Pilot, którego śmigłowiec runął w maju na pole między Tomaszowem Bolesławieckim a Kruszynem, nie miał licencji na latanie maszyną; sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu i komisja badania wypadków lotniczych – poinformował portal TVN24. Co więcej, portal nieoficjalnie dowiedział się, że maszyna składała się z elementów innych helikopterów.
Sebastian Woźniak z Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu powiedział TVN24, że pilot nie miał licencji na latanie tym śmigłowcem oraz że maszyna nie była zarejestrowana w Polsce, a lot nie został zgłoszony urzędowi lotnictwa cywilnego. Pilotowi może grozić nawet do 10 lat więzienia. Do sprawy wrócimy w poniedziałek.
Przypomnijmy: zdarzenie miało miejsce 19 maja między Tomaszowem Bolesławieckim a Kruszynem. Śmigłowiec, którym leciały dwie osoby, spadł na jedno z pól. Pilot helikoptera prawdopodobnie chciał lądować.
Obaj lecący śmigłowcem zostali ranni. Helikopter pogotowia ratunkowego przetransportował ciężej rannego do szpitala w Legnicy. Druga osoba trafiła do szpitala w Bolesławcu.
Dwuosobowy śmigłowiec Robinson R22 prawdopodobnie należał do mieszkańca Gminy Warta Bolesławiecka.
(informacja: TVN24/ii)