Dyrektorka MOPS mówi: sporu nie ma

Małgorzata Dłużyk
fot. istotne.pl W wywiadzie udzielonym portalowi i gazecie IstotneInformacje.pl Małgorzata Dłużyk, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej mówi, że nie ma prawnych podstaw, by spór zbiorowy zaistniał, a roszczenia związków zawodowych są zbyt ogólne, by można się do nich odnieść. Dodaje też, że konflikt dotyczy głównie niskich płac w placówce budżetowej.
istotne.pl 0 małgorzata dłużyk, mops bolesławiec

Reklama

Grażyna Hanaf: – Na czym polega konflikt z załogą z pani perspektywy?
Małgorzata Dłużyk: – Przez wiele lat sprawując funkcję dyrektora (w grudniu minie dziesięć lat) dbałam o swoich pracowników. Sprzyjam tym, którzy studiują, mają rodziny i wszystko układało się dobrze. Do wiosny tego roku byliśmy zgraną załogą.
Byłam bardzo zaskoczona, kiedy powstały związki zawodowe, o czym zostałam poinformowana z początkiem maja. Zawiązano je, by negocjować regulamin płac, który miał być zmieniony zgodnie z nową ustawą o pracownikach samorządowych z listopada zeszłego roku. Rozporządzenie narzucało na pracodawcę obowiązek dostosowania regulaminu płac w terminie do 30 czerwca tego roku. Jeździłam na szkolenia i zamierzałam uczynić to pod koniec czerwca. W maju powstały jednak związki zawodowe „Solidarność” i musiałam z nimi ustalić treść regulaminu.
Niestety mimo wielu spotkań nie dochodziło do porozumienia. We wrześniu zawiązały się drugie związki „Konfederacja Pracy” i w związku z tym musiałam czekać na wspólne stanowisko obu organizacji. Takiego stanowiska nie wypracowano przez wymagane trzydzieści dni i z dniem 29 października wprowadziłam nowy regulamin.

Dlaczego powstały drugie związki zawodowe?
Myślę, że dlatego, iż atmosfera w pracy zrobiła się nieprzyjemna, przedłużające się rokowania w sprawie regulaminu nie znalazły zrozumienia u pozostałych pracowników. Dlatego zdecydowali się na założenie ZZ „Konfederacja Pracy”, żeby również mieć wpływ na treść regulaminu.

Czy regulamin płac był jedyną sprawą konfliktową?
W sierpniu była akcja „Czarna koszulka”. Kilka dni wcześniej pracownica zapytała mnie o zgodę na przeprowadzenie akcji. Akcja miała na celu zwrócenie uwagi na brak ustawy o zawodzie pracownika socjalnego. I jeśli protest dotyczyłby tylko tej sprawy, sama założyłabym czarną koszulkę. Ale przeczytałam w ulotce, że zwraca się tam również uwagę na to, że pracownicy socjalni mało zarabiają. Nie wyraziłam zgody na wywieszenie listów otwartych na korytarzach ośrodka, bo uważam, że nie tylko grupa pracowników socjalnych, ale i inni pracownicy też niewiele zarabiają.
Proszę mi wierzyć, że występowałam do Pana Prezydenta o podwyżki dla moich pracowników. Pracownicy nie wiedzą o wszystkich krokach, które podejmuję, jako pracodawca. Niejednokrotnie rozmawiam z pracownikami, że budżet jest taki a nie inny. Fundusz wynagrodzeń jest funduszem nietykalnym i nie można go ani zmniejszyć ani zwiększyć, chyba, że za sprawą uchwały Rady Miasta. Pan Prezydent nie może dać ekstra środków dla jednej placówki, bo zaraz inne jednostki organizacyjne ustawią się w kolejce.

Włożenie jednak czarnej koszulki, czy nie włożenie, nie powoduje takiej eskalacji konfliktu jak spór zbiorowy?
Powiem tak. Posiadam opinię prawną z 4 listopada niezależnego prawnika. Na pytanie, czy w MOPS w Bolesławcu istnieje spór zbiorowy, odpowiada on, cytuję: „W MOPS nie istnieje spór zbiorowy”.

Na jakiej podstawie prawnik wydał taką opinię?
Na podstawie pism, którymi wymieniłam się ze ZZ „Solidarność”. W pierwszym piśmie z 6 października związki „Solidarność” domagały się:

  • Zapewnienia bezpieczeństwa warunków pracy pracowników.
  • Uregulowania sprawy dot. awansu zawodowego pracowników.
  • Dostosowania regulaminu wynagradzania do obowiązujących przepisów.
  • Ułatwienia wszystkim pracownikom podnoszenia kwalifikacji zawodowych.
  • Zaprzestania nierównego traktowania zwłaszcza pracowników zrzeszonych w ZZ.
  • Wypłacenia min. 6% rewaloryzacji każdemu pracownikowi od miesiąca kwietnia 2009 roku
  • Racjonalnego gospodarowania środkami pomocowymi.

W odpowiedzi związkom wyjaśniłam, że ich postulaty są przedstawione hasłowo i zbyt ogólnie, bym mogła się do nich odnieść. Dodatkowo postulat dotyczący regulaminu wynagrodzeń był w trakcie realizacji zgodnie z obowiązującymi przepisami. A postulatu o rewaloryzacji nie można było spełnić z uwagi na niewystarczające środki finansowe w funduszu wynagrodzeń. Umożliwiałam też szkolenia pracownikom. W roku 2008 wzięło w nich udział 31 osób, w 2009 do tej pory 26 osoby.
Zarzuty o nierównym traktowaniu związkowców uznaję za pomówienie narażające mnie na utratę zaufania potrzebną na moim stanowisku. Prawo krytyki nie może być nadużywane, oczekuję, by zarzuty sprecyzowano na konkretnych faktach, co umożliwi mi odniesienie się do nich.
Związki uznały, że w ich ocenie moja odpowiedź jest próbą ominięcia procedury sporu zbiorowego i poinformowały mnie, że w każdej chwili są gotowi do podjęcia rokowań. Uważam, że związki powinny być partnerem pracodawcy, jak w małżeństwie. Mąż i żona muszą się dogadać, bo pracownicy, którzy są naszymi dziećmi, pewnie cierpią z powodu tego konfliktu.. Dialog jest potrzebny, ale jeśli mówi się, że się spieramy, to nasuwa się pytanie: o co?
W najmniejszym stopniu nie było moją intencją ominąć procedury sporu zbiorowego. Jeszcze raz poprosiłam pisemnie o sprecyzowanie na piśmie żądań. Papier to papier. Mając już doświadczenie z dotychczasowych rozmów, że nasze wypowiedzi są niejednoznacznie rozumiane, sprecyzowanie żądań na piśmie miało służyć lepszemu ich zrozumieniu i ochronie interesów obu stron.
Wyznaczyłam termin dostarczenia mi takiego pisma na 15 października na godzinę10.30. Przypuszczałam, że związki nie będą miały tego przygotowanego w formie pisemnej i będą wolały rozmawiać, więc zaproponowałam wczesną godzinę, by pracownicy w godzinach pracy jednak spisali żądania.

Czy tak się stało?
Związkowcy nie przygotowali w formie pisemnej sprecyzowanych żądań. I aby im to ułatwić, zaproponowałam, by uczynili to w gabinecie zastępcy dyrektora w godzinach pracy. Przedstawicielki związków odmówiły i zażądały przeprowadzenia rozmów z nagrywaniem ich na dyktafon.

Skąd potrzeba nagrywania na dyktafonu? Skąd ten pomysł? Czy istniała jakaś obawa zmienienia treści rozmów i ich słów?
Uważam, że łatwiej było im nagrać coś, a potem sporządzić z tego protokół.

A czy w tak zaognionej sytuacji nie było łatwiej im na to pozwolić?
Tak. Ale w sytuacji kiedy ja nie ma czasu, nie mogę sobie pozwolić, na spisywanie z nagrań esencji wypowiedzi, dlatego zaproponowałam, by związkowcy usiedli i w godzinach pracy spisali precyzyjnie swoje żądania.

Czy związkowcy przystali na tę propozycję?
Nie, panie odmówiły. I dostałam następne pismo 27 października wzywające do podjęcia rokowań w związku z trwającym sporem zbiorowym. Na co odpisałam ponownie, że oczekuję w trybie pilnym skonkretyzowanych zarzutów, których ma dotyczyć spór zbiorowy.
W naszym ośrodku do wiosny była bardzo fajna atmosfera, drzwi do mojego gabinetu były częściej otwarte niż zamknięte. Wychodzę z założenia, ze spędzamy bardzo dużo czasu w pracy i jeżeli możemy sobie tego życia nie utrudniać i nie zatruwać, to po co to robić. Naprawdę byliśmy bardzo zintegrowaną grupą i zależy mi na tym, aby tak było nadal. Dlatego też, mimo wszystko, zadzwoniłam do Ministerstwa, a następnie przesłałam wszystkie dotyczące sprawy dokumenty, prosząc o ewentualne wyznaczenie mediatora. Sprawa jest w toku.

Jak po takiej burzy widzi pani wyjście z konfliktu? Cześć załogi ostro walczy. W ZZ „Solidarność” jest 29 osób na 65 osób załogi. Jak pani widzi dalszą współpracę z tymi osobami, czy to będzie łatwe dla dyrektora?
Trudno jest mi powiedzieć. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji. Mogę jednak o sobie powiedzieć, że w sytuacjach konfliktowych jestem osobą, która ma krótką pamięć. Może być, że ktoś się uwziął, uparł, bo jest przekonany, że robi dobrze i jak mu inni mówią, że robi źle, to on dalej robi to samo. Ja nie chcę nikomu robić krzywdy. Jestem w stanie porozmawiać. Jeśli jest coś źle, to można dokonać zmian. Pojechać razem na jakiś wyjazd, gdzieś poza miasto, by nabrać dystansu. Ważne jest, by jedna i druga strona zrozumiała czysto ludzkie aspekty tej sprawy.
Prawnicy i ja jesteśmy zgodni, co do tego, że sporu nie ma. Mnie zależy na wszystkich, jako osobach. Na atmosferze w pracy, na moim zdrowiu, kondycji. Ja uważam, ze zarzuty wysuwane przez związek są sloganami bez pokrycia.

Jeśli z prawniczych dokumentów wynika, ze sporu nie ma, to jak tłumaczyć ten konflikt, który zaistniał?
Myślę, że wynika on z niezadowolenia z wynagrodzenia pracowników socjalnych. Choć to nie jest wcale mało, w porównaniu np. do Grudziądza, bo średnia pensja pracownika socjalnego to 2384 zł brutto. Tak jest, że praca w jednostce budżetowej nie jest pracą dobrze płatną. To jest tak, jak ktoś jedzie do Londynu i jest niezadowolony, że jest mgła. W jednostce samorządowej pracodawca płaci systematycznie, ale może nie jest to satysfakcjonująca kwota. Było wiele osób w ośrodku, które były niezadowolone ze swoich wynagrodzeń i zmieniły pracę.

Po mediacjach jest pani w stanie nadal zarządzać jednostką z ekipą w tym samym składzie, nie denerwując się, że znów coś wywoła konflikt?
Ja jestem gotowa na dialog, a pracownik musi zrozumieć, gdzie pracuje i że w jednostce samorządowej wynagrodzenie jest takie a nie inne.
Pracownicy socjalni są finansowani dodatkowo z budżetu państwa (w formie dodatku miesięcznego za pracę socjalną w terenie 250 zł brutto), więc może powinni jak pielęgniarki, czy górnicy pojechać do Warszawy i poprosić o więcej. Pracownicy socjalni mają 10 dni dodatkowego urlopu raz na dwa lata z racji trudnej pracy. Niech jadą do Warszawy i poproszą o miesiąc urlopu. Moja jednostka budżetowa nie wypracowuje środków finansowych. Co mogę jeszcze zrobić dostając hasła i slogany? Druga strona powinna się teraz wykazać dobrą wolą.
Niestety, coraz częściej myślę, że konflikt jest podsycany przez kilku pracowników ze zwykłej antypatii i złości, której nie potrafią zwalczyć czy ukryć. Okazywanie jej pod szyldem związków zawodowych jest dla nich wygodne. Ja rozumiem, że nie ma idealnych ludzi. Każdy ma jakieś wady i zalety – ja również. Jak dotąd przez wiele lat współpracowało nam się dobrze i nadal chciałabym, żeby wróciła dawna atmosfera. Ale żeby tak było, dobrą wolę muszą wykazać obie strony – nie tylko ja.

Reklama