Do obu zdarzeń doszło w środę 4 kwietnia, po południu. Szef jednego z supermarketów w Bolesławcu podjechał swoim autem na ulicę Polną. Tam je zaparkował, zahaczając o pojazd pierwszego z pokrzywdzonych. Po czym wysiadł i wszedł do budynku.
Gdy sprawca kolizji wyszedł, właściciel uszkodzonego samochodu zwrócił mu uwagę. Mężczyzna nie poczuwał się jednak do winy i odjechał z miejsca zdarzenia. Pokrzywdzony powiadomił policję.
Mundurowi przyjechali na miejsce. Okazało się, że jest nagranie z monitoringu. Tablic rejestracyjnych auta należącego do sprawcy kolizji nie udało się rozpoznać. Funkcjonariusze poznali jednak mężczyznę, który przyjechał autem. (I nic w tym dziwnego, bo jest on znany z tego, że dokumentuje błędy urzędników i… policjantów. Opowiadał nawet o tym nietypowym zajęciu w programie śniadaniowym TVP).
Kiedy zaś policjanci zgłosili sprawę dyżurnemu KPP Bolesławiec, ten powiedział, że owszem, wspomniany mężczyzna jest sprawcą kolizji, ale tej, do której doszło za rondem między Bolesławcem a Kruszynem. (Miało tam miejsce zderzenie trzech pojazdów. Auto tropiciela błędów policji najechało na tył innego samochodu. Ten ostatni pojazd – pod wpływem uderzenia – zjechał na przeciwny pas i zderzył się z kolejnym).
Szef marketu został wówczas ukarany mandatem, bo mundurowi nie wiedzieli o jeszcze o kolizji na Polnej. Kiedy to wyszło na jaw, sprawcy obu zdarzeń zatrzymano prawo jazdy. Cała historia będzie mieć swój finał w sądzie.
Do tematu wrócimy.
Warto dodać, że pokrzywdzony w kolizji na Polnej… źle zaparkował swoje auto i też dostał mandat.