Dziewica z Solidarności – Mariusz Wilk

istotne-logo
fot. istotne.pl Mariusz Wilk, pisarz i podróżnik, przyjechał do Bolesławca w dniu Święta Niepodległości. Organizatorzy spotkania w Piwnicy Paryskiej zaprezentowali gościa jako pierwszego rzecznika Wałęsy. Rozmawiać mieliśmy o wolności. I Wilk rozmawiał o wolności, ale tej, którą odnalazł w północnej głuszy obwodu archangielskiego w Rosji.
istotne.pl 0 solidarność, wilk

Reklama

Mariusz Wilk, pisarz i podróżnik, przyjechał do Bolesławca w dniu Święta Niepodległości. Organizatorzy spotkania w Piwnicy Paryskiej zaprezentowali gościa jako pierwszego rzecznika Wałęsy. Rozmawiać mieliśmy o wolności. I Wilk rozmawiał o wolności, ale tej, którą odnalazł w północnej głuszy obwodu archangielskiego w Rosji.

Czasy mamy takie, że rozmowy o wolności są potrzebne. Dlatego temat spotkania z Wilkiem zasugerowany przez organizatorów (Via Sudetica i Jacek Ostrowski) był jak najbardziej słuszny. Pierwsze pytania padające z sali dotyczyły okresu zmiany systemu, decyzji gościa o wyjeździe z Polski.

Jednak autor „Konspiry” nie chciał się oddać kombatanckim wspominkom. Opozycyjny działacz, internowany dwukrotnie w latach osiemdziesiątych, rzecznik Wałęsy, redaktor naczelny podziemnej prasy, który wyjechał z Polski na początku lat dziewięćdziesiątych, dziś ogląda krajową scenę polityczną z perspektywy kręgu polarnego i uważa, że wcale nie odsunął się za daleko.

Mariusz WilkMariusz Wilkfot. Krzysztof Gwizdała

Bogusław Nowak, prowadzący rozmowę, z wielką atencją zwracał się do Mariusza Wilka. Pytał, czy mógłby powiedzieć coś o Wałęsie, zdradzić kilka faktów z tamtych heroicznych czasów. W Polsce bowiem pojawił się niejaki Zyzak – historyk, który szarga ideały. Ale Maro Wilk nazwał tylko pogardliwie Zyzaka Zygzakiem i powiedział, że właśnie urodziła mu się córka i teraz jest dla niego ważniejsza niż Wałęsa.

Ale kiedy padło pytanie o okrągły stół, gość wieczoru, który nie chciał nic komentować i nikomu z dawnych przyjaciół wystawiać opinii, przeczytał nam wiersz Stefana Adamskiego. Powiedział, że pod strofami przyjaciela sam się podpisuje i uznaje je za odpowiedź na to, czym dla niego był Okrągły Stół. Wiersz podaję ze słuchu…

Wpis do sztambucha panny S

Któż Cię nie kochał, Jacek, Janek,
Nie brakowało Ci amantów
Ja też Twe wdzięki opiewałem
wśród tłumu Twych absztyfikantów
Błędnym Rycerzem byłem Twoim
kopię o honor Twój kruszyłem
I fechtowałem, jak umiałem
Tak, tak, o Ciebie się tak biłem […]

W salonach wtedy nie bywałaś
Pomieszkiwałaś po piwnicach
Przyznaję, pięknie wyglądałaś
Emilia Plater – cud dziewica…

Bo rozmodlona pod figurą
Doprawdy wyglądałaś słodko
Choć się już wtedy obawiałem
że kiedyś staniesz się dewotką. […] Pięknie tańczyłaś karmaniole
i wiodłaś lud na barykady
a teraz to ja Cię…
Dośpiewaj sobie ten rytm do swojej zdrady […]

Jacek nie żyje, Janek zamilkł
Inni zaś wyprzedają etos
A ktoś powinien Ci powiedzieć
prawdę o Tobie, powiem przeto […] Sam nie wiem kiedy się zmieniłaś
Ty, taka cnotka, nie pozwolę,
a potem w górę kiecka
i kankan na okrągłym stole
I dla każdego byłaś miła
i uśmiechałaś się przykładnie
I na tym stole się pieprzyłaś z kim popadnie […]

I wtedy pomyślałam sobie o tych wszystkich, którzy powrócili do wolnej Polski po wyborach w 1989 roku. I o tych, którzy z niej nie wyjechali, a też walczyli. O tych, którzy śpiewali z Janem Kisiliczykiem piosenkę na spotkaniu z Danutą Maślicką, promującą swoją książkę „Znikopis. Pamiętasz była Solidarność”. O tych, których na internetowych forach nazywają Solidarnościuchami. Pomyślałam o wszystkich, którzy nie tylko sobie tę wolność wywalczyli, ale ją dziś tworzą. Czasem lepiej, czasem gorzej. Zagubieni, jak większość z nas, w nowej rzeczywistości i dokonujący wyborów każdego dnia. W Czwartej Rzeczpospolitej, a może w Piątej, albo znów w Trzeciej. Człowiek bez perspektywy może oszaleć przy tych zmianach.

Mamy w naszej wolnej ojczyźnie wybrany przez nas sejm i senat, i prezydenta, i złe ustawy, i złe przepisy, i IPN, i Ojca Rydzyka. Dziś już nawet nie wiemy, czy wygrała Solidarność, czy Okrągły Stół był zdradą. Ciągle zadajemy sobie pytanie, co poszło nie tak. Mało kto pamięta ten etos, heroiczną walkę Solidarności. Nawet nie uczą o tym w szkołach.

Mariusz Wilk, wydawałoby się, uniósł ten czas i zachował go w nieskazitelnej formie. Chcieliśmy usłyszeć coś istotnego o nas, o naszych wyborach, o historii najnowszej, którą tworzył. A dowiedzieliśmy się, że cywilizacja białego człowieka umiera, posłuchaliśmy o niedźwiedziach, które przesuwają głazy w poszukiwaniu mrówek, o ciszy i mnichach buddyjskich z klasztoru w Buriacji (Federacja Rosyjska), którzy ofiarowali Wilkowi paciorki z drewna sandałowego nanizane na sznurek.

Ten rodzaj różańca gość przebierał w dłoni przez całe spotkanie i zapytany o znaczenie przedmiotu wyjaśnił, że jest to m. in. dobry sposób na uspokojenie nerwów. Kiedy na lotnisku w Warszawie nie doleciał jego bagaż, pierwszy rzecznik Wałęsy obrócił paciorki kilka razy w ręku i uniknął zdenerwowania.

Mariusz Wilk mógłby nam kilka milionów paciorków przywieźć z buddyjskiej Buriacji. My, w Polsce, bardzo potrzebujemy czegoś na nerwy, żeby dalej w codziennej walce wybierać wolność, która jest tu, a nie pod biegunem polarnym.

Grażyna Hanaf

Reklama