Biografia pisana etosem pracy..

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Rzemiosło pierwsze pisało kronikę Bolesławca. Przesada? Nic podobnego. Pierwszym kronikarzem-dokumentalistą był Rudolf, a potem Alojzy Skorupa – wybitni fotograficy, którym następcy nie dorównują, niestety, ani skalą talentu, ani poziomem emocjonalnego zaangażowania. Pierwszy chleb wypiekł Józef Brzozowski, który trafił do nadbobrzańskiego grodu już 14 sierpnia 1945 roku. Po tygodniu z jego zakładu piekarniczego można było odbierać chleb na kartki. Nowe władze polskiej administracji rządowej przydzielały mu miesięcznie około 28-30 ton maki, a to musiało wystarczyć na zaopatrzenie szpitala, PUR-u, milicji i samych mieszkańców. Pierwszy chleb był dostępny już 20 sierpnia 1945 r., a więc dosłownie nazajutrz po wojnie. Pan Józef dwoił się i troił, ale chleb był w porę – świeży, pachnący, z chrupiącą skórką, chociaż brakowało trochę soli. Później został znanym w mieście cukiernikiem, a jego wyroby nie miały sobie równych. Tradycję rodzinną z biegiem czasu przejął syn i kontynuuje ją do dzisiaj.
Ale prawie w tym samym czasie – po sąsiedzku – przy innej ulicy uruchomił piekarnię Alfred Kotowski, który wypiekał chleb z wojskowej mąki. Tu też problemem był brak soli, ale kto w pionierskim czasie zachłyśnięcia się wolnością zwracał uwagę na taki drobiazg? "Chleba naszego powszedniego daj nam, Panie..." -modlili się osadnicy. I ten chleb był wypiekany w pierwszych polskich piekarniach, a to był milowy krok do wymarzonej Polski na Ziemiach Odzyskanych, gdzie mimo przymusowych przesiedleń wciąż dominował żywioł niemiecki...
17 września 1945 r. zatrzymał się na stacji kolejowej transport repatriantów z dalekiego Drohobycza, z Kresów Wschodnich. Przybył w nim zasłużony pionier-zegarmistrz p. Adam Kowalski. Wszyscy jechali w nieznane na Zachód, na ówczesne Ziemie Odzyskane, bez określenia stacji docelowej. W towarowych wagonach, z całym skromnym dobytkiem, dorobkiem wielu lat pracowitego życia. Pomniejszonym przez wojnę, która wreszcie dobiegła kresu. Tu się zatrzymali, bo za Bolesławcem straszył zerwany wiadukt kolejowy na Bobrze. Na peronie szkło, stosy papierów i śmieci, zdezelowane beczki. Ciemno, ponuro, strasznie. Całą noc spędzili w wagonach. Rankiem większość wyszła poza perony, wielu trafiło do parku przed dworcem kolejowym. Stał tu sprawny jeszcze fortepian, obok odarte ze skóry fotele. Pani Anna Okoń zagrała walczyka, a potem hymn narodowy "Jeszcze Polska nie zginęła...". Przybysze "zza Buga" podchwycili pieśń chórem, później śpiewając jeszcze pieśń religijną "Boże, coś Polskę...". Wielu płakało. Tak powracała tutaj Polska: pierwsza ojczystą melodią, pierwszym śpiewem emigrantów. Dzisiaj stoi w tym miejscu symboliczny kamienny obelisk z tablica ku czci Kresowiaków, upamiętniający 50-lecie naszego osadnictwa w grodzie nad Bobrem. Inicjatorem budowy pomnika był rzemieślnik-zegarmistrz p. Adam Kowalski.
Zapiszmy jeszcze jedną historyczną datę: Cech Zbiorowy w Bolesławcu (dziś Cech Rzemiosł Różnych) powstał formalnie 27 sierpnia 1946 roku. Obowiązki starszego Cechu objął Andrzej Czupkiewicz. Dziś kieruje nim Eugeniusz Stachowski, żołnierz generała Andersa, człowiek-legenda, który równocześnie pełni obowiązki Wiceprezesa wrocławskiej Izby Rzemieślniczej.
O uznaniu i szacunku dla bolesławieckiego rzemiosła wymownie świadczy fakt, że 5 października br., w dniu złotego jubileuszu 50.1ecia, wewnątrz reprezentacyjnej siedziby władz miejskich – w historycznym Ratuszu, tuż obok wejścia do pięknie odnowionej przez rzemieślnika Henryka Nawrota Sali Rajców – odsłonięta zostanie wykonana w kamieniu tablica pamiątkowa. Pierwsza i jak dotąd – jedyna. Tekst sławi rzemieślnicza brać:
"Bolesławieckim rzemieslnikom i kupcom – piewcom odradzającej się polskości – w uznaniu trwałego dorobku w odbudowę i rozwój życia społeczno-gospodarczego z okazji Jubileuszu50-lecia mieszkańcy miasta".
Dodajmy, że przed laty budynek Cechu ozdobiła inna tablica, także wykonana z porywu serca, jakże wymowna z swojej treści i posłaniu:
"Wierni miastu i jego mieszkańcom – w 40-letniej obywatelskiej i patriotycznej służbie 1946-1986 Bolesławieccy rzemieślnicy
Współczesność lokalnego rzemiosła, to już nowe pokolenie wykształconych i prężnych w działaniu następców zasłużonych pionierów i weteranów. Sprostali wyzwaniu czasu transformacji ustrojowej właściciele rodzinnej firmy cukierniczej Marzena i Sławomir Kruk zatrudniając 24 osoby i 15 uczniów. Zakład i sklep stolarski Jerzego Ekierta to doskonały, niemal modelowy wzorzec rozwiązań ekonomiczno-produkcyjnych i menadżerskich: rzemieślnik z pasją, mistrz w swoim fachu, pogłębił swoją wiedzę aż w dalekiej Kanadzie, za to dziś dociera ze swoimi wyrobami do Wrocławia i Poznania, a przeszklone drzwi stały się szlagierem w całej zachodniej Polsce.
Ale miasto już od średniowiecza słynęło ceramiką, co pozwoliło po wojnie zbudować tu prawdziwe giganty przemysłowe – Spółdzielnie CPLiA "Ceramika Artystyczna" i Zakłady Ceramiczne "Bolesławiec" zatrudniające setki osób. Ich monopolistyczna pozycja na rynku krajowym i europejskim została jednak przełamana przez niezwykle dynamicznego właściciela Wytwórni Ceramiki Szlachetnej "Dana" p. Janusza Jakubowskiego. Na przestrzeni niewielu lat ze skromnej manufaktury w Bożejowicach stał się właścicielem supernowoczesnego zakładu o standardzie europejskim na przedmieściu Bolesławca, otwierając galerię-sklep w centrum Berlina i w śródmieściu Bolesławca. Ręczna stempelkowa dekoracja kamionkowych wyrobów wyróżnia je wśród innych, przy czym jest to twórcze nawiązanie do historycznej tradycji lokalnego środowiska, ale bez martwego kopiowania wzorów o kolorystyce czy kształcie. Modyfikacja i innowacje zadecydowały o sukcesie, przełamaniu monopolu firm państwowych i rosnącej sławie, zwłaszcza wśród zachodnich sąsiadów. Tym sposobem bolesławieckie rzemiosło wkracza do Europy bez błogosławieństwa i poparcia centralnej władzy, która jakoś nie może uporać się z zapalenie przysłowiowego "zielonego światła" poprzez ustawy sejmowe.

Reklama