Po zjeździe

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Tak bardzo chciałem, aby miasto w którym mieszkam miało spore grono szczerze mu oddanych patriotów lokalnych; aby wzorem innych miast skupiło się wokół miejskiego ratusza trochę więcej niż dotąd sympatyków tego pięknego dolnośląskiego grodu.Wysłałem apel i zaproszenia do przedstawicieli całej prawie społeczności bolesławieckiej: do nauczycieli, lekarzy, prawników, handlowców. Nie zapomniałem o duchownych, którzy w tych czasach odzyskali właściwą w życiu miasta rangę i znaczenie.Myślałem, że zjazd Towarzystwa Miłośników Bolesławca, mający co cztery lata statutowe uprawnienia do generalnych przeobrażeń wewnętrznych stanie się pomostem dla wspólnych przecież dążeń ludzi różnych przekonań, dla działań na rzecz miasta.Pisałem w apelu: wszyscy jesteś my dziećmi Bolesławca i potrzebujemy siebie nawzajem. Na dobre i na złe. Zwłaszcza w tych niełatwych czasach. Powoływałem się na przykłady innych miast, gdzie sympatycy wydają swoją gazetę, kroniki, foldery, albumy i prace monograficzne. Gdzie pisze się o mieście wiersze i piosenki i gdzie troskliwie pielęgnuje się zwyczaje kulturowe i tradycje.Pisałem jeszcze: jeśli nazwa towarzystwa jest niedobra - można ją zmienić. Można poprawić statut, styl działania, formy...Można, i nawet trzeba, wymienić we władzach towarzystwa ludzi. Na takich, co naprawdę chcą i potrafią coś dla miasta zrobić. Nie można natomiast odwrócić się do spraw miasta tyłem, czy wylewając przysłowiowe dziecko z kąpielą - rozwiązać Towarzystwo. Każde przyzwoite miasto ma i powinno mieć swoje stowarzyszenie sympatyków. Radni wszystkiego nie udźwigną.Nie mogę powiedzieć, że apel po został zupełnie bez echa. Zareagowało z dużym zrozumieniem wielu zacnych obywateli. Ponad pięćdziesiąt firm i osób prywatnych udzieliło nawet wsparcia finansowego. Przykłady ludzkiej życzliwości są zresztą wymieniane na łamach tego pisma w każdym jego wydaniu. Na zjazd nie przybyło jednak wielu ludzi bardzo tam oczekiwanych.W przedzjazdowych rozmowach z niektórymi ludźmi (nawet z kręgu władz) wyczuwałem, że pewna rezerwa do spraw TMB wynika stąd, iż stowarzyszenie to powstało za czasów komuny i jakoś nie przystoi do takiego towarzystwa dziś należeć. Może się w swoich odczuciach myliłem, ale coś w tym chyba być musi, skoro zaproszeni na "przełomowy" zjazd ojcowie miasta nie przybyli. Szkoda. Zebrani na zjeździe przedstawiciele liczącego blisko 300 członków Towarzystwa wyrażali różne ciekawe opinie dotyczące funkcjonowa nia organizmu miejskiego. Mówiono m.in. o potrzebie bardziej troskliwego zajęcia się sprawami młodzieży (zwłaszcza kiedy szerzy się bezrobocie, narkomania, kradzieże czy wręcz rozboje i samobójstwa).Zgłoszono konkretny wniosek w sprawie utworzenia w mieście "telefonu zaufania" - ze społecznymi dyżurami psychologów, pedagogów i lekarzy. Mówiono też o tym, aby przedstawiciele władz miasta zasięgali opini skupionych wokół Towarzystwa historyków, archiwistów czy estetów w sprawie na przykład nazewnictwa ulic czy w sprawach dotyczących wyglądu miasta. Postulowano tworzenie kół sympatyków Bolesławca w szkołach podstawowych i średnich, aby już od najmłodszych lat uczyć wrażliwości na sprawy miasta, wpajać tradycje kulturowe i wyczulać na estetykę.Wyrażono opinię, aby dla przedstawiciela Towarzystwa było stałe miejsce na sesjach Rady Miejskiej i w składzie delegacji podpisujących umowy o współpracę z innymi miastami.Były na zjeździe głosy aprobujące ukazanie się pisma lokalnego, ale jednocześnie niepokojono się o dalsze losy tej gazety, która przy braku wsparcia ze strony władz miejskich może podzielić los swoich poprzedniczek. Upadek kolejnej gazety bolesławieckiej zepchnie - w tym względzie - blisko 50-tysięczne miasto do rangi "grajdołu" pozostającego w tyle za Gryfowem i Lubomierzem.Zjazd wybrał nowe władze. Pre zesem został Zygmunt Brusiło, a w składzie Zarządu znaleźli się: Adam Baniecki, Barbara Berduła, Piotr Hetel, Stanisław Kalak, Jan Knetig, Robert Kowalski, Zbigniew Łucki, Maria Modl, Izabela Olszewska, Regina Roman, Franciszek Uściński, Alina Woźniewska i Jan Żyżak. We władzach są przedstawiciele różnych zawodów, reprezentanci pokoleń od najmłodszej Izy Olszewskiej (17 lat) do najstarszej Marii Modl (emerytowana nauczycielka).Szczegółowy program działania Towarzystwem będzie przedmio-tem obrad najbliższych posiedzeń Zarządu. Do tego tematu powrócimy w innym wydaniu "Głosu", gdzie również podane zostaną informacje dotyczące przekroju społeczno-zawodowego TMB w ogóle.Zjazd przyjął wniosek niżej podpisanego, aby nie zamykać składu nowego Zarządu i zarezerwować trzy miejsca dla ewentualnie nowo pozyskanych chętnych do działania ludzi.Ciągle wierzę, że tacy ludzie są i do Towarzystwa jeszcze dojdą.

Reklama