Zdarzenie miało miejsce pod koniec maja w okolicach mostu w Kliczkowie (gmina Osiecznica). Kierowca samochodu osobowego stracił panowanie nad pojazdem i wylądował w rowie.
30 maja policjanci otrzymali zgłoszenie o tym zdarzeniu. Pojazd był zamknięty, kierowca zniknął. Sprawdzono – samochód nie był kradziony. Jego właściciel mieszka pod Wrocławiem. Czy to on kierował autem – nie wiadomo.
Tymczasem wrak auta straszy od około tygodnia. Ukradziono z niego wszystko, co się dało. Jak napisał Damian Tomiak, radny Rady Gminy Osiecznica i administrator fanpage'a Kliczków na Dolnym Śląsku: – Po kilku dniach od zdarzenia ktoś powiadomił straż pożarną, że samochód spadł ze skarpy i leży na dachu. Wysłano trzy zastępy straży pożarnej, tylko po co? Strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia taśmą ostrzegawczą i odjechali. Zrobili to, co mogli zrobić.
W nocy z 4 na 5 czerwca samochód strawił pożar. Znów wezwano strażaków. – Po raz kolejny wozy strażackie zostały zadysponowane do płonącego auta. Okazało się, że jest to nadal ten sam samochód, który leży tam od tygodnia i nikt nie ma zamiaru go uprzątnąć. Kto ma to zrobić? Właściciel? Czy może Nadleśnictwo, do którego należy ten teren? Kto odpowie za to, że straż pożarna wyjechała po raz kolejny w to samo miejsc? – pyta radny.
Do sprawy wrócimy.
(informacja: www.facebook.com/kliczkow.nadolnymslasku/ii)