Sprawę nagłaśniamy na prośbę naszego Czytelnika. W mailu do redakcji napisał: „Od ponad miesiąca na placu przy Zgorzeleckiej, tam, gdzie zatrzymują się busy, nie ma przystanku MZK. Miejskie autobusy co prawda i tak się zatrzymują, ale nie ma ani rozkładu, ani nawet słupa przystankowego!”
Słupa z rozkładem jazdy nie ma, bo przystanek został zlikwidowany. Decyzję podjęto 25 listopada ub.r. na spotkaniu, w którym uczestniczyli starosta Cezary Przybylski, szef Zarządu Dróg Powiatowych Roman Palczewski, naczelniczka Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Żaneta Stefańska oraz przedstawiciele Komendy Powiatowej Policji i firm przewozowych.
Starostwo Powiatowe wypowiedziało przystanki wszystkim przewoźnikom. Decyzja weszła w życie 15 stycznia br. – Odwołałem się od niej – mówi Andrzej Jagiera, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji. – Uważam, że usunięcie naszego przystanku jest błędem.
Przystanek MZK przy Zgorzeleckiej funkcjonował przez 28 lat. Problemy zaczęły się, kiedy pojawiły się tam również przystanki prywatnych przewoźników. – Dla autobusów Miejskiego Zakładu Komunikacji był to jedynie przystanek przelotowy. Dysponujemy dużą siecią sprzedaży biletów. Tylko nieliczni pasażerowie kupowali bilety u kierowcy – zaznacza Jagiera.
Jak mówi szef MZK, zupełnie inaczej było w przypadku prywatnych firm przewozowych. – Dla nich przystanki przy ulicy Zgorzeleckiej były początkiem i końcem trasy. Ich pasażerowie kupowali bilety właśnie u kierowcy – wyjaśnia Jagiera.
To wszystko trochę trwało. Autobusy MZK zaczęły mieć problemy z dojazdem na własny przystanek, zwłaszcza w godzinach szczytu. Pojazdy innych przewoźników zastawiały drogę autobusom miejskim.
Sytuacja przy Zgorzeleckiej nie umknęła uwadze policjantów. – Starosta bolesławiecki wydał decyzję o wypowiedzeniu przystanków na wniosek policji – tłumaczy Majka Nowak, rzeczniczka Starostwa. – Funkcjonariusze stwierdzili, że jest tam niebezpiecznie, że widoczność jest ograniczona. Nie ma też odpowiedniej infrastruktury, miejsca, aby zapewnić pasażerom godne warunki.
– W ten sposób wszyscy ponieśli odpowiedzialność. Sytuacja, którą spowodowało pojawienie się przystanków prywatnych przewoźników, odbiła się rykoszetem na nas – mówi z żalem Andrzej Jagiera.
– Gdybyśmy zrobili wyjątek dla jednego przewoźnika, pozostałe firmy mogłyby czuć się pokrzywdzone. Ta decyzja nie ulegnie zmianie – podkreśla Majka Nowak. – Staroście zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie pasażerów.
Co dalej?
– Zweryfikujemy rozkłady jazdy. A nasi pasażerowie będą musieli wsiadać albo na Sądowej, albo przy sklepie Carrefour – mówi szef MZK. – Zdaniem starosty, przewoźnicy powinni zawrzeć porozumienie z PKS-em. Dworzec PKS ma i dobrą lokalizację, i odpowiednią infrastrukturę – stwierdza Majka Nowak.
Do sprawy wrócimy.
(informacja ii)