Jaka była miniona kadencja w Senacie

Logo gazety „Głos Bolesławca”
fot. Głos Bolesławca Wpis archiwalny – Głos Bolesławca.
istotne.pl 3977 bolesławiec

Reklama

1. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że był to okres bardzo krótki. Cała kadencja trwała bowiem tylko 18 miesięcy. Jest to okres bardzo mały na to, by w pełni przestawić się na myślenie w kategoriach realnych (nie wyuczonych czy zasłyszanych) problemów kraju. Potrzebowałem sporo czasu na to, by od tej materii, w której obracam się codziennie jako nauczyciel przejść do uczestnictwa w podejmowaniu decyzji dotyczących spraw, o których miałem uprzednio jedynie ogólne wyobrażenie.
Początkowo starałem się skrupulatnie analizować wszystkie materiały parlamentarne (a jest ich bardzo dużo i są to teksty trudne, naszpikowane specjalistycznymi pojęciami zwłaszcza z dziedziny prawa, ekonomii, różnych dziedzin życia społecznego), by mieć dobre rozeznanie spraw publicznych. Chciałem być kompetentny we wszystkim, sądząc, że na dyżurach senatorskich i spotkaniach będzie mi to potrzebne. Po kilku miesiącach jednak -w związku z tym że parlament "rozkręcał się" i ilość inicjatyw ustawodawczych szybko rosła, a za nimi liczne analizy i materiały pomocnicze – zrozumiałem, że jest fizyczną niemożliwością traktować wszystkie kwestie na równi. I wtedy skoncentrowałem się na tym, co jest mi najbliższe, głównie na sprawach szkolnictwa.
Podjąłem próbę zneutralizowania antagonizmu między Biurem Reformy Szkolnej, a środowiskami naukowymi. Działania moje były na etapie przygotowań do zorganizowania odpowiedniego spotkania na forum komisji senackiej. Rozwiązanie parlamentu sprawiło, że nie mogłem tych prac kontynuować. Inicjatywa upadła, ale problem pozostał.
Udało mi się natomiast zorganizować w dn. 22 marca 1993 r. w Bolesławcu konferencję z udziałem przedstawicieli Urzędu Rady Ministrów dla przewodniczących rad gminnych i miejskich oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów z województwa jeleniogórskiego na temat "Reforma samorządowa w Polsce".
Czy Pan zrealizował swoje zamierzenia?
2. Dla parlamentarzysty nie ma nic prostszego i dającego łatwy, chociaż tani poklask, niż wystąpienie z tym – jak Pan określił "naciskiem" w sprawach lokalnych do władz, najlepiej centralnych. Widziałem parlamentarzystów tak postępujących i oczywiście nadających swemu "naciskowi" możliwie duży rozgłos. Problem polega jednak na tym, że ów "nacisk" z reguły był bezskuteczny, ale rozgłos wokół jego autora pozostawał. I myślę, że chyba tylko o ten rozgłos chodziło, a nie o załatwienie sprawy, bo to często było niemożliwe.
Taki model parlamentarzysty jest w moim przekonaniu zupełnie wypaczony. Parlament jest przecież nie po to, by 560 osób obdarzonych mandatem społecznego zaufania wywierało "nacisk" w setkach tysięcy lokalnych problemów. Istotą parlamentu jest to, że jest to reprezentacja ogólnonarodowa powołana do stanowienia prawa i dbania o stan państwa jako całości. Posłowie i senatorowie tworzący tę instytucję muszą się identyfikować z potrzebami całego kraju, a nie z partykularnymi interesami swoich okręgów wyborczych.
Tak też, generalnie biorąc, widziałem swoją rolę. Ale, rzecz jasna, przyjmowałem wszystkich, którzy się do mnie zgłaszali i wielokrotnie występowałem Z interwencjami przykładowo: do ZUS w sprawie naliczania emerytur górniczych, do Ministra Edukacji Narodowej w sprawie likwidacji studiów nauczycielskich, do Ministra Pracy i Polityki Socjalnej w Sprawie przedłużenia prawa do otrzymania zasiłku dla bezrobotnych, do Izby Skarbowej w Jeleniej Górze w sprawie "popiwku".
Wiem ponadto, że wiele spraw lokalnych podjął poseł Jan Kisieliczyk – ale o tym byłoby lepiej porozmawiać z nim. Problem szkoły muzycznej II stopnia w Bolesławcu należy do tych, które nie zdążyłem podjąć. Problemów trudnych było i jest znacznie więcej, ale proszę nie mieć złudzeń, że to brak interwencji parlamentarzysty jest przyczyną ich niezałatwienia.
Jaki jest obecnie Pański program?
3. Koło miejskie Unii Demokratycznej w Bolesławcu na zebraniu sprawozdawczo – wyborczym w dn. 18 listopada 1993 r. zobowiązało nowy zarząd do tworzenia szerszej platformy programowej – z myślą o wyborach samorządowych – z organizacjami politycznymi, podmiotami życia społeczno – gospodarczego i środowiskami zawodowymi miasta. Jesteśmy na etapie wstępnych prac nad tworzeniem, takiego bloku i programu. Za wcześnie byłoby zdradzać jego szczegóły. Mogę tylko wskazać, że będzie to program realny, uwzględniający potrzeby mieszkańców różnych części Bolesławca.
Przy okazji serdecznie dziękuję za okazane mi zainteresowanie i umożliwienie wypowiedzenia się w "Głosie Bolesławca". Życzę Redakcji i wszystkim członkom Towarzystwa Miłośników Bolesławca wszelkiej pomyślności w nowym roku i wytrwałości w działaniach na rzecz integracji i rozwoju naszej bolesławieckiej społeczności.

Reklama