Dostała zarzuty w sprawie bulwersującej reklamy wódki z użyciem zdjęcia ze Zbrodni Lubińskiej

Paragraf
fot. freeimages.com (ekelzarth) Prokuratura Okręgowa w Legnicy oceniła pod względem prawnym zamieszczenie na Facebooku bulwersującej reklamy wódki z użyciem zdjęcia ze Zbrodni Lubińskiej.
istotne.pl 0 prokuratura, reklama, miasto lubin

Reklama

Pracująca dla agencji reklamowej autorka wpisu 28-letnia Marta S. usłyszała zarzut pomówienia jednej z osób widniejących na zdjęciu o zachowania mogące poniżyć ją w opinii publicznej. W zakresie przestępstwa tzw. nielegalnego rozpowszechniania zdjęcia, postępowanie umorzono, albowiem zgodnie z przepisami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych fotografia wykonana przez Krzysztofa Raczkowiaka nie podlegała ochronie prawnokarnej. Autor praw swoich w tym zakresie dochodzić może na drodze postępowania cywilnego.

Rozpowszechnienie zdjęcia i zawiadomienie o przestępstwie

Do rozpowszechnienia zdjęcia wykonanego 31 sierpnia 1982 r. w Lubinie przez Krzysztofa Raczkowiaka w formie reklamy marki alkoholu, za pomocą sieci teleinformatycznej, przy wykorzystaniu profilu „Żytnia Extra” na portalu internetowym Facebook, doszło 18 sierpnia 2015 r. Zawiadomienie o przestępstwie polegającym na znieważeniu pamięci ofiar wydarzeń lubińskich złożone zostało w tej sprawie przez autora fotografii Krzysztofa Raczkowiaka, Zarząd Regionu Zagłębia Miedziowego NSZZ Solidarność oraz posłankę na Sejm Elżbietę Witek.

Historia powstania fotografii

Krzysztof Raczkowiak 31 sierpnia 1982 r. uczestniczył w wydarzeniach lubińskich zakończonych interwencją Milicji Obywatelskiej i ZOMO. Podczas tych wydarzeń śmierć w wyniku użycia broni palnej poniosło kilku manifestantów, a wiele innych osób doznało obrażeń ciała. W trakcie manifestacji Krzysztof Raczkowiak wykonał szereg zdjęć dokumentujących przebieg wydarzeń, w tym zdjęcie przedstawiające moment przenoszenia przez grupę mężczyzn śmiertelnie postrzelonego uczestnika zajść Michała Adamowicza.

Bezpośrednio po tych wydarzeniach klisze ze zdjęciami zostały ukryte. Część z nich, w tym tę ze zdjęciem przedstawiającym śmiertelnie postrzelonego Michała Adamowicza, przekazano za granicę. Zdjęcia opublikowano w prasie zachodniej. Sam autor, z uwagi na okres stanu wojennego w obawie przed represjami nie ujawniał swej tożsamości. Jego autorstwo i same zdjęcia stały się powszechne znane w okresie późniejszym. Fotografie dokumentujące przebieg wydarzeń lubińskich zaczęły być bowiem wykorzystywane w różnego rodzaju publikacjach i wystawach.

Użyte w reklamie zdjęcie z uwagi na swój tragiczny wydźwięk stało się zdjęciem-ikoną, kojarzonym nie tylko z wypadkami lubińskimi, ale z całym okresem stanu wojennego w Polsce. To i inne zdjęcia dotyczące wydarzeń lubińskich Krzysztof Raczkowiak zamieścił później na prowadzonej przez siebie stronie internetowej. Autor w stopce strony internetowej zamieścił zapis: ,,Prawa autorskie do zamieszczonych w tym serwisie fotografii należą do Krzysztofa Raczkowiaka. Wykorzystanie ich w jakikolwiek sposób, publikowanie lub kopiowanie wymaga zgody autora”. Strona zawiera też niezbędne dane do kontaktu z ww.

Od czasu wykonania fotografii zdołano zidentyfikować tylko 3 spośród 6 widocznych na zdjęciu osób, tj. śmiertelnie postrzelonego 28-letniego wówczas elektryka Michała Adamowicza oraz 2 innych mężczyzn, z których obecnie jeden już nie żyje. Danych pozostałych 3 widniejących na zdjęciu mężczyzn nie zdołano ustalić ani obecnie, ani we wcześniejszym śledztwie dotyczącym wydarzeń lubińskich.

Okoliczności publikacji

Ta symboliczna fotografia 18 sierpnia 2015 r. wykorzystana została w profilu internetowym wódki prowadzonym przez toruńską agencję reklamową. Fotografię opatrzono napisem na samym zdjęciu i dodatkowym komentarzem sugerującymi, że mężczyźni na niej widniejący uczestniczyli w wieczorze kawalerskim, na którym zdecydowanie nadużyli alkoholu, w wyniku czego konieczne było przenoszenie jednego z nich.

Przez te zabiegi doszło do całkowitej zmiany treści i wymowy zdjęcia, a w szczególności przedstawienia widniejących na nim osób w negatywnym świetle, poprzez przypisanie im takich właściwości, jakich w rzeczywistości nie posiadały. Zdecydowana reakcja internautów na treść wpisu doprowadziła do jego usunięcia w przeciągu niecałej godziny, zamieszczenia przeprosin przez administrację profilu „Żytnia Extra”, a następnie publikacji przeprosin prezesa agencji reklamowej oraz przedsiębiorstwa produkującego wódkę.

Ustalenia postępowania

Ustalono, że publikacji postów na profilu wódki dokonała podejrzana obecnie 28-letnia Marta S. Ww. zatrudniona była przez toruńską agencję na podstawie umowy o dzieło. Wpisu dokonała za pomocą swojego komputera przenośnego z terenu Warszawy. Ponieważ profil wódki nawiązywał w swej strategii do minionych czasów, w tym okresu PRL-u, ww. wyszukiwała w internecie zdjęcia z tej epoki. Rzeczoną fotografię znalazła za pomocą wyszukiwarki Google. Zdjęcie to pobrała na dysk twardy swojego komputera, a potem dokonała edycji fotografii poprzez naniesienie paska z napisem i opatrzyła je komentarzem, mającym – według niej – promować markę alkoholu.

Ww. nie miała jakiejkolwiek wiedzy o wydarzeniu dokumentującym zdjęcie. Podała, iż fotografię uznała za intrygującą wyłącznie z powodu specyficznego przenoszenia mężczyzny. Kobieta, wskazując na swój młody wiek, podała, że nie ma bliższej wiedzy o wydarzeniach stanu wojennego, a w szczególności zaś o tragicznych wypadkach lubińskich. Przyznała też, że używając zdjęcia, nie sprawdziła i nie wyjaśniła przed publikacją ewentualnego istnienia praw autorskich do fotografii.

Z perspektywy czasu swoje zachowanie co do wyboru zdjęcia, opatrzenia go napisem i publikacji z komentarzem o określonej treści uznała za błędne i mało profesjonalne. W toku postępowania potwierdzono, że pobrania fotografii na dysk komputera dokonano bezpośrednio z wyszukiwarki internetowej. W tym celu nie było koniecznym tzw. wejście na konkretną stronę internetową.

Ustalono, że faktycznie fotografia pochodzi ze strony Instytutu Pamięci Narodowej. Zdjęcie tam zamieszczone nie wskazuje autora, nie zawiera również jakiejkolwiek noty dotyczącej ochrony praw autorskich tego zdjęcia. Ustalono też, że pobranie tego zdjęcia z zasobów internetowych nie stanowiło żadnego problemu pod względem technicznym. Zdjęcia te pozostają niezabezpieczone przed ich dalszym zapisem.

Brak ochrony prawnokarnej dla fotografii reporterskiej i umorzenie postępowania w tym zakresie

Wykonanie fotografii z wydarzeń lubińskich nastąpiło w okresie obowiązywania ustawy z 10 lipca 1952 r. o prawie autorskim. Przepisy te obowiązywały do dnia 24 maja 1994 r., tj. do momentu wejścia w życie aktualnie obowiązującej ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Ustawa ta rozróżniała takie pojęcie jak fotografia reporterska. Sąd Najwyższy, z uwagi na braki ustawy, zdefiniował, że ,,Fotografia reporterska jest to fotografia przedstawiająca rzeczywiste zdarzenie, wykonana w czasie, kiedy ono nastąpiło. Jej cechą zasadniczą jest utrwalenie w formie zdjęcia fotograficznego zdarzenia w chwili, gdy ono się działo („na gorąco”), bez względu na to, co jest tym zdarzeniem (wyrok SN z 25 listopada 2009 r. w sprawie II CSK 271/09). Przy takiej interpretacji nie można mieć żadnych wątpliwości co do tego, że zdjęcie użyte w reklamie było taką właśnie fotografią. Analiza ustawy z 1952 r. wskazuje, iż nie stanowiły przedmiotu prawa autorskiego reporterskie zdjęcia fotograficzne. Wyłączenie spod ochrony prawnej fotografii reporterskiej miało charakter kategoryczny, definitywny i ostateczny. Tym samym, wykonane przez fotoreporterów zdjęcia, prezentujące m.in. najważniejsze wydarzenia z okresu PRL-u, jak: Październik 1956, Marzec 1968, Grudzień 1970, czy Sierpień 1980 nie zostały objęte ochroną z tytułu prawa autorskiego zarówno przez ustawę o prawie autorskim z 1952 r., jak i przez nową, obowiązującą aktualnie ustawę. Z perspektywy ustawy o prawie autorskim, pomijając uregulowanie zawarte w art. 23 kodeksu cywilnego, fotografia reporterska powstała do 24 maja 1994 roku mogła być i może być eksploatowana w dowolny sposób i dla dowolnych celów, niesprzecznych z obowiązującym prawem.

Gdyby hipotetycznie przyjąć, iż zdjęcie autorstwa Krzysztofa Raczkowiaka nie jest fotografią reporterską, to podkreślić należy, że zgodnie z ustawą z 1952 r. ochrona fotografii następowała tylko i wyłącznie z chwilą, gdy na samej fotografii (nie zaś obok niej) uwidoczniono wyraźnie zastrzeżenie prawa autorskiego. Przedmiotowa regulacja wymuszała zatem konieczność oznaczania w sposób niepozostawiający wątpliwości, że twórca chce dany utwór objąć ochroną prawną. Brak takich oznaczeń, jak w analizowanym przypadku, niezależnie od powodów, w tym istniejących realiów politycznych, skutkował brakiem ochrony prawnej. Na fotografii Krzysztofa Raczkowiakanie było oznaczeń. Pomimo że powód ich braku w latach 1982-1990 wydaje się oczywisty, to jednak takiego naniesienia informacji nie uczyniono również w okresie późniejszym, po roku 1990, do momentu wejścia w życie ustawy o prawie autorskim z 1994 r., tj. do 24 maja 1994 r.

Dlatego też zapis pod zdjęciami Krzysztofa Raczkowiaka na prowadzonej przez niego stronie internetowej nie wywołuje skutków prawnych, o jakich mowa w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. Powyższe stwierdzenia prowadzą do wniosku, że brak jest podstaw do pociągnięcia autorki wpisu do odpowiedzialności karnej w związku z realizacją znamion przestępstw wymienionych w ustawie o prawie autorskimi prawach pokrewnych. Z tych też względów postępowanie w tym zakresie umorzono.

Odpowiedzialność karna za przestępstwo pomówienia

Powyższa zaprezentowana ocena prawna nie rzutuje natomiast na kwestię odpowiedzialności karnej za przestępstwo prywatnoskargowe polegające na pomówieniu osób widniejących na fotografii. Prokurator stwierdził też, że istnieje ważny interes społeczny w objęciu tego czynu ściganiem z urzędu. Pomówienie, wbrew dosłownemu tego słowa znaczeniu, może być zrealizowane nie tylko ustnie, ale również pisemnie, w tym za pomocą druku, fotografii, grafiki, rysunku, np. w postaci karykatury czy tzw. memów.

Nie ulega również wątpliwości, że Internet – z uwagi na masowe przekazywanie rozmaitych treści – należy do środków masowego komunikowania się, a tym samym za jego pomocą można dopuścić się zniesławienia innej osoby czy też osób. Sprawca nie musi znać osobiście osoby przez siebie pomawianej, a brak wymienienia nazwiska tej osoby nie ma znaczenia w sytuacji, gdy nie ma wątpliwości, jakiej osoby lub osób zniesławienie dotyczy. Istotą zniesławienia jest już sama możliwość poniżenia w opinii publicznej. Nie musi więc być ono rzeczywiste.

Pomówienie podlega odpowiedzialności karnej wtedy, kiedy wiąże się z nim możliwość wystąpienia szkody moralnej po stronie osoby pokrzywdzonej w postaci poniżenia lub narażenia na utratę zaufania. Narażenie na poniżenie (upokorzenie) pomówionego podmiotu w opinii publicznej natomiast oznacza sytuację, w której zachodzi realne niebezpieczeństwo pogorszenia ukształtowanej co do niego opinii, jak też inne osoby będą uważać pokrzywdzonego za osobę poniżoną. Niewątpliwie publikacja wpisu z tak zniekształconą w stosunku do pierwotnego stanu, fotografią i określoną wypowiedzią w formie komentarza wskazuje, iż owe narażanie na poniżenie zaistniało.

Co jednak bardzo ważne, przestępstwo zniesławienia, o jakim mowa w przepisie art. 212 § 1 i § 2 k.k., może dotyczyć wyłącznie osoby żyjącej w trakcie dokonania czynu (publikacji wpisu), chyba że sprawca przez swoje wypowiedzi o osobie zmarłej zmierza do naruszenia godności osoby żyjącej, co w niniejszej sprawie nie miało jednak miejsca. W odniesieniu do osoby zmarłej nie dochodzi do naruszenia jej czci, lecz pamięci o niej. W tej mierze ochrona prawna pamięci osób zmarłych przed zniesławianiem przewidziana jest wyłącznie na gruncie przepisów prawa cywilnego (art. 23 i 24 k.c.). Tym samym, wobec stwierdzenia, iż Michał Adamowicz, jak i jeden z mężczyzn go niosących nie żyją, nie było podstaw do uznania, iż doszło do przestępstwa znieważenia na ich szkodę. To samo ustalenie dotyczy mężczyzn, których tożsamości nie zdołano ustalić. Odnośnie możliwości wstąpienia w prawa osób pokrzywdzonych przez osoby najbliższe zmarłym podkreślić trzeba, iż w oparciu o przepisy kpk jest to możliwe, ale jedynie w wypadku, gdy pokrzywdzony zmarł już po dokonaniu zniesławienia lub znieważenia. Oznacza to, że osoba zmarła musiałaby zostać znieważona lub zniesławiona jeszcze za swojego życia, co w niniejszej sprawie nie miało miejsca. Mając powyższe na względzie, w zakresie czynu polegającego na pomówieniu Michała Adamowicza i drugiego zmarłego mężczyzny zasadnym było umorzenie postępowania wobec braku znamion czynu zabronionego, zaś w odniesieniu do czynu na szkodę trzech nieustalonych mężczyzn – umorzenie postępowania wobec braku dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie takiego czynu.

Zarzuty pomówienia jednego z żyjących dla autorki wpisu

Mając powyższe okoliczności na uwadze, prokurator, oceniając, że doszło do przestępstwa zniesławienia i uznając, iż objęcie tego czynu ściganiem z urzędu – chociażby z uwagi na szeroki negatywny oddźwięk opinii społecznej związany z wykorzystaniem fotografii przedstawiającej ofiarę stanu wojennego w reklamie alkoholu – było ze wszech miar uzasadnione, przesłuchał jedynego znanego i obecnie żyjącego pokrzywdzonego, przyjął od niego wniosek o ściganie i zdecydowało postawieniu zarzutu autorce wpisu.

Zarzut został Marcie S. ogłoszony 27 listopada 2015 r. Marta S., pochodząca z Olsztyna, przyznała się do popełnienia przestępstwa i złożyła obszerne wyjaśnienia. Stwierdziła, iż jest jej bardzo przykro w związku z zaistniałą sytuacją. że jednym błędem spowodowała całą lawinę wydarzeń, które dotknęły nie tylko osoby pokrzywdzone, ale również jej pracodawców i rodzinę. Bardzo żałuje tego, co się stało.

Za przestępstwo zniesławienia Marcie S. grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 1 roku. W tym zakresie postępowanie jest w toku.

Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy/ii

Reklama