Bawarskie przypadki

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Przedruk z "Gazety Robotniczej" 9 listopada 1995 Bawarskie przypadkiUznaliśmy ten artykuł za arcyciekawy i bardzo aktualny w warunkach poszukiwania dróg rozwoju lokalnej społeczności Ziemi Bolesławieckiej. Sądzimy, że Koledzy z poczytnego dziennika nie obrażą się za wykorzystanie materiału w całości.RedakcjaZ pobytu w Bawarii powróciła grupa jeleniogórskich rolników i władz samorządowych, zainteresowana niemieckimi doświadczeniami w dziedzinie agroturystyki. W Bawarii już od kilkudziesięciu lat realizowany jest program tworzenia gospodarstw łączących funkcje rolniczo-hodowlane i turystyczne. -Byliśmy gośćmi najbiedniejszej bawarskiej gminy – Grainet – którą tworzy 7 wsi z dwoma tysiącami mieszkańców. Są to piękne okolice położone około 800 metrów nad poziomem morza, gdzie około dziesięć procent mieszkańców żyje z agroturystyki – powiedział nam Kazimierz Gawron, wójt gminy Bolesławiec. – Typowe gospodarstwo w Bawarii ma około 30 hektarów gruntów oraz 25 krów. Rolniczą działalność, na którą tamtejszy gospodarz przeznacza 5-6 godzin dziennie, uzupełnia 12 do 15 miejsc noclegowych dla turystów. Konieczne jest łączenie tych funkcji. Dopiero wówczas bawarski rolnik może otrzymać około 300 tysięcy marek bezzwrotnej dotacji, umożliwiającej mu z jednej strony egzystowanie gospodarstwa, z drugiej – na jego przebudowę. Wynajęcie dwuosobowego pokoju bawarskiego rolnika 40 marek, w które wliczone jest także śniadanie. W opinii gospodarzy średnie wykorzystanie agroturystycznych kwater jest dość dobre -osiąga 60 procent w skali roku. Cały finansowany przez rząd Bawarii agroturystyczny program realizowany jest po to, aby zatrzymać jak najwięcej mieszkańców na wsi. – Wróciłem z Bawarii trochę przygnębiony, bo wiele porównań wypada na naszą niekorzyść. Widać, że efekty, jakie tam osiągnięto, to zasługa kształtowanych przez wiele lat przyzwyczajeń, nawyków i tradycji – zauważył K. Gawron. – Tam wszyscy naprawdę dbają o swoje domy i zagrody, ale także o to, co wspólne. Nie do pomyślenia jest, aby rolniczym sprzętem niszczyć gminne drogi lub dewastować autobusowe przystanki. Z drugiej strony widać ogromne pieniądze, jakie władze tamtejszego landu łożą na utrzymanie wsi. Dochody własne gminy, w której gościliśmy, wynoszą ok. 350 tysięcy marek roczne, a budżet ponad 6 milionów, czyli kilkanaście razy więcej. U nas proporcje są odwrotne. Dochody gminy muszą być duże, bo rządowa dotacja jest znikoma.Ogromny dystans dzielący nas od tych, którzy agroturystyczny biznes rozwijają już od wielu lat nie oznacza, że nie warto w tej dziedzinie nic robić. W gminie Bolesławiec łączeniu rolnictwa i hotelarstwa sprzyja ruchliwa trasa wschód-zachód. W Kruszynie, w Brzeźniku i kilku innych wsiach pojawiły się już przydrożne pensjonaty.

Reklama