ktoś będzie chciał je kupić.

Tę obietnicę można potraktować jak deklarację wyborczą. Niestety nie wiemy, czy sprzedaż udziałów cokolwiek zmieni. Nie trzeba rozmawiać z anonimowymi pracownikami telewizji, wystarczy ją obejrzeć, by mieć pewność, że służy tylko jednemu: reelekcji aktualnego prezydenta miasta.

To, że Piotr Roman ogląda w wiadomościach starostę czy radnych powiatu należących do Platformy Obywatelskiej, nie znaczy, że telewizja lokalna jest niezależna. Politycy opozycji pokazywani są w niej przy okazji, jako ilustracja, dlatego, że nie da się ich pominąć, mówiąc o sprawach miasta. Tak naprawdę tylko jeden polityk w telewizji lokalnej tłumaczy, przemawia do ludzi, wypowiada się i udziela wyczerpujących wywiadów na swój i swojej polityki temat. Jest to obecnie Piotr Roman. Prezydent doskonale wie, do czego wykorzystuje telewizję lokalną. Odpowiadając radnemu Rudykowi zwrócił uwagę, że Starostwo, w którym rządzi Platforma Obywatelska, też kupuje w okresie wyborów programy w Azart-Sat.

– Powiat bolesławiecki podpisał umowę na współpracę z telewizją lokalną – powiedział Roman. – To pokazuje, że gdyby ta telewizja była taka zła, to chyba by takiej umowy nie podpisywali. Co prawda podpisują taką umowę raz na cztery lata, kilka miesięcy przed wyborami, ale tu nie bądźmy złośliwi. Chodzi o należyte informowanie mieszkańców Bolesławca.

Słuchając tego można odnieść wrażenie, że prezydent kupował w Azart-Sat usługi na około 10 tys. zł miesięcznie przez cztery lata, by pokazywać się w niej codziennie, a nie tylko sporadycznie przed wyborami.

Telewizja lokalna to wciąż nierozwiązany problem. Szczególnie palący w okresie wyborów. Odpowiedzialni za ten bałagan są tylko i wyłącznie radni miasta. To oni powinni patrzeć prezydentowi na ręce i tak uregulować prawo, by żaden prezydent nie mógł robić z telewizji lokalnej tuby wyborczej i narzędzia reelekcji.

Radni tymczasem nie są świadomi swojej mocy. To oni decydują bowiem, czy miasto w ogóle ma mieć udziały w spółce. To oni w końcu mogą wpływać na tematy programów. Nieraz okazywało się, że radni o tym nie wiedzą. Pisaliśmy o tym m.in. w materiale „Radni są bezwładni w sprawie lokalnej telewizji”. W materiale tym prezes telewizji Alicja Burchardt mówiła nawet bez skrępowania, że to nie radni, a właśnie prezydent jest oddelegowany do kontaktu z telewizją i odpowiedzialny za nią.

Telewizja Lokalna „Azart-Sat” jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Nadaje w sieci, która ma niewiele ponad 6000 gniazdek. Miasto ma 40 procent udziałów, reszta należy do właściciela sieci kablowej, zresztą ojca Alicji Burchardt. Każdy, kto chce oglądać Azart-Sat w telewizorze, musi zapłacić dwa abonamenty: pierwszy państwowy, drugi właśnie za kablówkę. Mimo tych opłat Urząd Miasta w imieniu wszystkich mieszkańców, nawet tych którzy kablówki nie mają i mieć nie mogą, płaci lokalnej telewizji trzeci raz. Za programy, reklamy i ogłoszenia. Co roku około 100 tys. złotych. Korzysta z tego realnie Piotr Roman. I czyni to w imię prawa ustanowionego przez Radę Miasta.

Sam oceń, kto rządzi w Azart-Sat

Poniżej publikujemy wypowiedzi prezydenta Piotra Romana i prezes telewizji Alicji Burchardt-Kubów. Posłuchaj i oceń, kto tak naprawdę rządzi w telewizji lokalnej. Swoje zdanie możesz wyrazić w ankiecie poniżej materiału wideo.

Kto rządzi w Azart-Sat?
Piotr Roman
87.17 % głosów: 197
Alicja Burchardt-Kubów
12.83 % głosów: 29

(informacja redakcja ii)

Reklama