Nasi żołnierze w Tatrach: „Góry sprzyjają pokorze”

Nasi żołnierze w Tatrach: „Góry sprzyjają pokorze”
fot. 10 kompania rozpoznawcza Strzelców Konnych Początek 2017 roku upływa zwiadowcom z 10 kompanii rozpoznawczej Strzelców Konnych (10krSK) pod hasłem szkoleń wysokogórskich.
istotne.pl 183 wojsko, 10bkpanc, edukacja, tatry

Reklama

W styczniu weryfikowali swoją zdolność do prowadzenia działań w specyficznym środowisku walki w Masywie Śnieżnika, wraz z początkiem lutego żołnierze rozpoznania wyruszyli w Tatry, aby szkolić się – pod okiem instruktorów z Polskiego Związku Alpinistycznego – na kursie zimowym turystyki wysokogórskiej w rejonie Hali Gąsienicowej. Ostatnim ich wyczynem było natomiast przeprowadzenie zajęć z zakresu prowadzenia działań w środowisku wysokogórskim zimą, w ramach których doskonalono techniki poruszania się na rakietach śnieżnych oraz nawigacji w trudnym terenie o głębokiej pokrywie śnieżnej oraz silnym nachyleniu.

Sprawdzeniu poddano również wytrzymałość na surowe warunki pogodowe oraz kondycję marszową pododdziału. Rejonem działań był Dolina Kościeliska oraz otaczające ją wyniesienia. W wyniku prowadzonych zajęć zwiadowcy wspięli się na Polanę Stoły na wysokości 1417 m n.p.m., co miało być tyko drobnym wstępem do znacznie poważniejszego zadania. Tego dnia żołnierze pokonali niezwykle trudną o tej porze roku, z powodu stromizn oraz oblodzenia, jaskinię Smocza Jama znajdującą się w Wąwozie Kraków. Zadanie to przysporzyło sporo adrenaliny, zważywszy na fakt, że żołnierze, aby wejść do jaskini, musieli wspiąć się po metalowej drabinie, a dalej pionowo po skałach skutych lodem. Wykorzystali do tego łańcuchy i czekany.

Następnie pokonali kilkudziesięciometrowy skalny tunel i wyszli z drugiej strony – również stromym, prawie pionowym podejściem. Kolejnym wyzwaniem tego dnia było pokonanie Jaskini Mylnej. Samo podejście do niej okazało się bardzo wymagające, ponieważ było niezwykle oblodzone. Sama jaskinia okazała się nie lada wyzwaniem, gdyż ma długość 300 metrów. Większość miejsc pokonywano, przeciskając się niewielkimi otworami, z własnym oświetleniem, niosąc lub wręcz sunąc plecak przed sobą. W wielu miejscach było tak ciasno, że zwiadowcy przechodzili na kolanach, a w niejednym miejscu napotykano do 15 cm wody. To całkiem nowe dla żołnierzy doświadczenie zaowocowało licznymi obserwacjami dotyczącymi głównie możliwości wykorzystana jaskiń w roli schronienia oraz jako improwizowanej naturalnej bazy w trakcie prowadzenia działań bojowych.

Kolejnego dnia żołnierzy kompanii rozpoznawczej czekało główne zadanie i sprawdzian, jakim było wejście na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich, czyli Starobociański Wierch (2176 m n.p.m.). Wyruszono wcześnie rano ze schroniska na Hali Ornak w jednym celu: aby wykonać uderzenie szczytowe i osiągnąć wierzchołek przed godziną 14.30, tak by móc bezpiecznie wrócić. Gdyby to się nie udało, niechętnie dopuszczano przerwanie wyprawy.

Pierwszy etap podejścia – Iwanicka Przełęcz – już na starcie okazał się wymagający. Na dystansie bez mała 2 km żołnierzom udało się wspiąć o 400 m wyżej niż punkt startowy, w bardzo stromym terenie, spowitym gęstą mgłą. Następnie ruszono w kierunku masywu Ornaku (1824 m n.p.m.). Dopiero ten odcinek pokazał, jak trudna droga wiedzie do celu. A składały się na nią: słabo przetarty szlak, bardzo stromy kąt nachylenia i słaba widoczność. Dopiero po kilkuset metrach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spośród mgły wyłoniły się piękne, ośnieżone szczyty Tatr. W oddali natomiast rysował się cel wyprawy, do którego powoli, krok za krokiem zbliżali się zwiadowcy. Jak się okazało, sporych trudności dostarczyło dojście na Siwy Zwornik (1959 m n.p.m.), ponieważ wiodła na niego bardzo wąska grań, gdzie zarówno z lewej, jak i z prawej strony rozpościerała się ok. 500-metrowa przepaść. Po pokonaniu tej przeszkody pozostał już tylko atak szczytowy. Po bardzo stromym i oblodzonym zboczu wspinano się powoli ku górze, czemu cały czas towarzyszył bardzo silny wiatr. Po olbrzymim wysiłku, około godz. 12.30, szczyt został zdobyty, a całe zmęczenie zrekompensowały: radość z osiągnięcia zakładanego celu oraz niezwykłe widoki.

Ostatnim etapem był powrót, który przy silnym zmęczeniu okazał się nie lada wyzwaniem. Ostatecznie, około godziny 17.30, cała grupa powróciła do schroniska dumna ze swojego osiągnięcia i zauroczona pięknem Tatr.

Podczas zajęć pokonano łącznie ok. 50 km szlaków w trudnym, wysokogórskim terenie, przy wymagających warunkach atmosferycznych i terenowych. Ciekawym punktem szkolenia okazało się pierwsze w historii pokonanie przez zwiadowców jaskiń. W szkoleniu udział wzięło 17 osób i potwierdziło ono ich gotowość do prowadzenia działań w ekstremalnym środowisku wysokogórskim o charakterze subalpejskim. Zdobyte doświadczenie z pewnością przyniesie wymierny efekt podczas realizacji kolejnych tego typu zajęć.

Reklama