Poczekajmy 10 lat

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Rada Szkoły w Ocicach zorganizowała dla dzieci konkurs pod nazwą "Radzimy Radnym naszej Gminy". Konkurs zainteresował samych radnych, z których niektórzy stali się nawet hojnymi sponsorami. Do konkursu przystąpili uczniowie klas VI -VIII oraz jedna uczennica z klasy V. Zadaniem uczniów było rozwinięcie trzech tematów:
1. Czy jesteś zadowolony z tego, że mieszkasz w tej właśnie wsi?
2. Wyobraź sobie, że jesteś sołtysem wsi Ocice i na spotkaniu mieszkańców rozmawiasz o jej problemach.
3.Po dziesięcioletniej nieobecności przyjeżdżasz do Ocic jako dziennikarz, by napisać artykuł o swojej wsi.
Nadeszło 15 prac. Komisja w składzie: Stanisława Potocka (sołtys wsi Ocice), Halina Góra (Rada Szkoły), ksiądz proboszcz Edmund Tkocz, Franciszek Popek (dyrektor GOKiS), Kazimierz Turek (Rada Gminy), Andrzej Ostrowski (Rada Szkoły), Zbigniew Kukawski (przedstawiciel społeczności szkolnej). Nad całością czuwał dyrektor szkoły Cezariusz Rudyk.
Nagrody otrzymały następujący uczniowie:
I miejsce Agnieszka Ostrowska (kl VIII), II m Kinga Oleksiak (ki VIII), III m Łukasz Struś (klasa VII), IV m Barbara Bram (kl VIII). Wyróżnienia przypadły Justynie Berny z klasy V i Danielowi Oślakowi z klasy VII.
Największą popularnością cieszył się temat trzeci. W jednym z reportaży uczennica pisze: "...Moja wioska zmieniła się bardzo. Nie ma już przedszkola, do którego chodziłam, nie ma drugiego sklepu, w którym kupowałam ulubione słodycze. Na tym miejscu pojawiła się stadnina koni, nowi lokatorzy..." "Dziennikarze" zdają sobie sprawę z tego, że zmiany wymagają dużo pracy ze strony mieszkańców i sołtysa wsi. Młodzież dostrzega potrzebę odnawiania zabytków, którym należy przywrócić dawną świetność. Jadzia z klasy VI pisze: "... Wraz z moim bratem Adamem wybraliśmy się na małą wycieczkę. Adam zaproponował mi abyśmy najpierw zwiedzili pałac. Dowiedziałam się, że został on odbudowany... wprost nie mogłam uwierzyć własnym oczom. ... Dach podtrzymywały piękne panny -nimfy. Rynny były w kształcie smoków z ogromnie długimi ogonami. Drugie piętro podtrzymywały belki rzeźbione w kształcie pnących winrośli. Wewnątrz komody, lustra, wielkie zegary..." Jacek podjął się trudnego zadania. Chciałby być sołtysem wsi. Jest to duża odpowiedzialność, ciężka praca, ale i zaszczyt (tak właśnie pisze). Zwrócił uwagę na to, że wieś posiada dużo zabytków. W początkowej fazie swoich rozważań stwierdza, że zwróciłby się do Rady Gminy po pieniądze. Jednak szybko się z tego zamiaru wycofuje. Gmina po prostu nie będzie miała pieniędzy. Nie będzie też ich miała spółdzielnia rolnicza... W tej sytuacji Jacek postanawia zwołać zebranie mieszkańców wsi, a mieszkańcy – być może – pomogą mu znaleźć sponsorów. Z zebranych pieniędzy kupi materiał budowlany i poprosi mieszkańców o czynny udział w tym przedsięwzięciu. Proponuje, aby w pałacu oprócz muzeum zrobić "dobry hotel", a przy nim restaurację. Sądzi, że w ten sposób zdobędzie więcej pieniędzy i dopiero wtedy "rozwinie skrzydła": odbuduje kościół ewangelicki – kolejny zabytek. Zorganizuje mecze, zabawy, inne imprezy – aby zdobyć dalsze środki. Wybuduje salę gimnastyczną, wyposaży szkołę w niezbędne pomoce, zrobi porządne boisko sportowe. "Każdy, kto tu mieszka byłby dumny ze swojej wioski". I z sołtysa (Jacka) też.
Dla Basi ekologia, ochrona środowiska to nie tylko piękne brzmiące hasła. "Będąc sołtysem zajęłabym się na pierwszym miejscu oczyszczeniem terenu z różnego rodzaju odpadów", bo w niedługim czasie "drzewa będą pozbawione liści, a spróchniałe pnie łamać będą i przypominać wielkie straszydła". Basia uważa, że środowisko zanieczyszczone jest z powodu ludzkiej bezmyślności: w lesie można znaleźć wszystko od puszki po "Coli" do wszelakiego żelastwa. Innym problemem według Basi jest kłusownictwo. Jako sołtys Basia surowo by karała kłusowników. Mieszkańcy nie tylko tępią zwierzynę, ale również wycinają drzewa. "Bycie sołtysem nie jest proste... aby jednak osiągnąć cel, potrzeba niejednej osoby, ale wielu..."
"Żyć, nie umierać w takiej wsi" to tytuł pracy Agnieszki laureatki pierwszej nagrody. Pisze ona o ekologicznej wsi. Taką wsią okazały się Kraszowice, wieś z której Agnieszka wyprowadziła się dawno temu. Wieś bardzo się zmieniła. "Przy wjeździe do Kraszowic, po obu stronach szosy zamiast chwastów i zeschłej trawy rzuciły mi się w oczy zarośla przypominające wierzbowy las. Po lewej stronie zobaczyłam długą budowlę, jakby fermę – po prawej długie szklarnie, na pagórkach rosły maleńkie sosenki. Powietrze, które wleciało do samochodu było balsamicznie czyste..." Sołtys, kolega szkolny naszej dziennikarki informuje, że wszystkie działania nastawione są na ekologię. Zakłady nie zatruwają środowiska, dają zatrudnienie mieszkańcom i redukują bezrobocie. Pieniądze pochodzą m.in. od turystów, którzy odwiedzają Kraszowice. Dziennikarka zachwyca się: "... w ciągu tych dziesięciu lat mała wieś, dzięki swoim mieszkańcom przeistoczyła się w prężny, podmiejski ośrodek, w miejsce, w którym tylko, żyć nie umierać. Przyjedźcie i przekonajcie się sami..."
Uczniowie marzą , władze czytają, oceniają, wnioskują. Chcielibyśmy, aby ich marzenia, stały się rzeczywistością. Poczekajmy więc tych dziesięć lat, to zupełnie niedługo.

Reklama