Zabijał młotkiem, odpowie za dwa podwójne zabójstwa. 38-latkowi grozi nawet dożywocie

Młotek
fot. freeimages.com (beni_bb) 10 września br. Marcin K., 38-latek z Legnicy podejrzany o zabójstwo małżeństwa przy ul. Głogowskiej, usłyszał także zarzut zamordowania starszego małżeństwa mieszkającego przy ul. Oświęcimskiej, do którego doszło kilka miesięcy temu (1 lutego 2015 r.).
istotne.pl 0 prokuratura, zabójstwo, miasto legnica

Reklama

Marcin K. przyznał się do popełnienia tej podwójnej zbrodni w czasie przesłuchiwania go jako podejrzanego po zabójstwie małżeństwa z ul. Głogowskiej, do którego doszło 27 sierpnia 2015 r. Niezwłocznie po przesłuchaniu na miejscu zabójstwa przy ul. Oświęcimskiej przeprowadzono wizję lokalną z jego udziałem, w czasie której w sposób szczegółowy i bardzo emocjonalny opisał on sposób popełnienia zbrodni.

Z uwagi na podanie trudnego do uwierzenia motywu działania prokurator Prokuratury Okręgowej w Legnicy, prowadzący śledztwo w sprawie zabójstw przy ul. Oświęcimskiej, dokładnie zweryfikował okoliczności popełnienia zbrodni podane przez Marcina K. ze zgromadzonymi w sprawie ustaleniami. Sprawdzenie to pozwoliło to na uznanie, że przyznanie się ww. do winy było szczere i niewymuszone.

Marcin K. podał takie okoliczności zdarzenia, o których nie mógł wiedzieć, nie będąc sprawcą zabójstw. 10 września br. Marcin K. usłyszał zarzuty zabójstwa małżeństwa K. poprzez zadanie im wielu uderzeń młotkiem w głowę, co doprowadziło do powstania wieloodłamowych złamań kości czaszki oraz uszkodzenia mózgu, będących przyczyną śmierci.

Zwłoki małżeństwa K. (kobieta 86 lat, mężczyzna 84 lata) w niedzielę 1 lutego 2015 r., około godz. 20.00, ujawnił syn pokrzywdzonych. Niezwłocznie przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia i podjęto zakrojone na bardzo szeroką skalę śledztwo. W jego trakcie przyjęto kilkanaście hipotez, bardzo dokładnie weryfikując każdą z nich. Brano pod uwagę różne motywy działania sprawcy: poczynając od rabunkowego (pomimo że mieszkanie nie nosiło śladów plądrowania), poprzez majątkowy, a kończąc na zemście z pobudek osobistych. Przyjmowano, iż mogło to być zabójstwo na zlecenie, a także popełnione przez przypadkową osobę, szczegółowo zaplanowane lub popełnione w afekcie.

Policjanci ze specjalnie w tym celu powołanego przez komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu zespołu sprawdzili i rozliczyli kilkaset osób: członków rodziny, znajomych, tych, z którymi denat prowadził interesy, a nawet pracujących w okolicy robotników budowlanych. Sprawdzono każdego, kto mógłby mieć racjonalny powód, aby zabić. Rozpytano bezdomnych i osoby plądrujące w pustostanach i śmietnikach, weryfikowano i przeszukiwano otoczenie kamienicy w promieniu kilkuset metrów. Sprawdzano śmietniki, pojemniki na odzież, garaże, pustostany, przylegający do ulicy Oświęcimskiej park, koryto rzeki, studzienki kanalizacyjne.

W toku pierwszych dni od ujawnienia zwłok podjęto próbę pracy ze specjalnie sprowadzonymi z Niemiec psami szkolonymi do podejmowania tropu ze śladów pobranych z miejsca zdarzenia. Psy doprowadziły do centrum miasta, gdzie trop się urwał.

Zabezpieczono zapis monitoringu z każdego miejsca istotnego z punktu widzenia przyjętych hipotez, sprawdzano połączenia telefoniczne. Bez rezultatu.

Marcin K. z powodu braku jakiegokolwiek motywu i pozostawania dla pokrzywdzonych osobą obcą nie był typowany na sprawcę przestępstwa. W czasie przesłuchania Marcin K. wyjaśnił, że nie znał pokrzywdzonych. Słyszał o nich tylko z wcześniejszych opowieści ojca, który miał pokazać mu gdzie mieszkają. Nie miał racjonalnego motywu, aby zabić pokrzywdzonych. Ten, który podał na obecnym etapie postępowania, nie może być ujawniony.

Marcin K., realizując swój pomysł, zabrał z domu młotek i rękawiczki. Najpierw zaatakował 84-latka, gdy ten stał w jednym z pokoi, potem uderzał młotkiem jego przebywającą w drugim pokoju żonę. Ciosy zadawał, aby zabić.

Wychodząc z mieszkania, zabrał z sobą narzędzie zbrodni. W domu spalił odzież, rękawiczki i buty, które miał na sobie w czasie czynów. Zniszczył też, a następnie wyrzucił młotek, którym zadawał ciosy.

Nikomu nie powiedziało zabójstwie. Nie śledził wiadomości na temat zdarzenia. Nie ma ani telewizji, ani internetu. Raz coś przeczytał w lokalnej gazecie.

Nigdy nie pracował jako budowlaniec u denatów ani w pobliżu ich mieszkania. Twierdzi, że żałuje tego, co zrobił. Jeśli chodzi o zabójstwo małżeństwa przy ul. Głogowskiej, Marcin K. wyjaśnił, że pokrzywdzona, u której pracował, była dla niego bardzo dobra. Dbała o niego w czasie, gdy prowadził u niej remont.

W dniu zdarzenia zdenerwowała go niepochlebną wypowiedzią. To wystarczyło, aby zacząć zadawać jej ciosy młotkiem. Męża kobiety zabił, aby nie było świadków. Po zabójstwie, które miało miejsce około godz. 17.00, przebrał się i pojechał do domu, a następnie udał się w odwiedziny do znajomej.

Gdy wracał, około godz. 23.00, pod domem zatrzymała go policja. Mając na uwadze zachowanie Marcina K. i podaną przez niego motywację, powstały poważne wątpliwości co do stanu jego poczytalności w chwili popełnienia zbrodni. W najbliższym czasie poddany zostanie badaniu psychiatrycznemu przez 2 biegłych lekarzy psychiatrów. Jeżeli po jednorazowym badaniu lekarze nie będą w stanie wypowiedzieć się w tej kwestii, z pewnością zawnioskują przeprowadzenie badania w ramach obserwacji psychiatrycznej. Wówczas prokurator wystąpi do sądu o wyrażenie na nią zgody.

Za zabójstwa Marcinowi K. grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Śledztwo jest w toku.

Prokuratura Okręgowa w Legnicy/ii

Reklama