Ludzie naszego miasta. Elżbieta Woźniewska – malarka w Hiszpanii

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Można ten esej zacząć jak bajkę: dawno, dawno temu uczyła się w szkole skromna dziewczynka, która z biegiem lat przekształciła się w piękną kobietę i znaną malarkę przynoszącą chlubę rodzinnemu miastu.
Kto dziś jednak wierzy w bajki w świecie rządzonym przez pieniądz? Po wtóre - nie było to znów tak dawno, kiedy uczyłem Elę rysunku, dziś jest ona ciągle bardzo młodą i atrakcyjną kobietą, a rozwój wielkiego talentu zawdzięcza przede wszystkim sobie, swoim twórczym pasjom i wrodzonym zdolnościom. Jeśli dodać do tego wyjątkową subtelność, wrażliwość kolorystyczną i dar obserwacji oraz przetwarzania na język sztuki tzw. obiektywnie istniejącej rzeczywistości - powstanie pełniejszy wizerunek. Subtelna, delikatna, romantyczna, nieskazitelna w działaniu - stanowi zapewne piękny słowiański kontrast pod słonecznym niebem gorącej Hiszpanii, dokąd trafiła na stałe w porywie serca. Ale to jest jej życie prywatne i byłoby nietaktem sięgać do jego wnętrza.
Brzmi to może paradoksalnie i nieprawdopodobnie, ale do ciepłych wspomnień z lat młodości Eli wykorzystam opinię wybitnego fachowca, nieżyjącego już węgierskiego malarza, profesora Tibora Csorby. Kiedy byliśmy na plenerze malarskim w Vać pod Budapesztem, oglądając studyjne dzieło dziewczyny, zwrócił moją uwagę na parę detali i jak zawsze serdecznie powiedział:
"Kochany Pawełku (nie uznawał litery "ł", nie ma jej w języku węgierskim i choć kochany profesor mieszkał nad Wisłą kilkadziesiąt lat, zawsze pozostawał w detalach Węgrem, chociaż mówił, pisał, a nawet... myślał po polsku!), to wielki talent, mówię ci - ma zadatki na wielką malarkę, może jak Boznańska. Zobaczysz, ma nie tylko oko i rękę, ma jeszcze serce, a to najważniejsze. Jest taka delikatna, subtelna, wrażliwa kolorystycznie...
Profesor nie mylił się: był wybitnym artystą, fachowcem najwyższej miary, może największym współczesnym akwarelistą europejskim...
Tam właśnie, na gościnnej i pięknej ziemi węgierskiej, śledziłem rozwój talentu Eli, w tym czasie młodziutkiej, urzekającej skromnością, delikatnością, taktem i kulturą dziewczyny. Obok siebie miała jeszcze uzdolnionego plastycznie kolegę i koleżankę, ale wyróżniała się zdecydowanie skalą talentu. Stara architektura, otwarty pejzaż, martwa natura, nastrojowe kompozycje, ludzie w ruchu i statyczne studia ludzkiej postaci - to wszystko zadziwiało oryginalnością, świeżością spojrzenia i malarskiego ujęcia, po prostu zwracało na siebie uwagę, było inne, oryginalne, delikatne, subtelne, wypieszczone w detalach lub bardzo ogólne, ale zawsze ciekawe, przykuwające uwagę, emanujące talentem. Nic dziwnego, że stary Profesor mrużył oczy, zdejmował okulary i mruczał ciepło, raczej do siebie:
"Dobre to, dobre, delikatne, malowane z wyczuciem, z sercem, bardzo dobrze. A jaki kolor, smak to ty masz, dziewczyno, oj masz... Maluj, dużo maluj, warto, trzeba, musisz, będzie o Tobie jeszcze głośno
W malowniczej kafejce, których pełno w Vać, przy lampce malagi czy tokaju lubił podsumowywać twórczy dorobek młodych artystów. Zwykle mówił zresztą o pracach Eli:
- Robisz postępy, szybko uczysz się, ale masz talent i wrażliwość, której nie da żadna uczelnia: maluj po swojemu, tak jak umiesz, spontanicznie i świeżo, nawet łamiąc kanony. Kompozycji nauczysz się, ale wrażliwość na piękno albo masz w sobie, albo tylko udajesz... Nie rozstawaj się z pędzlem, masz przyszłość przed sobą, dziewczyno...
Nie mylił się stary Profesor. Umiał przewidzieć przyszłość. Nie popełnił błędu w ocenie.
ELŻBIETA WOŹNIEWSKA, urodzona w Bolesławcu młoda malarka, ma dziś uznany powszechnie status, pozycję i dorobek. Zycie ułożyła ciekawie i barwnie: studia, praca twórcza w Berlinie Zachodnim, wernisaże, wystawy w poważnych galeriach, dzieła kupowane przez znawców przedmiotu do różnorodnych kolekcji i zbiorów. Wreszcie Hiszpania, czas małej stabilizacji i prawdziwej pasji tworzenia. Czy w rozsłonecznionym i ostrym pejzażu ojczyzny Salwadora Dali słowiańska dusza malarki nie tęskni do spokojnego krajobrazu nadwiślańskiego, do cichych chopinowskich wierzb? O to zapytam artystkę, kiedy będzie znów w Bolesławcu. Mam tylko jedną jej studyjną pracę - akt nastolatki. Jest subtelna i piękna. Jak cała coraz szersza i bogatsza twórczość malarki.

Reklama