Wielodzietność nie zaraża, przyjmijcie nas pod swój dach

Rysunek
fot. czytelniczka Małżeństwo z piątką dzieci, w tym dwójką niepełnosprawnych, rozpaczliwie poszukuje mieszkania do wynajęcia w Bolesławcu. To droga przez mękę, a wszystkie drzwi wydają się dla nich zamknięte.
istotne.pl 86 dom

Reklama

Pani Katarzyna z mężem wynajmują mieszkanie na wsi koło Bolesławca. Wychowują piątkę dzieci, w tym autystycznego synka i córeczkę z zespołem Aspergera. Właściciel mieszkania, u którego zajmują piętro, nie podpisał z nimi umowy najmu. I nie traktuje dobrze rodziny pani Kasi.

– Wielokrotnie rozmawialiśmy z właścicielem na temat podpisania umowy, która jest nam potrzebna do zameldowania – wyjaśnia Katarzyna. – Za każdym razem nam odmawia słowami: „Jeśli wam nie pasuje, możecie się wyprowadzić. Nikt nas na siłę tu nie trzyma”. Tylko dokąd i jak? – pyta zdesperowana mama.

Niestety, pomimo że rodzina usilnie poszukuje mieszkania w Bolesławcu, jak na razie nic nie udało się znaleźć.

– Ceny za wynajem są kosmiczne, ale największym problemem wydaje się to, że mamy gromadkę dzieci, a niestety nie wszyscy chcą wynajmować mieszkanie rodzinie z jednym, a co dopiero z piątką dzieci – wyjaśnia Katarzyna. – Nie ukryję ilości dzieci. Jest ich tyle i nic na to nie poradzę. Kolejną trudnością jest to, że dwójka moich dzieci jest niepełnosprawna. Kiedy mówię, że dzieci są niepełnosprawne, bo nigdy tego nie ukrywam, rozmowa się kończy słowami: „To my się odezwiemy” albo „Jeszcze ktoś miał być, oglądać damy znać”. Oczywiście nikt później się już nie odzywa. Miałam już kilkanaście takich sytuacji i jest mi po prostu przykro. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak się zachowują? Moje dzieci nie zarażają swoją niepełnosprawnością, wielodzietnością też nie zarażamy – mówi ze smutkiem Kasia.

Pani Katarzyna wielokrotnie próbowała zaradzić tej sytuacji. W 2008 roku składała wniosek o przydział mieszkania. Dostała ofertę mieszkania do generalnego remontu, zadłużonego na ponad 38 tys. Do mieszkania mogła się wprowadzić w zamian za spłatę zadłużenia oraz wykonania remontu lokalu na własny koszt, bez możliwości zwrotu poniesionych nakładów. Kobietę nie stać było na poniesienie tak wysokich kosztów. W 2009 roku dostała kolejną ofertę z MZGM. Mieszkanie zadłużone było na ponad 35 tys. W 2010 roku Katarzyna została wykreślona całkowicie z listy oczekujących na mieszkanie w Bolesławcu ze względu na to, że nie mieszkał od lat na terenie Bolesławca (jest tutaj tylko zameldowana wraz z dziećmi u matki). W gminie, gdzie mieszka też nie może liczyć na mieszkanie, bo nie jest zameldowana w wynajmowanym mieszaniu.

– Nie mamy żadnych oszczędności, żyjemy skromnie – wyjaśnia Kasia. – Większość funduszy idzie na leczenie synka. Córka też jest pod opieką specjalistów, uczęszcza na terapię, przyjmuje leki. Sytuacja nasza jest bardzo ciężka. Niczego innego tak bardzo nie pragnę, jak tego, by dzieci były szczęśliwe, czuły się bezpiecznie, by miały swobodny dostęp do lekarzy, czy mogły spędzić czas, bawiąc się na placu zabaw. A ja chciałabym się po prostu nie bać, nie obawiać tego, że w najmniej spodziewanym momencie właściciel każe nam się wynieść, czy rozpęta awanturę po kielichu, bo mu wolno. Nie potrzebujemy wiele. Nie proszę o pieniądze, nie żebrzę. Chciałabym tylko znaleźć mieszkanie, w którym wszyscy będziemy szczęśliwi.

Informacje do pani Katarzyny można wysyłać na mail redakcji: [email protected]. Można też zadzwonić do rodziny pod nr telefonu: 572438254.

Reklama