"...W nawiązaniu do przesłanego nam wycinka artykułu zamieszczonego w "Głosie Bolesławca" Zarząd Spółdzielni mieszkaniowej "Bolesławianka" w Bolesławcu informuje, że nie może odnieść się do stawianych zarzutów bowiem nic został wskazany w artykule adres lokatora. Prosimy lokatora o kontakt z administracją osiedlową celem wyjaśnienia sprawy. Naszym zdaniem jest to prostsza i zapewne skuteczniejsza droga w załatwianiu problemów członków spółdzielni. Jeśli chodzi o opłaty za zamieszczanie ogłoszeń na tablicach są one ustalone decyzją Rady Nadzorczej Uchwały Nr 3/92 z dnia 27.V.1992r., a celem ich wprowadzenia było wyeliminowanie samowoli w wywieszaniu ogłoszeń.
Efekt został osiągnięty i aktualnie drzwi wejściowe i całe budynki nie są zalepiane ogłoszeniami i szkoda że niektórzy tego nie zauważają. Podpisał Prezes Zarządu mgr Krzysztof Gallas."
Od redakcji-
Nasz czytelnik oczekujący na odpowiedź SM i MZGM od października ub. roku nie tylko stawiał zarzuty, ale i proponował pewne rozruszania na poprawę stanu higieny daremnie oczekując razem z nami na zajęcie stanowiska przez zainteresowanych. Listów i telefonów w sprawie brudnych, a zwłaszcza bardzo rzadko mytych klatek otrzymujemy dużo (m.in. ze Starzyńskiego nr 1 i 24, z Kleeberga 5, Bielskiej, Kutuzowa, Rynku itd) i liczyliśmy na zapewnienie SM i MZGM o jakiejś kompleksowej, całościowej próbie rozwiązania tego problemu (może częstsze kontrole, może konkurs, może rzeczywiście informacja o tym kto sprząta – nie sprząta klatkę). Obawiamy się, że odpowiedź jaką nam przesłał Pan Prezes (a Pan Dyrektor MZGM jeszcze nie) nie zadowoli Czytelników, wśród których są zarówno członkowie Spółdzielni Mieszkaniowej, jak i podatnicy. A co do "kontaktu z administracją" to sprawa ma się tak: Nasz czytelnik z ulicy Starzyńskiego kilkakrotnie interweniował w administracji osiedlowej na tej samej ulicy w sprawie brudnej klatki. Efekt był mierny, bowiem klatka jest dalej sprzątana sporadycznie, za to sprzątająca "dopadła" kiedyś Czytelnika – lokatora i naurągała mu głośno za to, ze miał śmiałość na nią się poskarżyć. Widocznie kierownictwo administracji osiedlowej zamiast pouczyć sprzątającą o rzetelności, udzieliło takiej mniej więcej porady "uważaj mała, bo facet z takiej to a takiej klatki coś na swój sposób sprzątania wybrzydza..." Sprzątająca zrugała lokatora i ma spokój.
Od i do redakcji
Reklama
Reklama
Reklama