Miał ciężki wypadek w pracy. Sąd przyznał mu odszkodowanie, Niemiec nie zapłacił

Tomasz Skiba
fot. archiwum Tomasza Skiby Tomasz Skiba z Gierałtowa ma otrzymać od niemieckiej firmy łącznie około 200 tys. zł. Taki jest prawomocny wyrok sądu apelacyjnego. Wygląda jednak na to, że Niemiec ma gdzieś polskie prawo.
istotne.pl 183 wypadek, sąd, gierałtów, prawo, odszkodowanie, zbigniew zawada, gmina nowogrodziec

Reklama

Do wypadku doszło pod koniec lipca 2014 roku w jednej z firm działających w strefie ekonomicznej w Wykrotach (gmina Nowogrodziec). Tomasz Skiba z Gierałtowa mieszał farbę w 1000-litrowym zbiorniku. W pewnym momencie doszło do eksplozji.

Co bardzo ważne, biegły sądowy z zakresu BHP stwierdził, że stosowana w firmie „procedura mieszania i rozcieńczania farby w zbiorniku zbiorczym przez dolewanie do niego rozcieńczalnika była nieprawidłowa”, a wykonywanie tych czynności „z poziomu taboretu było rażącym naruszeniem przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy!” Co więcej, biegły uznał, że Tomasz Skiba nie przyczynił się do zaistnienia wypadku. I że winę za to zdarzenie ponosi pracodawca.

Poszkodowany niewiele pamięta z tego dnia. Musiał stracić przytomność. Na pewno zapaliło się na nim ubranie. Niestety, w momencie wypadku był sam w hali. Nikt nie mógł mu pomóc, nikt też nie widział całego zdarzenia od początku do końca.

Mężczyzna najpierw trafił do bolesławieckiego szpitala. Stąd został odesłany do Lwówka Śląskiego. Tam z kolei lekarka załatwiła mu miejsce na oddziale oparzeń ciężkich w Gryficach. Do Jeleniej Góry zabrała go karetka, a stamtąd został przetransportowany helikopterem do gryfickiej placówki. Jak mówi dziś 33-letni mieszkaniec gminy Nowogrodziec, lekarka ze szpitala w Lwówku uratowała mu życie.

W Gryficach spędził dwa miesiące, przez 3 tygodnie był w stanie krytycznym. Przeszedł 5 przeszczepów skóry. Gdy wyszedł ze szpitala, konieczna była natychmiastowa rehabilitacja. Szczęściem w nieszczęściu było to, że jego znajoma jest fizjoterapeutką i zaopiekowała się nim nieodpłatnie.

Kiedy wrócił do domu, przez 3 miesiące był całkowicie zależny od innych; nie mógł się sam ubrać ani umyć. Ale – jak sam podkreśla – jest uparty, więc choć jest praworęczny, nauczył się chociażby jeść lewą ręką.

Zresztą teraz jest nieco lepiej, ale nadal ma częste przykurcze. Brakuje mu skóry na klatce piersiowej. Z tego powodu musi chodzić zgarbiony, bo inaczej źle mu się oddycha. (Drogi oddechowe też uległy poparzeniu w wyniku wypadku). Jest orzeczenie: 60-procentowy uszczerbek na zdrowiu. Efekt? Problem ze znalezieniem pracy. Bo ta fizyczna w tym momencie – z przyczyn oczywistych – jest po prostu wykluczona.

Sprawą Tomasza Skiby zajął się Zbigniew Zawada, właściciel bolesławieckiego Biura Ronin. Skutek? Prawomocny wyrok sądu apelacyjnego i wysokie odszkodowanie dla poszkodowanego. Którego ten ostatni do tej pory nie zobaczył.

– Pracodawca ma prawomocny wyrok, na mocy którego ma obowiązek zrealizować świadczenie na rzecz Tomasza Skiby – mówi serwisowi istotne.pl Zbigniew Zawada. – W procesie uczestniczył również pełnomocnik ubezpieczyciela pracodawcy. W tej chwili pracodawca nie realizuje wyroku, a firma ubezpieczeniowa uważa, że to pracodawca ma zapłacić, a oni mu zwrócą pieniądze.

Pan Tomasz czeka już drugi miesiąc na odszkodowanie. Chodzi o łączną kwotę ok. 200 tys. zł. – Pracodawca ukrył pieniądze ze swoich kont, komornik poszukuje majątku – wylicza pełnomocnik poszkodowanego. – Państwo bierze pieniądze od pracodawcy, w formie np. podatków, ale nie potrafi wyegzekwować wyroku.

Zdaniem właściciela Biura Ronin, mamy tu do czynienia i ze „złą wolą pracodawcy”, i z „tradycyjnym cwaniactwem firmy ubezpieczeniowej”, która twierdzi, że nie jest stroną w tej sprawie, lecz tzw. interwenientem ubocznym. Zbigniew Zawada zapowiada złożenia pisma do prokuratury.

Co istotne, wspomniane przedsiębiorstwo nadal świetnie prosperuje; nie jest tak, że firma znajduje się na skraju bankructwa. Niemiecki właściciel ma również kilka zakładów w swoim ojczystym kraju. A i ten w gminie Nowogrodziec nie narzeka na brak zamówień.

Sam poszkodowany dodaje, że stał się kłębkiem nerwów. I że chce, aby ten koszmar wreszcie się skończył.

Do tematu wrócimy.

Reklama