Poszukiwanie pracy

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

Nieoczekiwanie zostałem bez pracy. Nie rozpaczałem z tego powodu, ponieważ na dłuższą metę "nie widziałem się" w byłej pracy i miałem jakąś tam wizję swojej przyszłości. Przez parę dni szukałem pracy bezskutecznie. Postanowiłem udać się do Rejonowego Urzędu Pracy, nie po zasiłek, ale po pracę, poradę. W ładnie zaadoptowanym wnętrzu mnóstwo młodych urzędniczek, których uśmiech zbytnio kontrastował z minami petentów.
Szczęśliwe, że mają pracę... Bardzo skrupulatnie wypełniłem rubryki formularza o swoich umiejętnościach i oczekiwaniach. Urzędniczka nawet nie zwróciła na nie uwagi. Wyszedłem nieco rozgoryczony.
W ofertach pracy (gablota) stosunkowo duże zapotrzebowanie na pracowników w branży motoryzacyjnej, ekonomicznej i innych. Widziałem nawet ofertę dla siebie, lecz miałem za niskie kwalifikacje. Udałem się do firmy podnoszącej kwalifikacje. Tam dowiedziałem się, że mogę mieć pokryte koszty nauki przez Urząd Pracy ,około 10 mln złotych. Wróciłem do Urzędu. Miła urzędniczka powiedziała mi, że muszę przynieść zaświadczenie z jakiejś firmy, która zobowiąże się zatrudnić mnie po kursie. Obleciałem kilka zakładów w których dowiedziałem się, że żaden nie wystawiał i nie wystawi takich zaświadczeń. Niezbyt przyjemne było proszenie się o zaświadczenie praktycznie nic nie zobowiązujące, ponieważ po dwu miesięcznym kursie wiele może się zmienić. Poszedłem po raz trzeci do Urzędu Pracy. Urzędniczka powiedziała, że jakbym bardzo nalegał, napisał podanie, życiorys i dołączył dwa zdjęcia to bym od razu został skierowany na kurs.
I w ten sposób zdobyłem na dwa miesiące zajęcie. A jak mają się ci, co nie zdobyli w Urzędzie Pracy nawet dobrego słowa?

Reklama