Produkcyjne sukcesy minizagłębia

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Po przeczytaniu zamieszczonego w lipcowo-sierpniowym numerze "Głosu Bolesławca" tekstu zatytułowanego: "Zagłębie kawalerów "Orderu Uśmiechu" zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób to najmniejsze na świecie zagłębie (dwuhektarowa działka, na której znajduje się szkoła nr 8) zdołało osiągnąć tak imponujące wyniki produkcyjne w postaci skutecznego przepchnięcia przez kapitułę orderu aż sześciu kandydatów zgłoszonych przez uczniów prowincjonalnej przecież szkoły.
Rozwikłanie tej frapującej zagadki nie zajęło mi jednak zbyt wiele czasu, bowiem pracując przez kilkadziesiąt lat w zakładzie przemysłowym miałem okazję zapoznać się z czynnikami decydującymi o produkcyjnym sukcesie, do których należą utalentowany menażer, właściwa technologia i oddana swemu zakładowi załoga.
Jeśli idzie o czynnik pierwszy, to wszyscy znający szefa zagłębia nie zaprzeczą, że należy on do osób wybitnie utalentowanych, zwłaszcza w dziedzinie propagandy sukcesu. Jeśli natomiast chodzi o zastosowaną w tym przypadku technologię, to opierała się ona na samanapędzającym się mechanizmie: zasłużysz się producentowi - dostaniesz order, jakkolwiek były od tej reguły wyjątki, albowiem ani Kurt Waldheim, ani Michaił Gorbaczow nigdy nie uczestniczyli w jakichkolwiek świadczeniach na rzecz "ósemki", ale wyjątki potwierdzają tylko regułę.
Pewne zastrzeżenia można mieć tylko do tzw. czynnika ludzkiego, czyli załogi złożonej wyłącznie z nieletnich, którzy - w myśl międzynarodowych konwencji - nie mogą być zatrudniani w produkcji przemysłowej, a przecież nie ulega wątpliwości, że produkcja kawalerów "Orderu Uśmiechu" prowadzona była w zagłębiu na przemysłową skalę. Jest to wszakże zastrzeżenie natury prawnej, zaś omijanie prawa to narodowa specjalność Polaków, a zatem nie można mieć o to do szefa zagłębia większych pretensji, zwłaszcza że przyświecał mu wielce szlachetny cel - zabłyśniecie na szerszym forum.
Niestety, bolesławieckiemu monopoliście w omawianej branży zdarzało się wypuszczać także buble, co zapewne było spowodowa ne znacznymi rozmiarami produkcji i słabą kontrolą techniczną. Takim bublem był niewątpliwie "Order Uśmiechu" dla Kurta Waldheima, będącego - jak się później okazało - oficerem hitlerowskiego wywiadu wojskowego działającego w krajach bałkańskich, któta to instytucja była z całą pewnością głównym konstruktorem zainscenizowanego przez Niemców konfliktu pomiędzy Serbami i Chorwatami w myśl odwiecznej zasady divide et impera.
Z tego względu chlubienie się posiadaniem "serdecznego listu oraz portretu z odręczną dedykacją Kurta Waldheima" budzi głęboki niesmak, zwłaszcza dlatego, że pochwalenie się tym trofeum przed czytelnikami "Głosu Bolesławca" nastąpiło w szczytowym momencie krwawego Jugosłowianskiego dramatu, zapoczątkowane go przed pięćdziesięciu laty przez specjalistów z formacji, do której Kurt Waldheim także należał.
Warto też zauważyć, że autor artykułu podpisujący się zwykle inicjałami PS, posłużył się chyba tym razem inicjałami redakcyjnego kolegi, co można bez trudu odgadnąć po stylu i sposobie przedstawiania sprawy. Świadczy to o jeszcze jednej cennej umiejętności byłego producenta "Orderów Uśmiechu", który - jak widać - opanował do perfekcji sztukę urabiania swego otoczenia w działania służące głównie eksponowaniu własnej osoby.

Reklama