Do zdarzenia doszło w październiku ub.r. w Bolesławicach. Pani Jadwiga wraz z rodziną wracała z popołudniowego spaceru. Gabi, rasowy owczarek niemiecki, biegała po polu bez kagańca. Pech chciał, że w pobliskim lesie miało miejsce polowanie. Na pole wybiegła spłoszona sarna. Gabi, wiedziona instynktem, zaczęła ją gonić.
Po chwili rodzina usłyszała dwa strzały, a potem kolejne dwa. Pies padł martwy. Jeden ze strzelających wyjaśniał potem, że suczka została potraktowana jak pies kłusujący. – Ustawa o ochronie zwierząt mówi o tym, że myśliwy ma prawo zastrzelić psa, gdy zwierzę wykazuje oznaki zdziczenia – podkreślała w rozmowie z portalem i gazetą „Istotne Informacje” kobieta. – A Gabi była zadbana. Fakt, nie miała kagańca. Ale była szalenie łagodnym psem. Poza tym biegała w szczerym polu. Wilczury przecież muszą mieć możliwość wybiegania się.
– Współczuję tym państwu jako osoba prywatna – przyznał w listopadzie ub.r. jeden z myśliwych. – Naprawdę nie chciałem zastrzelić tego zwierzęcia. Oddaliśmy najpierw strzały ostrzegawcze. Pies na nie, niestety, nie zareagował.
Wiadomo już, że Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu nie dopatrzyła w tym zdarzeniu znamion przestępstwa. – Sprawa została umorzona – mówi Adam Zieliński, prokurator rejonowy. Pani Jadwiga złożyła zażalenie na tę decyzję. Do tematu wrócimy.
(informacja GA)