Stanisława Wojda-Pytłińska. Przygoda ze sztuką

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Postęp tworzą ludzie nietuzinkowi, dynamiczni, niespokojni, nawet kontrowersyjni. Pani Stasia stanowi wzór łagodności, spokoju, tolerancji i emanuje ciepłem, serdecznością, dobrocią. A przecież buduje postęp, autorytet i dobrą opinię o Młodzieżowym Domu Kultury w Bolesławcu, przynajmniej w zakresie rozkwitu tutaj sztuki dziecka i szeroko rozumianej plastyki. Nie może być zresztą inaczej, skoro sam mistrz Stanisław Wyspiański użyczył placówce swego imienia jako patron.
Odnotujmy w chronologicznym porządku tylko ważniejsze fakty -sukcesy pracowni plastycznej. Lata 1970 – 1976: nagroda w Międzynarodowym Konkursie Plastycznym Pałacu Młodzieży w Warszawie, wyróżnienia i dyplomy uzyskane za prace wysłane do Argentyny. Co ważniejsze – wielu uczestników zajęć i absolwentów pracowni zdało egzaminy do wyższych uczelni plastycznych: Czesław MATYJEWICZ (PWSSP Wrocław), EUGENIUSZ MINCIEL (PWSSP Wrocław), ELŻBIETA WOŹŃIEWSKA (ASP Kraków, ASP Berlin), JANUSZ MONIATOWICZ (FAMU Praga), BOGDAN NOWAK (studia charakteryzacji Warszawa, Międzynarodowa Szkoła Mimodramy Marcela Marceau w Paryżu, dziś asystent wielkiego francuskiego mistrza).
W następnych latach wrocławska uczelnia plastyczna przyjmuje kolejne talenty, które rozkwitły pod mistrzowskim okiem pani Stasi: Zbiegniewa ZIELIŃSKIEGO, Wojciecha JADACHA, Mariusza OCHOCKIEGO, Arkadiusza PASZYŃSKIEGO i Grzegorza GRESZCZUKA. Potem jeszcze na Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej trafią Renata BITOWSKA, Eryka PANSTER i Katarzyna KUBIAK, a Agnieszka TWERD wybierze historię sztuki KUL w Lublinie. Równolegle przybywa sukcesów i trofeów zdobywanych przez najmłodsze pokolenie wychowanków w konkursie "Świat Indian w oczach dziecka": laureatami zostają Ewa KRAŚKÓW (lat 9) i Kamil PYTLIŃSKI (7-latek). Ten ostatni autor zyskuje też nagrodę specjalną w konkursie "Bolesławiec – to również moje miasto".
W toruńskim konkursie plastycznym (organizowanym przy pomocy Ambasady Kolumbii w Polsce pt. "Świat Garci Marqueza" nagrody uzyskują: L. SOKOŁOWSKA, T. JOP, J. WIECZOREK, K. KOCZOŃ, a wyróżnienia dalszych 7 osób. Twórcy mają od 5 do 15 lat, ale skalą talentu i warsztatowych umiejętności pobili na głowę tysiące rywali. Jeszcze przychodzi kolej na wyróżnienia z Bydgoszczy i eksponowanie tam kilkunastu udanych prac rodem z grodu nad Bobrem.
Mamy już rok 1994 i konkurs w Schwedt (Niemcy). Nagrodzeni zostają: K. PYTLIŃSKI, T. JOP, M. FARYS, E. KASKÓW i jej siostra Marta, L. SOKOŁOWSKA, nie licząc 3 wyróżnień. "Moja ulubiona bajka" kończy się wojewódzkim sukcesem Olgi MARCINKOWSKIEJ i Karoliny ZIMNIAK, a międzynarodowe toruńskie "Barwy Przyjaźni" dyplomem przyznanym Magdzie JOP. Europejski Konkurs Szkolny'94 to laury Ali DRYJSKIEJ, Karoliny ZIMNIAK i Łukasza PIETRASZKIEWICZA. Oni i jeszcze 4 innych młodych plastyków otrzymali specjalne dyplomy Ministra Edukacji Narodowej. Wśród 20 wyróżnionych z tej okazji przez szefa resortu edukacji nauczycieli z całego kraju znalazła się STANISŁAWA WOJDA-PYTLIŃSKA.
Przychodzi kolej na konkurs "Bolivar i Tadeusz Kościuszko Bohaterami Wolności" z udziałem Ambasady Kolumbii. 8-latek Kamil PYTLIŃSKI otrzymuje nagrodę Ambasadora Hiszpanii w Polsce, a wyróżnienie przyznano Martynie FARYS. Dodajmy jeszcze 5 dyplomów za udział w wystawie. To rok jubileuszu 40-lecia MDK i czas retrospektywnej wystawy wychowanków pracowni: Renaty BITOWSKIEJ (studentki PWSSP), Mirosława GRZESZCZUKA (asystenta PESSP Wrocław), Krystyny HYPLAK -Dovai (Francja) – uczennicy art. plastyka Jolanty AJLIKOW-CZARNECKIEJ, Wojciecha JADACHA (dyplom PWSSP) Jana KRIGERA (malarz nieprofesjonalny), Janusza MONIATOWICZA (dyplom FAMU-Praga), Bogdana NOWAKA (Paryż), Mariusza OCHOCKIEGO (dyplom PWSSP), Małgorzaty KOCHMAN-SIDOROWICZ (naucz. wych. piast.), Agnieszki TWERD (absolwenta historii sztuki KUL), Zbigniewa ZIELIŃSKIEGO (dyplom PWSSP) i dyplomantki w Gdańsku, naszej bohaterki Stanisławy WOJDA-PYTLIŃSKIEJ.
Opis tegorocznych sukcesów pozostawiam na inną okazję. Nadbobrzański gród ma szczęście do ludzi nietuzinkowych, którzy szeroko rozsławiają jego imię. Skromnych, pracowitych, utalentowanych, ale stroniących od sławy i rozgłosu. Pasjonujących się pracą, działaniem, twórczością artystyczną, wrażliwych i bogatych duchowo Kochających dzieci, świat, innych ludzi, bezpretensjonalnych, a przecież ponadprzeciętnych, godnych najwyższego szacunku, uznania, akceptacji, promocji. Takich jak pani Stasia.
I jeszcze bardzo osobista impresja. Kiedy z reporterskim notatnikiem w ręku przekroczyłem próg pracowni plastycznej MDK -nauczycielka przygotowała mi niecodzienne powitanie, zwracając się do wychowanków:
- Popatrzcie dzieci, odwiedził nas mój profesor, który mnie kiedyś uczył rysunku i malarstwa...
Wzruszyło mnie to powitanie. Kto jeszcze pamięta, że w Bolesławcu istniała jedyna w kraju pracownia malarska z prawdziwymi sztalugami, w której młodzi adepci sztuki kroczyli śladami Matejki? Bo ta właśnie szkoła jako pierwsza w byłym powiecie i w Polsce otrzymała dumne imię malarza historii narodowej, a to zobowiązywało? Że tutaj odbył się pierwszy na Dolnym Śląsku kurs dla nauczycieli – plastyków z całego regionu, zakończony piękną wystawą kilkuset prac opiewających malarską urodę grodu nad Bobrem?
Pani Stasia była wówczas jeszcze uczennicą. Ale w rozkwicie artystycznego i pedagogicznego talentu nauczycielki mam więcej niż skromny udział. Wszystko co osiągnęła zawdzięcza sobie, swojej pracowitości, pasji tworzenia, bogatej kompilacji cech psychicznych, wyjątkowej wrażliwości na piękno. To prawda obiektywna i nie dająca się nagiąć do koniunkturalnych skojarzeń czy opinii.
Za pointę eseju niech posłuży odręczna dedykacja, którą złożył w katalogu swoich prac malarskich były wychowanek i uczeń Z. Zieliński: "Bardzo sympatycznej Pani Śtasi, mojej nauczycielce, w dowód wdzięczności – z życzeniami szczęścia." Ciepło, familiarnie, serdecznie i pięknie wyrażona myśl. Credo wyjątkowo adekwatne w swoim zakresie.
PS. W poprzedniej części eseju kompilację zastąpiła – nie z mojej winy komplikacja, a to zupełnie zmieniło sens zdania. Przepraszam.

Reklama