Czy trzeba aż tak utrudniać

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Ustalono na wysokim szczeblu, że lepsze, skuteczniejsze - ba - chyba bardziej bezpieczniejsze dla ruchu będą egzaminy na prawo jazdy zdawane w mieście wojewódzkim.
Jeżdżą więc co jakiś czas setki osób z odległych miast i miasteczek (Bogatynia, Zgorzelec, Bolesławiec itd.) do kilkuosobowej komisji egzaminacyjnej, która w wielkim mieście, jakim jest niewątpliwie Jelenia Góra poddaje kursantów z prowincji surowemu egzaminowi (surowemu, bo na 10 zdających wraca pokornie "na tarczy" ośmiu kandydatów na kierowców, po wcześniejszym opłaceniu skromnej kwoty trzystu tysięcy złotych plus koszta podróży).
Proszę mnie źle nie zrozumieć: nie jestem wcale za tym, aby prawo jazdy zdobywało się łatwo. Nie wiem tylko czym różni się ruchliwe skrzyżowanie np. w Bolesławcu od takiego samego skrzyżowania w Jeleniej Górze.
Jeśli Bolesławiec (leżący zresztą na ruchliwej trasie międzynarodowej) w przypadku kilku instytucji traktowany jest jako miasto nierejonowe - dlaczego może być miastem rejonowych egzaminów na prawo jazdy? Czy naprawdę, i tak już utrudzonym niełatwą codziennością ludziom, trzeba tak drastycznie utrudniać życie?
A swoją drogą (moim skromnym zdaniem popartym opiniami instruktorów jazdy i praktyką co dzienną) egzaminy w mieście wojewódzkim mają się tak do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach, jak lansowana przed kilkoma laty sprzedaż alkoholu po godzinie trzynastej do poprawiania trzeźwości obywateli. Znam kierowców z małych miasteczek, którzy jeżdżą bez wypadków i znam też kierowców z wielkich miast powodujących wypadki. I na odwrót – bo reguły nie ma.
Surowe egzaminy można przeprowadzać również w ruchliwych miastach nie będących siedzibami województw. m.g.
(nazwisko i adres znane redakcji)

Reklama