Rodzina pani Barbary i pana Eugeniusza mieszka przy ul. Chopina w Bolesławcu od 1991 r. – Zaledwie rok udało nam się przemieszkać tutaj bez zalewania – mówi kobieta. – Mąż w grudniu był w Niemczech. Przyszła odwilż i w ciągu dwóch dni wyniosłam z mieszkania 12 wiader wody.
Lokal jest mały, ma powierzchnię około 29 m kw. W suficie jest dziura, podłoga w jedynym pokoju gnije. – Był u nas pracownik Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Powiedział, że mieszkania po powodzi wyglądają lepiej niż to nasze – skarży się pani Barbara. – Woda ciągle leje się w jednym miejscu. Połowa pokoju nie nadaje się do użytku. Syn nie może spać na łóżku, bo z sufitu leci tynk. Nasz pies zaczyna już cierpieć na reumatyzm.
Pani Barbara twierdzi, że wielokrotnie interweniowała w sprawie remontu lokalu zarówno w TBS-ie, jak i w Miejskim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej (właścicielem lokalu jest MZGM, budynkiem zarządza natomiast bolesławieckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego). – Odsyłano mnie od Annasza do Kajfasza – mówi. – W końcu obrzydło mi to chodzenie.
W ostatnich latach rodzina popadła w długi (jak zaznaczają małżonkowie, obecnie mieszkanie jest zadłużone na ok. 10 tys. zł). – Do października 2009 r. mieliśmy dodatek mieszkaniowy, ale został zatrzymany – opowiada kobieta. – Chciałam, aby dług został rozłożony na raty, ale okazało się, że musimy oddać część pieniędzy, które otrzymaliśmy w ramach tego dodatku.
Ze względu na dług MZGM w lutym ub.r. wypowiedział pani Barbarze umowę najmu. Potem skierowano sprawę do sądu. We wrześniu kobieta napisała do prezydenta miasta. – Poprosiłam o anulowanie zadłużenia w związku z tym, że ten lokal jest zalewany od 1992 r. – podkreśla. – Napisałam też, że jeśli gmina nadal nie będzie nic robić w sprawie tego mieszkania, to będę musiała się przenieść wraz z rodziną na korytarz.
Poskutkowało. Wkrótce potem ruszył remont dachu. – Nie powinno już być przecieków – mówi w rozmowie z portalem i gazetą „Istotne Informacje” Piotr Woch, zastępca dyrektora Miejskiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
To jednak nie koniec kłopotów mieszkańców ul. Chopina. Dług nie został spłacony, trwa postępowanie eksmisyjne. – Najłatwiej jest kogoś z domu wyrzucić. Gdyby nam anulowali zadłużenie i ponownie przyznali dodatek mieszkaniowy, to byśmy sobie jakoś poradzili. Wiedzą przecież, że tu od dawna się leje z sufitu – żali się pani Barbara. – Polska widocznie schodzi na psy – obrusza się pan Eugeniusz.
– W tym mieszkaniu rzeczywiście dochodziło do zalań – przyznaje wiceszef MZGM-u. – Ale nie były to zalania, które uniemożliwiałyby tej rodzinie zamieszkiwanie lokalu. Szkody były niewielkie. To małżeństwo nie może się ubiegać o umorzenie długu z tego tytułu.
Do sprawy wrócimy.
(informacja ii)