Nie znam całej sprawy i mogę się mylić, ale wygląda mi to na typową sytuację jaką możemy zaobserwować w różnych dziedzinach funkcjonowania państwa, w tym przypadku ochrony zwierząt.
Mianowicie państwo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków w tym zakresie, nie radzi sobie z patolami znęcającymi się nad zwierzętami.
Pojawia się ktoś, kto chce, potrafi coś zrobić i robi to, jednak działa na granicy prawa po to, aby być skutecznym.
Następnie zgłasza się patol na policję, że Pan Konrad zabrał psa, a to jego WŁASNOŚĆ jego RZECZ, którą oczywiście ma gdzieś i najchętniej by zabił albo zwyczajnie zagłodził, ale nikt nie może mu jej zabierać!
I tu wtedy państwo wreszcie potrafi wyciągnąć największe armaty jakimi dysponuje. Jest policja, jest prokuratura, są sądy, dozory.
To wydarzyło się niedawno. Był wcześniej tam państwowy weterynarz, rodzina była pod opieką urzędnika pomocy społecznej:
https://www.nj24.pl/article/zaglodzone-zwierzeta-w-gospodarstwie-zywe-karmily-sie-martwymi
---
NIE TANKUJĘ W BOLESŁAWCU