Politycy w Bolesławcu są twarzowi, czy z twarzą?

Mężczyzna malujący twarz
fot. istotne.pl Na drugim spotkaniu w Vinci rozmawiałyśmy o wizerunku polityków. O tym, jak w mieście postrzegani są politycy. O tym, jaką funkcje pełni Rada Miasta. Czy polityk lokalny to przede wszystkim społecznik? Dlaczego nie ufamy ludziom władzy i jakie mechanizmy powodują, że nie ma dialogu między społeczeństwem, a rządzącymi? Zastanawiałyśmy się też, do czego potrzebne są w polityce media?
istotne.pl 0 polityka, parytet, samorząd

Reklama

Gośćmi portalu i gazety IstotneInformacje.pl były:

  • Danuta Maślicka – radna pierwszej kadencji Rady Miasta, jedna z założycielek telewizji lokalnej w mieście, założycielka bolesławieckiej „Solidarności nauczycielskiej” w 1980 roku.
  • Ewa Ołenicz-Bernacka – radna Rady Miasta, nauczycielka w Gimnazjum Samorządowym nr 2.
  • Katarzyna Żak – zastępca dyrektora w I liceum Ogólnokształcącym, była rzeczniczka prasowa.

Grażyna Hanaf: Gdybyśmy mieli scharakteryzować polityka na podstawie potocznych opinii o nim, jaki obraz by nam się wyłonił?

Danuta Maślicka: Uważa się potocznie, że większość ludzi, którzy idą do polityki, idzie tam dla kariery, pieniędzy…

Katarzyna Żak: …i uważa się, że już są politykami.

Danuta Maślicka: To krzywdzące dla wielu polityków. Tadeusz Mazowiecki pytany o to, czy wszyscy politycy zdali egzamin przez 20 lat rządzenia, odpowiedział krótko: „Oczywiście, że nie wszyscy zdali egzamin. Jedni byli lepsi, drudzy gorsi”. Nie można jednak, na podstawie kilku nieudaczników, uogólniać i mówić, że wszyscy są tacy sami, bo jest krzywdzące.

Danuta MaślickaDanuta Maślickafot. Krzysztof Gwizdała

Czyli co? Pchają się do koryta…

Danuta Maślicka: U nas, jeśli ktoś ma ambicje polityczne, jest postrzegany jako karierowicz. Negatywnie.

Ewa Ołenicz-Bernacka: Z tego powodu ludzie obawiają się zajmować polityką. Wielu, którzy odnaleźliby się w tej sferze, obawia się negatywnego odbioru. Na naszym lokalnym rynku należy powiedzieć koniecznie o społecznikach, ludziach, którzy ze swej natury potrzebują takiej aktywności. To oni kandydują najczęściej.

Katarzyna Żak: Tak. Oni nie koniecznie myślą o byciu politykiem. Polityk to osoba, która tworzy struktury polityczne. Ja jestem zwolenniczką definicji. Zastanówmy się, kto to jest polityk? Na tegorocznym Kongresie Kultury, w którym uczestniczyłam, padło takie sformułowanie: „Polityk to jest ten, który myśli o wyborach, a mąż stanu to ten, który myśli o pokoleniach”.

Z tej definicji wynika, że mamy na lokalnym rynku polityków, ale…

Katarzyna Żak: … brak nam mężów stanu.

W opinii potocznej każdy, kto sprawuje władzę, ma złe intencje. Myśli tylko o swoich korzyściach. Jakie cele stawia sobie osoba, która zaczyna myśleć o kandydowaniu w lokalnych wyborach?

Danuta Maślicka: Ewa trafiła w sedno, mówiąc, że są osoby, które mają w sobie pasję społecznika. Dla mnie ważna była świadomość, że można coś naprawić, zmienić, skupić wokół siebie ludzi, by rozwiązywać lokalne problemy.

Katarzyna Żak: Jest przepaść w naszym myśleniu o politykach W potocznym odbiorze polityk to osoba, która pojawia się medialnie i jest kojarzona z jakąś partią. Na naszym lokalnym gruncie nie przypominam sobie, by nazywano radnych politykami…

Ale tymi, co się dopchali do koryta, już tak.

Danuta Maślicka: Politycy sami sobie wypracowali takie podejście społeczeństwa do osób rządzących.

Ale z czego to wynika?

Danuta Maślicka: Przed wyborami mówi się różne rzeczy. Obiecuje się. I kiedy kandydat to mówi, ja wierzę, że może spełnić te obietnice. Potem zostaje prezydentem, burmistrzem lub radnym. Odkrywa, że to o czym mówił w okresie przed wyborami, nie jest możliwe do zrealizowania, bo zaistniało wiele przeszkód. I wtedy nie dotrzymuje tego, co obiecał. Zderza się na przykład z innymi kandydatami, którzy też mieli swoje programy wyborcze. Zaczyna się rywalizacja i walka o swoje. Pamiętam, jak byliśmy w pierwszej radzie. Jak nam się wydawało, że wszystko można szybko i łatwo zrobić. Potem okazało się, że rzeczywistości nie da się przeskoczyć.

Na czym polegają te rzeczywiste bariery?

Danuta Maślicka: Brak pieniędzy, brak poparcia pozostałych polityków…

Ewa Ołenicz-Bernacka: …ale i brak tradycji demokratycznej. To odgrywa ogromną rolę. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Jest rywalizacja, zawiść, konkurowanie za wszelką cenę z innymi.

Danuta Maślicka: Jest takie myślenie: dlaczego ja mam zagłosować za czymś, co popiera mój przeciwnik? Nigdy tego nie zapomnę z czasów mojej kadencji. Mimo, że wniosek był znakomity, służący społeczeństwu, nie głosowało się za nim, bo zwyciężyłaby przeciwna opcja polityczna.

Katarzyna Żak: Ja będę broniła swojego zdania. Czy my możemy mówić o politykach na naszym lokalnym rynku? Radny co prawda ma obowiązek wyznaczać jakąś politykę oświatową, inwestycyjną, ale mimo wszystko, czy kłócenie się o drogę lub chodnik jest polityką?

Ewa Ołenicz-Bernacka: No właśnie nie jest!

Danuta Maślicka : No, ale decyzje są polityczne.

Katarzyna Żak: To jest inna sprawa.

Ewa Ołenicz-Bernacka: I to jest właśnie niedobre.

Danuta Maślicka: Ja pamiętam taką sytuację. Tuż przed wyborami, zaczepiam radnego, mówię o drodze osiedlowej, którą należy naprawić. A on mi odpowiada: „Napisz pismo, ale złóż je przed wyborami, ja wtedy tę sprawę będę nagłaśniał”.

Katarzyna Żak: Właśnie, czy przełożenie ideologii danej partii na życie miasta, gdzie sprawy rozbijają się o drobiazgi, gdzie ważny jest interes wszystkich, nie jest destrukcyjne?

Ewa Ołenicz-Bernacka: Jest destrukcyjne. Polityków w pełni tego znaczeniu nie mamy. Jesteśmy na etapie, na którym wypracowujemy sobie pewne standardy, a klasa polityczna w naszym kraju ciągle się tworzy.

Danuta Maślicka: A media pokazują nam polityków, którzy tylko wypowiadają się kontrowersyjnie lub obelżywie, albo atakują…

Ewa Ołenicz-Bernacka: … albo są głupi, albo w inny negatywny sposób się wyróżniają.

Danuta Maślicka: Ktoś, kto wypowie jakiś mądry sąd dotyczący konkretnej sprawy ma zerowe szanse zaistnienia w mediach.

Katarzyna Żak: Nie oszukujmy się, nasza wiedza na temat polityków pochodzi tylko i wyłącznie z mediów. Dopóki media nie odizolują się od partii, to nadal ta sytuacja będzie taka, jaka jest.

Katarzyna ŻakKatarzyna Żakfot. Krzysztof Gwizdała

Ale nawet jeśli media staną się całkowicie niezależne od jakiejkolwiek partii, to nadal będą pokazywać tylko najbardziej medialnych polityków. Czyli głównie krzykaczy i oszołomów.

Katarzyna Żak: To jest już pytanie o etykę mediów. Pamiętam wypowiedź posła Poniźnika. Zapytany przeze mnie, dlaczego nie widać go w telewizji, odpowiedział: „Ja pracuję, ale kiedy wychodzimy z sali obrad, to kamery skierowane są na Leppera i innych atrakcyjnych medialnie polityków”. To oni są proszeni o komentarze, to oni oceniają rzeczywistość i tworzą ją. Stając się autorytetami.

Danuta Maślicka: Nasi politycy flirtują z mediami!

Katarzyna Żak: Z raportu prof. Wiesława Godzica wynika, że w Polsce przez dłuższy czas istniał dziwny mariaż między politykami, a partią. Przed ‘89 była jedna partia i ona miała monopol na media. Potem pojawiło się wiele partii, media stały się niezależne, a politycy ciągle z jakiegoś powodu mediów się obawiają. Poklepują po plecach, mówiąc: „Fajnie, żebyście byli wolni, ale jeszcze lepiej, żebyście nie mówili o nas źle”. Panuje powszechne obrażanie się na media, albo wybieranie ulubionych. Co jest złą drogą. Profesor Godzic mówi, że nie ma demokracji bez mediów. One nie są czwartą władzą, one są pierwszą władzą i dysponują ogromną siłą.

Ewa Ołenicz-Bernacka: Od polityka wymaga się, by był medialny, by potrafił się sprzedać. I tu tkwi błąd! Jeśli chodzi o Radę Miasta, to powinna ona składać się z grupy mądrych ludzi, którzy wspierają prezydenta w dobrym rządzeniu i go kontrolują. Radni nie muszą być medialni. Medialność powinna być rzeczą drugorzędną. Rada Miasta służy właśnie do dialogu społecznego. Wiedza o tym powinna być rozpowszechniana. Niestety, Radę Miasta traktuje się wciąż jako narzędzie do uprawiania polityki, a nie do załatwiania ważnych spraw dla społeczności.

Ewa Ołenicz-BernackaEwa Ołenicz-Bernackafot. Krzysztof Gwizdała

Co powstrzymuje polityka, by sam kreował swój wizerunek w mediach lokalnych?

Ewa Ołenicz-Bernacka: Cokolwiek by się nie zrobiło, będzie to źle komentowane. I przez społeczeństwo, i przez polityków. Jeżeli chce się wypunktować polityka, to pozytywne działanie traktuje się jako zagrywkę populistyczną. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, słuchać nawzajem, jesteśmy nastawieni na wypunktowanie, na udowadnianie innym, że nie mają racji, że my jesteśmy lepsi. A po walce na arenie politycznej okazuje się, że walczyli ze sobą dwaj najlepsi przyjaciele, co się znają ze szkolnej ławy. U nas tak to się odbywa. Na forum kłócą się ze sobą, rzucają strasznymi argumentami, czasami poniżej pasa, a potem okazuje się, że to było tylko show. To oszukiwanie siebie samych i otoczenia.. Może dlatego społeczeństwo źle ocenia polityków, bo jest zakręcone, nie wie już, o co chodzi.

Katarzyna Żak: Może system jest zły. Mieszamy społeczne działanie z polityką. Powinniśmy wybierać radnych, do których mamy zaufanie, którzy nie muszą być w żadnej opcji politycznej. Aby potem nie byli zmuszani do decydowania o losie społeczności pod dyktando politycznych dyrektyw.

Jaka jest konsekwencja dla radnego, gdy przeciwstawi się wytycznym partii?

Ewa Ołenicz-Bernacka: Nie wiem, jak jest w innych partiach. Choć nie chcę robić za tubę własnej. Nie chce mi się wierzyć, że są jakieś naciski, ale jest na pewno coś takiego, jak lojalność.

Zasadą numer jeden w partii jest granie na przywódcę. Trzeba więc być w opozycji do innych partii, które mogą wystawić swojego kandydata na prezydenta. Jeśli wyłamałoby się z szeregu, mogą być tego konsekwencje. Ktoś nakrzyczy. Albo powiedzą: „Więcej nie weźmiemy cię na listę…”

Ewa Ołenicz-Bernacka: No, tutaj pani prowokuje... To jest jakiś układ. Ale to nie jest strach przed krzykiem…

Danuta Maślicka: Ja mogę podać przykład. Kiedy byłam radną i zagłosowałam niezgodnie z oczekiwaniami ówczesnego prezydenta, na przerwie podszedł do mnie i powiedział: „Jak głosowałaś?! Przypominam ci, kto jest obecnie twoim pracodawcą”… A ja głosowałam zgodnie z moją wiedzą i moim sumieniem.

Ewa Ołenicz-Bernacka: Nie potrafimy wciąż korzystać z mechanizmów, które daje nam demokracja i powinniśmy mieć żal do samych siebie. Wielu ludzi z pasjami, z własnymi zawodami nie chce kandydować, bo mają swoje życie. U nas ciągle ważne jest to, żeby polityka było widać. Nie ważne co mówi, ważne, że głośno i złośliwie. Dlatego wybieramy wciąż ludzi, którzy robią wokół siebie wiele hałasu. Media potrzebują polityka błyskotliwego, złośliwego, atrakcyjnego. To podbija oglądalność.

Katarzyna Żak: Ale skąd potencjalny wyborca może poznać polityka? Media służą, by zakreślić większy krąg. Dotrzeć do większej ilości odbiorców.

A przy społecznej bierności politycznej i niechęci do polityki wyborca skreśla tego, którego nazwiska obiło mu się o uszy, nie pamiętając, co mówił i jak. Co mogłoby poprawić wizerunek polityka?

Danuta Maślicka: Ludzie potrzebują rzetelnej wiedzy. Rozmów. Potrzebują, by wybrana przez nich władza konsultowała swoje decyzje z wyborcami.

Katarzyna Żak: Nasze lokalne środowisko nie do końca traktuje naszych polityków jak polityków. To zawsze jest bardziej sąsiad niż polityk. Ta bliskość sprawia, że nie myśli się, czy jego koncepcje są dalekosiężne. Ważne jest, czy wywalczy remont naszego chodnika lub dojazdowej drogi do naszego domu.

Ewa Ołenicz-Bernacka: Dialog między rządzącymi a wyborcami jest niezbędny. Ale może zadawanie pytań wyborcom nie odbywa się tak, jak trzeba. Może poszukiwania tych, co chcieliby rozmawiać z władzą, odbywa się nie tak, jak powinno. Dlatego społeczeństwo się podzieliło. Ludzie czują zawód i niedosyt, że się z nimi nie konsultujemy, nie rozmawiamy. Nie słuchamy ich opinii. Z tego rodzi się bierność i zwykłe krytykanctwo.

Nasze rozmowy są pierwszym krokiem, by zacząć rozmawiać i debatować na temat polityki. Dziękuję paniom za rozmowę.

Na kolejnym spotkaniu rozmawiać będziemy o kulturze w mieście. Wszystkie chętne kobiety, które chciałyby na ten tema porozmawiać, prosimy o kontakt z redakcją.


Panie były gośćmi kawiarenki Vinci w parku Waryńskiego. Dziękujemy za udostępnienie nam tego kameralnego wnętrza, zaaranżowanego z wielkim smakiem i pod egidą Leonarda da Vinci. Polecamy kawiarenkę wszystkim, którzy szukają miejsca oryginalnego, gdzie można wraz z przyjaciółmi doskonale spędzić czas. Vinci to idealny lokal na organizowanie imprez w gronie znajomych. Zapraszamy też w imieniu właścicielki na chilloutowe piątki.

Reklama