Dwa lata "Głosu Bolesławca''

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Minęło dwa lata od ukazania się pierwszego numeru "Głosu Bolesławca". Miało to być wydanie jednorazowe, okolicznościowe, poprzedzające Walny Zjazd Towarzystwa Miłośników Bolesławca. Prezentowaliśmy w tym wydaniu cele i dorobek Towarzystwa, przedstawialiśmy ludzi, którzy dla naszego miasta coś zrobili oraz opisaliśmy niektóre wydarzenia z historii miasta.Pierwszy numer sfinansowany został ze składek członków TMB. Nie mieliśmy dalekosiężnych planów wydawniczych dla tego pisma, ale zachęceni listami i przychylnymi opiniami mieszkańców miasta, a ponadto wsparci finansowo przez wielu członków indywidualnych oraz zbiorowych, wydaliśmy następny numer, później jeszcze następny...Nasze stałe kolumny to "Z dziejów miasta", "Notatnik i informator kulturalny", "wieści gminne", "Ludzie naszego miasta", "Glos młodych", "Kącik z Pegazem", "Kronika policyjna", "Listy do redakcji", a także rozrywka, sport i ogłoszenia drobne.Z listów do redakcji wynika, że "Głos Bolesławca" czytany jest chętnie przez mieszkańców miasta. Młodzież szkolna sięga często po materiały historyczne, niektórzy próbują swoich sił literackich, zamieszczając własne wiersze, wielu korzysta z działu ogłoszeń.Jednym z wiarygodnych dowodów zaufania i sympatii naszych Czytelników do "Głosu" jest fakt pomyślnego przebiegu akcji DAR SERCA lansowanej przez nasze pismo. Przypomnijmy, że Społeczny Komitet Zakupu USG Serca działający przy TMB zebrał dzięki życzliwości mieszkańców miasta i okolic blisko 800 mln złotych, co pozwoliło zasilić nasz szpital w potrzebne urządzenia tak znacznej wartości.Inny dowód to spontaniczna, często nawet bezimienna pomoc finansowa, ludzi na rzecz utrzymania "Głosu".Dokładnie rok temu, zwodzeni obietnicami wsparcia pisma przez budżet miasta przeznaczyliśmy nasze skromne środki na opracowanie kalendarza artystycznego i po prostu zostaliśmy bez pieniędzy. Z wyroku części radnych mieliśmy "zamilknąć"; O przebiegu tej nieżyczliwej dla "Głosu Bolesławca" Sesji Rady Miejskiej poinformowaliśmy Czytelników w "pożegnalnym" artykule w dowód sympatii do swojej gazety mieszkańcy miasta, a także niektóre zakłady i firmy handlowe sfinansowały wydanie numeru otwierającego drugi rok istnienia "Głosu", wpływały pieniądze na następne wydania, a także większych "rumieńców" nabrała akcja DAR SERCA (USG mogliśmy zakupić już od początku lipca). Miłe i wzruszające były słowa otuchy i zachęty ("róbcie swoje, nie zważajcie na oszołomów, kiedyś musi nastąpić normalność").Obok listów z wyrazami uznania redakcja otrzymywała i otrzymuje również listy krytyczne. Krytyczne uwagi dotyczyły z początku małej objętości pisma, a aktualnie malej ilości zdjęć i ozdób oraz zbyt drobnej czcionki. Tłumaczymy ten mankament tym, że chcemy w każdym numerze zamieścić maksymalną ilość materiałów. Nadmiar zaś materiałów zmusza do eliminowania zdjęć i używania małej czcionki. Sprawa wciąż rozbija się o pieniądze: każda dodatkowa strona umożliwiająca swobodniejsze rozmieszczenie materiału, to większy koszt.Czytelnicy zarzucają nam też, że jesteśmy za mało krytyczni: zbyt skromnie i łagodnie ukazujemy niedoskonałości życia naszego miasta. Ludzie "nie mają gdzie się wyżalić", a "Głos Bolesławca" czyni "zbyt mały użytek ze swoich uprawnień wynikających z przepisów prawa prasowego..."Bijemy się w tym miejscu w piersi, ale w naszym mieście nie wszyscy po prostu lubią lub znoszą krytykę. Można popaść w wielką niełaskę, a w sytuacji materialnej pisma nie jest to rzecz bez znaczenia. Przyznajemy, że "dla dobra sprawy" wiele listów i ostrych sygnałów krytycznych albo łagodzimy, albo odkładamy na półkę. Gdyby chociaż niektórzy "możnowładcy" to docenili... Aż przykro o tym pisać, ale w ciągu tych minionych dwóch lat nie uchwalono dla nas ani złotówki dotacji.Sądziliśmy (tak zresztą jak wielu ludzi z miasta i nie tylko, że nasza inicjatywa wydawania miejskiej gazety zasłuży na zainteresowanie i wsparcie władz samorządowych. Wychodziliśmy z założenia, że ponad 40 tysięczne miasto nie może nie mieć swojej gazety. Przed wojną wychodziło w tym o wiele mniejszym mieście kilka czasopism. Powiększające się z miesiąca na miesiąc grono bezinteresownie piszących (rysujących, fotografujących) "dziennikarzy" i współpracowników stanowiło też dobry prognostyk dla przyszłej gazety miejskiej, z prawdziwego zdarzenia.Niestety, nie zdołaliśmy zainteresować "tym tematem władających budżetem (w którym są też nasze podatkowe pieniądze). Górę wzięła chyba zawiść, polityczne zacietrzewienie, a także zadufanie i zauroczenie bardziej chcianym dzieckiem, jakim jest samorządowa telewizja lokalna. Telewizja lokalna ma zapewnione w budżecie 360 milionów i 6 (słownie sześć) etatów.Nie mamy naprawdę nic przeciwko lokalnej telewizji (może tylko to, że jest nieobiektywana, hermetyczna, a w "przeglądzie lokalnej prasy" pomija poruszane przez nas sprawy), ale dziwimy się, jak można nie doceniać potrzeby i roli prasy lokalnej?Przecież wszystko to, co w "Głosie Bolesławca" odnotowaliśmy z życia miasta stanowi trwały zapis kronikarski dostępny już m.in. w Bibliotece Głównej, w Bibliotece Jagiellońskiej, w Bibliotece "Ossolineum", w Bibliotekach wojewódzkiej i Miejskiej, a także w innych archiwaliach. Materiał ten "odgrzebią" badacze i historycy nawet po stu latach. Konia z rzędem temu, kto po iluś tam latach znajdzie kasetę video relacjonującą np. otwarcie miejskiej biblioteki w nowym obiekcie.Nie chodzi jednak o licytację, co ważniejsze. Rozsądek nakazywałby równoprawne potraktowanie zarówno lokalnej telewizji, jak i lokalnego pisma.Przy mniej rozrzutnym podejściu do sprawy za te same pieniądze mogłyby z powodzeniem funkcjonować obydwa środki przekazu, bo dlaczego na przykład nie wykorzystać w innym kształcie tego samego materiału i tu i tu?Z okazji drugiej rocznicy "Głosu Bolesławca" wszystkim bezinteresownie piszącym i współpracującym, a także sponsorom, przyjaciołom i życzliwym sympatykom pisma składam serdeczne, płynące z serca podziękowanie.Słowa wdzięczności kieruję również do wszystkich wiernych Czytelników, dzięki którym "Głos Bolesławca" mógł przez minione dwa lata zaistnieć.

Reklama