Tradycja i ciągłość historyczna

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Ci, którzy oglądali słynny spektakl "Skrzypek na dachu" pamiętają, że zaczyna się on pieśnią śpiewaną przez cały zespół "tradycja, tradycja". Jest to swoiste motto spektaklu przypominającego ciekawą, już nie pamiętną tradycję zapomnianej kultury żydowskiej.
Piszę o tym dlatego, żeby potwierdzić tezę, że tradycja, jej ciągłość, jest podstawą istnienia również naszej kultury. Kultura jest uniwersalna i ponadczasowa. Ten wstęp ma posłużyć do rozważań nad naszą tradycją, a także nad sięganiem do niej szczególnie tutaj na Dolnym Śląsku.
W czasach dzisiejszych kiedy zmienia się Europa Wschodnia kiedy normalizują się stosunki ze zjednoczonymi Niemcami istnieje potrzeba kształtowania nowego sposobu myślenia i przeszłości i przyszłości.
Powrót Dolnego Śląska do Polski po 1945 r. stworzył sytuację, w której przez 45 lat najpierw staraliśmy się udowodnić Europie i Niemcom, że wbrew opiniom zgłaszanym jeszcze w Poczdamie przez zachodnich sojuszników, że Polacy nie będą w stanie zagospodarować tych ziem - myśmy jednak potrafili. Popełniliśmy błędy, szczególnie w dziedzinie ochrony środowiska, ale w tych pierwszych latach popełniała je cała Europa. Przecież przed ogłoszeniem przez ONZ słynnego raportu U Thanta o ochronie środowiska Ren, Tamiza czy Sekwana należały do najbardziej zatrutych rzek. Duże środki finansowe i moż-liwości tych państw stworzyły jednak warunki do szybkiej likwidacji tego zagrożenia.
Ale jednocześnie w trakcie tego procesu odbudowy pokutował i chyba jeszcze ciągle pokutuje stereotyp myślenia, że wszystko, co niemieckie, nie ma znaczenia kulturowego. Ofiarą takiego myślenia padło na Śląsku wiele zabytków kultury materialnej niemieckiej. W pierwszych latach rozszabrowane, a w późniejszych w sposób bezmyślny zniszczone.
Bolesławiec również ma takie, niestety przykłady. Na fali entuzjazmu budowlanego w początkach lat siedemdziesiątych rozebrano zabytkową kamienicę narożną rynku, w której to kamienicy jeszcze po wojnie były biura urzędu miasta, a dawniej był hotel pod "Czarnym Orłem", w której wg tradycji nocował Napoleon.
Zniknął zabytkowy pałacyk przy ul. 22 lipca, obecnie Witosa. Przestał istnieć zabytkowy Cmentarz Ewangielicki przy ul. Obrońców Helu, sięgający czasów XVI wieku, na którym były renesansowe i barokowe nagrobki i epitafia, herby szlachty miejscowej i nagrobki miejscowego mieszczaństwa. Podobny los spotkał Zamek w Kliczkowie, który po wojnie posiadał pełne umeblowanie i był zamieszkały. Podobnie rozebrany został pomnik wystawiony w 100 rocznicę bitwy narodów pod Lipskiem, znajdujący się przy ul. Jeleniogórskiej.
Dzisiaj, kiedy jednocześnie z żalem patrzymy jak podobnie potraktowano, nasze zabytki na Wschodzie: Rudki Fredry, Rossa w Wilnie, Łyczakowski Cmentarz we Lwowie i setki zabytkowych kościołów w miasteczkach dawnej Galicji południowo-wschodniej, zamienionych na magazyny lub kina. chyba czas zmienić stary sposób myślenia o kulturze i tradycji. Chcemy przecież tworzyć jedną, szanującą się Europę.

Reklama