"Ludzie, którzy stworzyli tę wystawę, są albo dziećmi tych, którzy mieszkali na Kresach, albo też tam się urodzili, tak jak ja" mówi Ryszard Łoś z Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. "Kresy znam tylko z opowiadań moich rodziców" przyznaje bolesławianin. Podczas II wojny światowej ukraińscy nacjonaliści z UPA wymordowali mu całą rodzinę ze strony ojca. Jego brzemienna matka przebywała wówczas u swoich rodziców – to uratowało ich oboje.
Wystawa pokazuje zdjęcia z miejscowości na Kresach, których ludność została wymordowana. "Ta wystawa pokazuje nagą prawdę historyczną – bez żadnego podsycania nienawiści" tłumaczy Ryszard Łoś. "Nienawiść między Polakami a Ukraińcami nie wynikała z zaszłości historycznych, jak tłumaczono nam za systemu komunistycznego. Ukraińcy zostali napuszczeni przez okupantów, Rosję sowiecką i Niemcy, żeby zlikwidować polskość na Kresach" dodaje.
Otwierając ekspozycję "Wołyń czasu zagłady 1939–1945", Alfred Janicki, również członek Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, powiedział, że dawni kresowianie nie są repatriantami; że zostali oni ekspatriowani. "Boli nas, że o wielu sprawach publicznie się nie mówi" zaznaczył Janicki. Zaprosił jednocześnie wszystkich zebranych do węglinieckiego muzeum, jedynego muzeum w Europie, gdzie można zobaczyć wagony, którymi wywożono Polaków z Podola, Wołynia czy Litwy. Bolesławianin dodał również, że ekspozycja ma świadczyć prawdę o ludobójstwie, upamiętniać tamte wydarzenia, ale nie ma być "rozdrapywaniem starych ran".
Zgromadzone przez Muzeum Niepodległości w Warszawie eksponaty pochodzą ze zbiorów Archiwum Dokumentacji Mechanicznej, IPN-u, Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Kresowego Ruchu Patriotycznego, Muzeum Sztuki w Łodzi, Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz osób prywatnych.
(informacja GA)