Oferta skrojona jak dobry garnitur

As w rękawie
fot. ww.sxc.hu Turysta jest jak klient w salonie garniturów – zanim szykowny strój zostanie dlań uszyty, trzeba pobrać odpowiednie wymiary – piszą Barbara Alaszewska i Jarosław Fink.
istotne.pl 0 inwestycja, punkt, turystyka

Reklama

Rozpoczynając każdą działalność, chcąc dotrzeć z czymś, co mamy do zaoferowania danej grupie, musimy najpierw zdefiniować tę grupę. Nie bez powodu na początku artykułu pojawiła się wzmianka o pobieraniu miar jak na garnitur. Tekst traktować będzie o turystyce. Trzeba zadać kilka fundamentalnych pytań:

  • kim jest nasz turysta?
  • ile turysta ma lat?
  • z jakimi grupami społecznymi się identyfikuje?
  • skąd pochodzi? Czy po swój „garnitur” musiał przyjechać z daleka?
  • ile zamierza przeznaczyć na swój „strój”?
  • czy oprócz „garnituru” potrzebuje jeszcze czegoś? Może krawatu? Koszuli i szykownych spinek? Butów? A może sam jeszcze tego nie wie?
  • w końcu: jak długo będzie nosił ten „garnitur” i kiedy przyjedzie po następny?

Miasto w porozumieniu z jednostkami samorządowymi oraz przedsiębiorcami powinno stworzyć sieciowy produkt turystyczny, a potem go wypromować. Niedawno w Bolesławcu powstała nowa jednostka, która mogłaby być bardzo istotną komórką w takim porozumieniu – Punkt Informacji Turystycznej (PIT). Punkt co prawda istniał wcześniej, lecz dopiero teraz zaczął działać jako samodzielne biuro.

Gestorzy bazy turystycznej znają preferencje turystów i mogą odegrać kluczową rolę w określaniu ich profilu. To oni najprecyzyjniej znają potrzeby turysty; wiedzą, po co przybywa, jak długo zostaje i czy gotów jest wrócić na dłużej. A jeśli tak – to jakie są jego oczekiwania.

W Bolesławcu istnieje turystyka biznesowa, związana z różnego rodzaju podróżami służbowymi, i zakupowa, związana z ceramiką. Pojawia się tu też turysta tranzytowy, ale na bardzo krótko – ten typ turysty nie potrzebuje „szykownego garnituru”, ale gotów jest zapłacić więcej za dobry posiłek w oryginalnej atmosferze i, powiedzmy, skromną ceramiczną pamiątkę. Turysta biznesowy natomiast wymaga luksusu i rozrywki na wysokim poziomie. Niemcy czy Amerykanie po szalonych ceramicznych zakupach zapewne chętnie odetchną podczas przechadzki po mieście (odpowiednio do tego zaadaptowanym), wycieczki rowerowej lub wizyty w muzeum ceramiki, mającym do zaoferowania coś więcej niż statyczne gabloty.

Potrzeby turystów powinny stać się bazą do stworzenia produktu turystycznego. Każdy niemalże PIT – zarówno w Polsce, jak i za granicą – prowadzi działalność informacyjno-promocyjną poprzez dystrybucję i sprzedaż folderów, katalogów, informatorów oraz gadżetów (smycze, breloczki, figurki itp.). Tego typu materiały to „strzelanina w ciemno pospolitymi pociskami”, która może nie odnieść zamierzonego skutku. Gadżety promocyjne spełnią swoją rolę, jeżeli będą oryginalne (forma i wykonanie). Smycz z nadrukiem „Bolesławiec – miasto ceramiki” nie będzie zbyt dobrym pomysłem. Lepsze byłyby miniatury garnca Joppego czy okolicznościowe monety ceramiczne, którymi można by zapłacić za ceramikę lub bilet wstępu do muzeum. Lokalne rękodzieło powinno wieść prym w takiej promocji. Kreatywne i nowatorskie pomysły są na wagę złota.

Z powodu wieloletniej izolacji Polska postrzegana jest jako kraj szary, mało interesujący pod względem turystycznym. My mamy świadomość atutów naszego państwa, ale większość Europy i świata kojarzy Polskę jedynie z Janem Pawłem II i Lechem Wałęsą (z całym szacunkiem dla tych wielkich postaci).

Polska to kraj stosunkowo tani. W dobie kryzysu finansowego turyści będą szukali właśnie takiego „garnituru turystycznego” – atrakcyjnego, ale jednocześnie taniego. Wciąż atrakcyjne cenowo są usługi fryzjerskie, upiększająco-relaksacyjne czy samochodowe, a także lokalne produkty gastronomiczne (miody, kozie sery, konfitury, suszone grzyby itp.) oraz rękodzieła (hafty, rzeźby, czy bolesławiecka ceramika). Te ostatnie mogą stać się doskonałymi narzędziami w wykreowaniu marek regionalnych.

Garnitury turystyczne skrojone w 1 dzień

Ciekawe pomysły połączone z inwestycjami w stosunkowo niedrogą infrastrukturę turystyczną i paraturystyczną (oznakowanie, adaptacja dróg i ścieżek, ławki, śmietniki itp.) to połowa sukcesu. Jego dopełnieniem powinno być uruchomienie odpowiednio zaprogramowanej machiny promocyjnej. Doskonałym przykładem jest szlak rowerowy na Przedgórzu Sudeckim. Ktoś zapyta – „Jasne, kto niby na tym zarabia?”. Fakt: niewiele osób. Ale szlak mógłby zacząć przynosić zyski, gdyby był częścią sieciowego produktu turystycznego.

O tym, że trzeba opracować strategię rozwoju turystyki w naszym mieście, przedsiębiorcy mówili już 2 lata temu. Niestety, od tego czasu niewiele się zmieniło. Bolesławiec nadal jest słabo oznakowany (międzynarodowe znaki turystyczne w kolorze brązowym stoją w absurdalnych miejscach). Potrzebna jest rozbudowa infrastruktury, o utworzeniu parkingu w centrum nie wspominając.

Przy obecnych realiach ekonomiczno-gospodarczych oraz w perspektywie powstającej autostrady A4 to naprawdę ostatni dzwonek do działania! Jeśli się nie obudzimy, to po gongu czeka nas techniczny knock-out w pierwszej sekundzie. Polityka tanich i atrakcyjnych wakacji w Polsce (w Bolesławcu) jest sposobem na uniknięcie porażki.

Przed Bolesławcem i PIT wielkie wyzwanie. Punkt powinien prowadzić własną politykę turystyczną – przy pomocy ludzi przeszkolonych, doświadczonych i pełnych świeżych pomysłów. PIT został obsadzony stosunkowo młodą ekipą – to rodzi duże nadzieje. Oby w niedalekiej przyszłości Bolesławiec i jego PIT spełniły oczekiwania turystów i stworzyły produkt na miarę ich potrzeb.

Barbara Alaszewska, Jarosław Fink

Reklama