Ultramaratończyk z Bolesławca przebiegł 100 km

mezczyzna-biegacz
fot. DM Daniel Milewicz, z zawodu rehabilitant, wziął udział w sudeckiej setce. – Dokonałem tego, co dla niektórych ludzi jest totalną abstrakcją – podsumował biegacz.
istotne.pl 0 bieg, daniel milewicz

Reklama

W sierpniu ub.r. Pisaliśmy, że Daniel Milewicz, mieszkaniec Bolesławca, aktywny ultramaratończyk (biega powyżej dystansu maratońskiego 42 km 195 m), pobiegł do Świnoujścia (444 km). Bieg był akcją charytatywną, mającą na celu zebranie pieniędzy na zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla Miejskiego Publicznego Przedszkola z oddziałami integracyjnymi nr 7 w Bolesławcu.

W tym roku bolesławiecki ultramaratończyk wziął udział w sudeckiej setce. Swoimi wrażeniami podzielił się z Czytelnikami serwisu Istotne.pl:

Żonka z córką żegnają mnie na starcie [...]. W końcu odliczanie: 10, 9, 8... strzał i w głośnikach utwór Europe „The Final Countdown”, i fajerwerki, które same wywołują hukiem ciary na ciele. Jeszcze mała rundka dookoła rynku, żegnanie się z najbliższymi i w góry. No to się zaczęło. Przykleiłem się do gościa, który już od paru lat zalicza tego typu biegi, więc opierając się na jego doświadczeniu, wolałem pozostać przy nim. W takim biegu kilometry płyną zdecydowanie wolniej. Na płaskim 10 km 37-39 min, a tu 1,5 h i ledwo 9 km osiągnięte. [...]

Osiągnięcie 42 km po ok. 5,5 h. Samopoczucie całkiem niezłe, ale wiem, że w takim biegu zawody rozgrywają się dopiero na ok. 70 km. Po wybiegnięciu ze stadionu po dystansie maratońskim dołączył do nas Tomek, młody, 25-letni chłopak, z którym bujaliśmy się do końca biegu. Coś zaczęło mi nie pasować z czasem. Zaczęły pojawiać się myśli, że jak przyspieszę, będę krócej na nogach – może zamiast 16-17 h na nogach będę 14-15, a to już dużo, zwłaszcza w takim terenie. Stwierdziłem, że warto oderwać się od Ziemowita (gość, z którym biegłem od początku) i zacząć przyspieszać.

Po 55 km na przepaku, gdzie lało już bardzo porządnie, oddalaliśmy się od niego. Młodzi – pierwszy raz na takim dystansie – zostaliśmy już skazani tylko na siebie. Tomek co prawda biega biegi górskie, ale max na 42 km, ja po biegu nad morze mam doświadczenie na dystansie, ale nie w górach. Przepak 65 km, 72 (niektórzy kończyli już bieg na tym kilometrze, ponieważ ludzie biegli na 42 km, 72 i 100). Po 70 km każdy krok i dotknięcie stopy o podłoże sprawiały duży ból. Strome podejścia i strome zbiegi wyrywały mięśnie ud i powodowały takie pieczenie, jakby ktoś drażnił skórę ogniem. Dodatkowo po 20 km naderwałem torebkę stawową w stawie skokowym, więc ból w postaci pieczenia i kłucia towarzyszyły mi do końca biegu [...].

Po podbiegach czas na zbiegi, na których trzeba nadrobić i zabrać się do biegu. Ciało odmawia ruchu, ale głowa nie pozwala na to, więc każde wyrwanie się do biegu z marszu stanowiło nie lada wyczyn. W końcu 86 km ostatni bufet i przepak, i do końca już tylko 14 km, ale w górach może to być niekiedy 2,5-3 h. 90 km, ale na zegarku wychodzi 88 km i kto ma rację? Oczywiście, wierzę organizatorom:)

Więc dalej marsz i bieg, marsz i bieg. Biegliśmy już dobre 1 h 50 min z myślą, że to już ostatnie metry. Pytamy tubylców, ile do stadionu, a gość mówi, że 400 m. 300 m ostatniej wspinaczki. No to super, Tomku, przyspieszamy. Ale stadionu coś nie widać i nie słychać.

Pytamy ponownie, ile do stadionu – 3,5 km [...]. Cios, jakby ktoś mnie skopał, głowa odpada. Ale widzimy strażaków, którzy pilnują porządku: ile panowie do stadionu? – 5 km. [...] oni chyba sobie jaja robią. Faktycznie po 5 km ostatnia wspinaczka 300 m w górę, nosem prawie zahaczam o korzenie, takie nachylenie, ale jest brama i stadion, i łzy, i ból, i pokora, i ciarki, i nie wiem co jeszcze.

Córa wiesza medal na szyi. Dokonałem tego, co dla niektórych ludzi jest totalną abstrakcją. Wiecie co – możemy wszystko, jesteśmy panami swojej głowy i myśli. Dzisiaj człowiek chodzi i może normalnie funkcjonować. I wiem, że moje treningi były strzałem w dziesiątkę. I to cieszy...

fot. archiwum Daniela Milewicza
fot. archiwum Daniela Milewicza
fot. archiwum Daniela Milewicza
fot. archiwum Daniela Milewicza

(informacja: DM/ii)

Reklama