Młode dziko żyjących zwierząt – zostawmy je w spokoju!

Strażnicy miejscy uratowali sarnę
fot. SM Jelenia Góra Nasze Zoo Görlitz-Zgorzelec prosi o niezabieranie rzekomo opuszczonych, dziko żyjących młodych zwierząt.
istotne.pl 183 zwierzęta

Reklama

Co roku, wiosną, telefony do Kliniki dla Dzikich Zwierząt w Naszym Zoo Görlitz-Zgorzelec urywają się. Regularnie dzwonią do nas zatroskani wielbiciele przyrody, którzy zgłaszają zaobserwowane i rzekomo potrzebujące pomocy młode sarny, szopy-pracze, lisy, pisklęta i inne. Telefony cieszą naszych pracowników, gdyż mają oni okazję wyjaśnić, co należy zrobić w zaistniałej sytuacji. Nie cieszą natomiast przypadki, kiedy z niewiedzy zdrowe młode zwierzęta przynoszone są do kliniki goerlitzkiego zoo.

Najlepszymi bowiem opiekunami młodych, dziko żyjących zwierząt są ich rodzice.

Jednak jak amator przyrody ma rozpoznać, czy młode rzeczywiście znalazło się w tarapatach? W zdecydowanej większości przypadków zwierzę nie ma żadnych kłopotów. Rodzice młodych po prostu nie spędzają przy swych dzieciach całej doby. Najczęściej pozostają jednak w ich bezpośredniej okolicy. Jedynie w obecności człowieka boją się wrócić do swojego potomstwa. Dlatego też najważniejsza zasada dla nas, ludzi, brzmi: jak najszybciej oddalić się od miejsca znalezienia małych! Gdy tylko ich rodzice poczują się bezpiecznie, wrócą do swojego potomstwa. A jeśli ktoś chce sprawdzić, czy młodym zwierzętom naprawdę nie dzieje się krzywda, może po upływie doby skontrolować, czy zaobserwowany osobnik nadal znajduje się w tym samym miejscu.

Młode liski i szopy pracze już wkrótce po narodzinach wybierają się na pierwsze samodzielne wycieczki. Sprawiają przy tym wrażenie bardzo nieporadnych, jednak nie są na tych wędrówkach same, ich mama czuwa w pobliżu!

W lesie, na łące czy na polu leży – wydawałoby się nieruchomo – młoda sarenka? Także w tym przypadku należy pamiętać, by jak najszybciej opuścić to miejsce. Łania wróci po swoje koźlęta, kiedy tylko człowiek się oddali. Naturalną strategią obronną koźląt jest pozostawanie w bezruchu. Ich popiskiwanie to nie oznaka bólu, lecz przywoływanie mamy, bez której młode czuje się w obecności człowieka zagrożone.

W lesie, w parku czy w ogrodzie siedzą i nie odlatują: pisklęta, które opuściły gniazdo, zanim nauczyły się na dobre latać. To normalne! Rodzice będą karmić swoje podskakujące na ziemi młode nieprzerwanie dalej.

Chęć pomocy młodym zwierzątkom jest co prawda zrozumiała z etycznego punktu widzenia, jednak najczęściej nie służy ona im samym.

Reklama