Zniesmaczeni wszystkich krajów łączcie się

istotne-logo
fot. istotne.pl Historia prawdziwa mówiąca o tym, że pruderia jest jednym z przejawów obłudy. Tekst jest dedykowany wszystkim przeciwnikom akcji „Uwolnić dzbany”, będącej propozycją dla kobiet, by wzięły udział w pochodzie Glinoludów topless.
istotne.pl 0 gliniada, turystyka, sezonu, idiota

Reklama

Oburzeni, zniesmaczeni, zbulwersowani i ci, których uczucia są deptane obiecanym widokiem nagusów różnej maści, oni też podróżują po świecie. Kiedy przeglądałam i brałam udział w dyskusji na naszym forum dotyczącej akcji „Uwolnić dzbany” — propozycji paradowania topless podczas sierpniowej Gliniady — przypomniała mi się historia z Bułgarii.

Przy jednym z hoteli atrakcją, jak się potem okazało wątpliwą, była mała, kameralna plaża, praktycznie tylko dla gości hotelowych. Tę plażę polubili naturyści. I mieli pecha, bo hotel okazał się pełen osób, których rani nagie ciało. Oczywiście dzieci też tam były. To nic, że akurat dorosłe. Dziecko jest dzieckiem. To aksjomat — jakby powiedział Trumf, nasz portalowy troll.

Zaczęło się od skarg na golasów, którzy w parach, często niestety nie heteroseksualnych, paradowali po „naszej” plaży. Bo jest cos takiego w narodzie, że jak gdzieś wpadnie nawet na tydzień, to uważa, że to miejsce należy tylko dla niego. A ta plaża była kameralna, przy hotelu, ale publiczna.

Nakazano mi wezwać policję. Ale zawiadomiona o incydencie, dowiedziawszy się, że nikomu naturyści krzywdy nie robią, obiecała tylko wpaść i się pokazać proforma.

W tym czasie turyści wszechpolscy przegrupowali się i wymyślili, że przed policja nazwą naturystów ekshibicjonistami. Wiedziałam, że sprawa się sypnie, gdy policja zejdzie na plażę i zamiast czatującego w długim płaszczu pana za morska skałką ujrzy opalających się naturystów. Ale klient nasz pan.

Do ataku przystąpiło małżeństwo, które czuło się najbardziej oburzone. Kazało wysłuchać policjantowi zeznań, mnie czyniąc tłumaczem. Małżonka czuła się najbardziej pokrzywdzona i urażona widokiem nagiego mężczyzny. Zaczęła mi opowiadać:
— Proszę pani — mówiła oburzona — schodzę na plażę, a on stoi. Bezwstydnie, przodem do mnie. Obrzydliwy. Goły. Ten jego wstrętny, wie pani co — w tym miejscu spojrzała na mnie porozumiewawczo, więc dałam jej do zrozumienia, że się domyślam, na czym to spoczął jej pełen świętego oburzenia wzrok.
— I był ogromny, pani sobie wyobrazi. Świństwo! — kontynuowała, ale przy słowie ogromny, jej mąż na mnie spojrzał tak, jakby chciał się upewnić, czy dobrze przetłumaczę to słowo. Policjant się uśmiechnął, czym mi nie pomagał w zachowaniu profesjonalnego podejścia do klienta.
— Taki duży i stał mu. Horror! — żona mówiła zaabsorbowana swoją opowieścią, nie zauważając naszych spojrzeń, ani uśmiechów. — Normalnie, pani sobie wyobraża. I był ogolony. Zbereźnik, zboczeniec. Calusie…
Tu wtrącił się mąż:
— Mówiłaś, że cię przestraszył i uciekłaś?
— Tak, tak było — przytaknęła skwapliwie — ale chcę opisać dokładnie.
— Za dokładnie — zakończył przesłuchanie mąż i zwrócił się do mnie: — Pani rezydentka to już sama z policją załatwi.
I odciągnął żonę na bok. Policjant spojrzał na mnie zaskoczony, że ofiary ze zranionymi uczuciami się oddaliły.
— Może by panowie z tym nagim plażowiczem porozmawiali? — zapytałam z nadzieją.
Policjant potaknął, co w Bułgarii oznacza: nie.

I dlatego, moi drodzy czytelnicy, poświęciłyśmy się z koleżanką, dwie niewinne istotki, i z wielkim niesmakiem i obrzydzeniem poszłyśmy na tę plażę szukać tak doskonale opisanego naturystę. I siedziałyśmy tam z dwie godziny, ale chyba nie chciał zbliżyć się do takich świętych panienek jak my i nie pojawił się już na tej plaży.

Grażyna Hanaf

Reklama