Kiedy na sesji 20 maja przewodniczący Rady Miasta, Jarosław Kowalski zaczął czytać wniosek podpisany przez dwa kluby, ujęty w nim radny Stanisław Wiącek dowiedział się nie tylko, że koledzy przekręcili jego nazwisko, ale – co gorsza – wpisali je pod pismem, którego na oczy nie widział.
– Na sesji postanowiłem przeczytać złożony przez kluby wniosek – opowiada Jarosław Kowalski. – Kiedy wymieniłem podpisane pod nim osoby, przerwał mi pan Wiącek i powiedział, że takiego pisma nie podpisywał. W sumie te nazwiska pod pismem można traktować różnie. Albo jako podpisy, bo są napisane odręcznie, długopisem, albo jako listę, przy której radni mieli się podpisać. W każdym razie radny Wiącek w ogóle nie wiedział, że jego nazwisko występuje w tym piśmie. Zrobiło się zamieszanie. Ogłosiłem przerwę.
Nie tylko radny Wiącek był zaskoczony pismem. Inni radni zdziwieni byli jego treścią. Okazało się, że nie przeczytali tekstu.
– Biję się w pierś, nie przeczytałem tego pisma i je podpisałem – mówi nam Zdzisław Abramowicz. – To moja wina, to kompromitacja. Mam tyle lat, powinienem wiedzieć, że nie podpisuje się niczego bez czytania. Idea napisania tego pisma była szczytna, chcieliśmy się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja w BOK-MCC od strony Solidarności (osób zrzeszonych w związku), ale pismo było niechlujne, z błędami i formalnie niepoprawne. Na obradach komisji mówiliśmy o tym, by ktoś z Solidarności się wypowiedziała na sesji. Kolega miał napisać pismo, mieliśmy się pod nim podpisać. Jednak uważam, że Rada Miasta nie jest właściwym organem do rozstrzygania sporu między pracownikami a zarządzającym placówką – wyjaśnia Abramowicz.
Arkadiusz Krzemiński z Platformy Samorządowej też przeprasza. – Idea nasza była szczytna, ale wykonanie partackie. Nadal chcemy się dowiedzieć więcej na temat sytuacji w BOK-MCC i wysłuchać obu stron konfliktu. Wycofaliśmy nasz wniosek, bo był nieprzygotowany. Przeczytałem go pobieżnie, rzuciłem okiem… Tak, to moja wina, powinienem pismo przeczytać uważnie. Wiedziałem tylko, jaka jest idea, a nie dokładna treść pisma – przyznaje radny Arkadiusz Krzemiński.
Pomysłodawca wniosku, radny Łukasz Molak, uważa, że jego koledzy są dorośli i powinni czytać, co pospisują. – Uważam, że w każdym sporze należy wysłuchać obu stron i takie miałem założenie proponując radnym złożenie wniosku, by sprawę w BOK-MCC zaprezentował na sesji pan Bogusław Wojtas z Solidarności. Radni, którzy wniosek podpisywali, to są dorośli ludzie i powinni zapoznać się z pismem. Przykro mi, że moja idea upadła. We wniosku było kilka literówek. Nie wiem, dlaczego przewodniczący Jarosław Kowalski po zapoznaniu się z pismem nie wezwał nas do ich usunięcia – mówi Łukasz Molak.
Przewodniczący Rady Miasta wyjaśnia: – To na jednej z poprzednich sesji radny Łukasz Molak wystąpił z pytaniem, co dzieje się w BOK-MCC. Prezydent desygnował do tej odpowiedzi panią dyrektor Ewę Lijewską-Małachowską. Ale nie było to wystąpienie pani dyrektor jako strony przed Radą Miasta, a odpowiedź na pytanie radnego. Nie udostępniłem głosu Bogusławowi Wojtasowi, bo jest stroną konfliktu. Istnieje protokół rozbieżności, są w nim stanowiska obu stron i radni mogą się z nimi zapoznać. Sesja rady miasta nie jest do rozstrzygania takich rzeczy. To jest gorący okres. Sesja jest nośna. Nie chciałem, by wyszedł pan z Solidarności i nagle powiedział: „My z Dudą walczymy, żeby nasze związki były mocne”. Ale z którym Dudą? Tym, którego poparli do wyborów, czy z tym, który jest szefem Solidarności. Mogło coś takiego paść na sesji, a potem byłoby zamieszanie w Internecie. Nie chcę, by sesja Rady Miasta stała się targiem politycznym – dodaje przewodniczący.
Prezydent Piotr Roman jest oburzony całą sytuacją związaną z podpisaniem się radnych pod wnioskiem, którego nie przeczytali.
– Jak radny Wiącek powiedział, że on pisma nie podpisał i nawet go nie zna, to mnie zamurowało – mówi Piotr Roman. – Jestem w samorządzie 25 lat i jeszcze takiej sytuacji nie było. Dla mnie mniej było istotne, że coś podpisali i się wycofali, ale to, że nazwisko radnego jest na piśmie dwa razy, a radny nic o tym nie wie. Nikt się nie przyznał do autorstwa tego pisma. Jestem w lekkim szoku, nawet nie wiem, jak się do tego ustosunkować.
Co sądzisz o tej sytuacji? Wypowiedz się na forum.